czytano: 160550 razy
Canon EOS 60D - test
Canon EOS 60D jest aparatem, którego nazwa wprowadziła spore zamieszanie wśród fanów tej marki. Sugeruje ona bowiem, że jest to następca znanego i cenionego modelu EOS 50D. Nie jest to jednak twierdzenie prawdziwe. Aparat ten jest modelem nowszym, ale i uboższym. Najważniejszą zaś nowością jest wprowadzenie uchylnego wyświetlacza. Aparat przetestowaliśmy wraz z kitowym obiektywem Canon EF-S 18-135mm f/3.5-5.6 IS. Zestaw ten jest niewielki, co predysponuje go do zastosowania podróżniczego. W takich właśnie warunkach przetestowaliśmy ten sprzęt - podróżował przez kilka dni przez trzy włoskie miasta - Bolonię, Sienę i Florencję. Zapraszamy do lektury testu!
Canon EOS 60D wyglądem zewnętrznym przypomina model 50D. Zarówno ten fakt, jak i nazwa nowego aparatu, sugerują, że jest to następca pięćdziesiątki. Okazuje się jednak, że to mylne mniemanie – Canon EOS 60D jest aparatem niższej klasy niż 50, którego następcą jest 7D. Nomenklatura ta wprowadza spore zamieszanie, tym bardziej że kilka lat temu w ofercie Canona znaleźć mogliśmy model EOS D60.
Aparat wyposażono w wygodny grip z charakterystycznym wycięciem pod palec środkowy. Jest to rozwiązanie zapewniające odpowiedni komfort fotografowania. Aparat jest nieco mniejszy niż 7D, choć różnice są wyczuwalne dopiero po wzięciu obu sprzętów do ręki.
Aparat z pozoru wygląda jak modele w podobnej klasie produkowane przez Canona. Po bliższym przyjrzeniu się, znaleźć można jednak kilka nowych drobiazgów. Oprócz nieco przeprojektowanego korpusu (zyskał nieco bardziej opływowe kształty), dotyczą one przede wszystkim rozlokowania elementów kontrolnych. W tylnej części obudowy najbardziej [comment]zwraca na siebie uwagę brak dżojstika. Został on zastąpiony przez wielokierunkowy wybierak umieszczony w obrębie pomocniczej tarczy nastawczej. Wewnątrz znajduje się przycisk SET, służący do zatwierdzania wyborów. Zamiast tradycyjnej blokady mechanicznej (w starszych modelach, np. w 50D, służyła ona także do włączania i wyłączania aparatu) zastosowano blokadę elektroniczną. O skutkach jej zastosowania będzie mowa w dalszej części tekstu. Obok tego przycisku odnaleźć także można przycisk włączenia podglądu. Co ciekawe, przycisk służący usuwaniu zdjęć znajduje się z lewej strony aparaty, tuż pod tarczą wyboru trybu fotografowania.
Powyżej tarczy kontrolnej znajdują się trzy przyciski – odpowiedzialny za włączenie menu, przycisk INFO (uruchamiający ekran informacyjny) oraz przycisk Q – dzięki niemu zmienić możemy parametry pokazywane na ekranie informacyjnym. Nad nimi znajduje się przycisk uruchamiający tryb LIVE VIEW bądź też filmowanie, zależy to od aktualnie wybranego trybu pracy aparatu.
Na prawo widnieją trzy charakterystyczne dla Canonów przełączniki – AF-ON (uruchamiający autofokus), blokada ekspozycji i wybór pola automatycznego nastawiania ostrości.
Znaczne zaskoczenie przynosi rzut oka na górny panel aparatu. Nad znajdującym się tam panelem LCD producent umieścił pięć przycisków. Jest to typowe dla Canona, jednak niezrozumiałym jest fakt, dlaczego zrezygnowano z podwójnej roli tych przycisków. W poprzednich modelach sterowały one następującymi parametrami: pomiar/balans bieli, tryb pracy AF/tryb pracy napędu, czułość ISO/korekta ekspozycji flasha, podświetlenie panelu. W modelu 60D są następujące – tryb pracy AF, tryb pracy napędu, czułość ISO, pomiar, podświetlenie LCD. Jak widać, w szybki sposób nie zmienimy już balansu bieli ani ekspozycji światła błyskowego. Żeby to uczynić, trzeba wejść do menu, albo przypisać odpowiednią funkcję do przycisku SET.
Na lewo od pryzmatu znajduje się tarcza wyboru trybu fotografowania, tym razem zaopatrzono ją w blokadę. Jest to bardzo dobre posunięcie, w starszych modelach często zdarzały się przypadkowe zmiany jego nastawienia. Bezpośrednio pod nim umieszczony został przełącznik włączający i wyłączający aparat. Porusza się on z dużym oporem, sprawia nieco toporne wrażenie.
Zestaw elementów sterujących uzupełnia oczywiście spust migawki i podstawowe kółko nastawcze (umieszczone w typowych miejscach), przycisk otwierający wbudowaną lampę błyskową, przycisk podglądu głębi ostrości (ulokowany w pobliżu bagnetu) oraz przycisk odblokowujący zabezpieczenie bagnetu.
Rzeczą najbardziej interesującą jest jednak uchylny wyświetlacz. Pozwala on na wygodne dostosowanie kąta oglądu do wymaganej sytuacji fotograficznej. Sam wyświetlacz to trzycalowa matryca panoramiczna o wysokiej rozdzielczości. Zapewnia ona bardzo wyrazisty i wierny kolorystycznie obraz.
Korpus współpracuje bezproblemowo w zasadzie z wszystkimi obecnie dostępnymi i produkowanymi obiektywami serii EOS – zarówno EF jak i EF-S. Oczywiście korzystanie ze starych, manualnych obiektywów Canon jest możliwe jedynie przy zastosowaniu przejściówki z soczewką, tracimy wtedy możliwość automatycznego sterowania przysłoną.
Aparat Canon EOS 60D wykonany został nieco gorzej niż modele 50D czy 7D. Sprawia wrażenie bardziej plastikowego. Martwią nieco kiepsko przyklejone gumy – w testowanym egzemplarzu guma ta w paru miejscach delikatnie się odklejała.
Aparat zasilany jest akumulatorem LP-E6, takim zamym, jaki dostarcza prąd do modelu 7D. Jest to litowo-jonowa jednostka o pojemności 1800 miliamperogodzin. W praktyce wystarczała nam na dwa dni intensywnego fotografowania.
Wygląd zewnętrzny, budowa i wyposażenie
Matryca
Aparat Canon EOS 60D zaopatrzony został w matrycę formatu APS-C (o mnożniku 1,6x) o rozdzielczości 18 megapikseli. Jest to rozdzielczość wysoka, z pewnością dużo wymagająca od używanych obiektywów. Matryca ta pracuje w zakresie czułości od ISO 100 do 6400, przy czym możliwe jest jego rozszerzenie do 12800. Czułość możemy ustawiać ze skokami co 1/3 EV lub 1EV.
Poniższa tabela zawera próbki pobrane z obrazów wywołanych z formatu RAW, przy domyślnych ustawieniach programu ACR:
[converttable start="1"]
ISO 100 | ||
ISO 200 | ||
ISO 400 | ||
ISO 800 | ||
ISO 1600 | ||
ISO 3200 | ||
ISO 6400 | ||
ISO 12800 | ||
[converttable]
Jak widać – choć pierwsze objawy degradacji wywołanej pojawiającym się szumem widać już od ISO 400 – aparat dobrze sobie radzi aż do ISO 1600. Przy ISO 3200 pojawia się mocne zanikanie szczegółów. Powyżej tej czułości szum staje się coraz bardziej wyraźny, widać też zawężanie dynamiki – rozpoznanie detali w światłach i cieniach przestaje być możliwe.
Rzut oka na jednolitą, jasną powierzchnię pokazuje dobrze charakter szumu tej matrycy – jest to szum chromatyczny. Ten rodzaj zakłóceń sprawia dość nieprzyjemne wrażenie, w przeciwieństwie do monochromatycznego szumu luminacji.
W praktyce okazuje się jednak, że aparat może być całkiem sprawnie używany aż do czułości ISO 2500 – pamiętać należy jedynie o precyzyjnym naświetleniu ujęcia.
Obiektyw kitowy Canon EF-S 18-135 mm f/3.5-5.6 IS
Testowany egzemplarz Canona dostaliśmy wraz z kitowym obiektywem Canon EF-S 18-135 mm f/3.5-5.6 IS. Konstrukcja tego urządzenia budzi mieszane uczucia – stosunkowo kompaktowa obudowa, szeroki zakres przy mocowaniu filtrów 67 mm. Obiektywy z tymi cechami często obarczone są radami optycznymi. Ale przy tym – zakres ten jest wyjątkowo uniwersalny, a konstrukcję zaopatrzono w mechanizm stabilizujący.
Zakres zooma prezentuje poniższa tabela:
[converttable type="horizontal"]
18 mm |
135 mm |
[converttable]
Poniższe tabele przedstawiają próbki wykonane na skrajnych ogniskowych przy różnych przysłonach:
[converttable start="1"]
f/3,5 | |
f/4,5 | |
f/6,7 | |
f/9,5 | |
f/13 | |
f/19 | |
f/22 | |
[converttable]
Jak widać, na szerokim końcu obiektyw ten nie poradził sobie z wysoką rozdzielczością matrycy. Najlepsze rezultaty osiągamy domykając mocno do f/6,7–f/9. Powyżej tych wartości zaczynają się objawiać zakłócenia wynikające z efektu dyfrakcji. Obiektyw w pełni otwarty na ogniskowej 18 mm w centrum osiąga poprawną rozdzielczość, natomiast na brzegach obraz jest znacznie rozmyty.
[converttable start="1"]
f/5,6 | |
f/8 | |
f/11 | |
f/16 | |
f/22 | |
f/32 | |
f/38 | |
[converttable]
Na ogniskowej 135 mm sytuacja wygląda podobnie, z tym że rozbieżność między centrum kadru a jego brzegiem na maksymalnej przysłonie jest mniejsza – na niekorzyść środkowej partii obrazu. Maksymalne domykanie tego obiektywu jest całkowicie nie polecane, ze względu na niedostatczną jakość obrazu wtedy uzyskanego.
Zdjęcia wykonywane w kontrastowych sytuacjach pokazują, że obiektyw dobrze radzi sobie z korygowaniem aberracji chromatycznej w całym przedziale ogniskowych i przysłon.
Canon EF-S 18-135 najgorzej radzi sobie z korygowaniem dystorsji i winietowania. Poniższa tabela pokazuje dystorsję dla trzech ogniskowych:
[converttable type="horizontal"]
18 mm |
50 mm |
135 mm |
[converttable]
Jak widać, dystorsja jest bardzo silna na ogniskowej 18 mm. Prezentuje ona typ dystorsji beczkowatej. Przy ogniskowej 50 mm zmienia się w dystorsję poduszkowatą, wciąż stosunkowo silną. Na najdłuższej ogniskowej zniekształcenia z 50 mm ulegają zmniejszeniu.
Przykłady winietowania – widocznego szczególnie w przypadku użycia minimalnej wartości przysłony na długim końcu obiektywu – znaleźć można w galerii.
Na uwagę zasługuj działający bardzo wydajnie system stabilizacji obiektywu – pozwala on na znaczne skrócenie czasu naświetlania bez ryzyka poruszenia.
Obiektyw nie został wyposażony w napęd Ultrasonic, co przekłada się na wolne jego działanie. Pochwalić należy za to bardzo dokładne ustawianie ostrości.
Użytkowanie
Aparat towarzyszył w kilkudniowej podróży przez trzy miasta znajdujące się w północnych włoszech – tj. Bolonię, Florencję i Sienę. Canon EOS 60D sprawił się w tej roli bardzo dobrze. Wrażenia z użytkowania opisujemy poniżej:
Canon 60D zaopatrzono w rozbudowany system pomiaru światła. Umożliwia on wybór między pomiarem ewaluatywnym, centralnie ważonym, skupionym i punktowym. Tradycyjnie już dla tego producenta, światłomierz przy pomiarze uwzględnia jedynie część kadru, co może powodować błędy w ekspozycji przy bardzo kontrastowych scenach. Oto krótka charakterystyk poszczególnych trybów pomiaru:
1. Pomiar ewaluatywny (matrycowy, wielopolowy) – niestety, Canon po raz kolejny pokazuje słabość stosowanych w swych lustrzankach systemów wielopolowych, zdecydowanie ustępujących tym które znaleźć można w lustrzankach Nikona (zwłaszcza wyższej klasy). Tym razem mamy do czynienia z systemem zastosowanym po raz pierwszy w [comment]Canonie EOS 7D. Jest to pomiar 63-strefowy, z systemem rozpoznawania kolorów. Pomiar korzysta także z aktualnie wybranego punku nastawienia ostrości. Na przysłowiowym papierze brzmi to doskonale, jednak w praktyce okazuje się działać zupełnie przypadkowo. Musimy niestety przyznać, że z tak losowo działającym pomiarem światła dawno się nie spotkaliśmy. EOS 60D przy kontrastowych kadrach, bardzo do siebie zbliżonych, potrafił raz naświetlić zdjęcie na światła, drugi raz znów na cienie, przy czym częściej zdarzało się prześwietlenie. Ci, którzy pamiętają jeszcze czasy analogowe, z pewnością kojarzą przytaczane wtedy przez fotografów różnice w aparatach marki Canon i Nikon – systemy automatycznego pomiaru w przypadku pierwszego producenta zdecydowanie lepiej współpracowały z negatywami (z racji akcentowania cieni), w przypadku Nikona zaś – ich asekuracyjne podejście do świateł predysponowało te aparaty do fotografowania na pozytywach (czyli slajdach).
2. Pomiar częściowy – jest to charakterystyczny dla lustrzanek tej marki pomiar światła. Aparat określa ekspozycję na podstawie pola o powierzchni ok. 10%, znajdującego się w środku kadru.
3. Pomiar punktowy – pozwala na zmierzenie światła w bardzo wąskim polu, ok. 2,8% kadru.
4. Pomiar centralnie ważony – znany i stosowany od lat w lustrzankach analogowych i cyfrowych.
Warte podkreślenia jest to, że trzy ostatnie metody pomiaru – przy odrobinie wprawy – są dużo łatwiejsze do okiełznania niż zaawansowany, "Inteligentny" pomiar matrycowy.
W praktyce obsługa Canona 60D jest utrudniona przez niektóre rozwiązania elementów kontrolnych. Np. zmiana balansu bieli wiąże się z koniecznością wyświetlenia menu INFO i wybrania konkretnej opcji (można na szczęście funkcję tę przypisać przyciskowi SET). Oczywiście wymaga to uruchomienia głównego monitora, który w nocy potrafi oślepić. Zdecydowanie lepszym rozwiązaniem jest przypisanie niezależnego przycisku odpowiedzialnego za ten parametr.
Nieco irytujące staje się w nowym Canonie korzystanie z funkcji blokady pomocniczego koła nastawczego. W starszych modelach blokada ta realizowana była przez mechaniczny przełącznik, w modelu nowym, aby włączyć blokadę, trzeba wejść do menu i aktywować tam opcję blokowania. Wtedy aparat standardowo po każdym uruchomieniu będzie zablokowany, aby zdjąć zabezpieczenie należy przycisnąć przycisk UNLOCK.
Aparat wyposażono w dziewięciopolowy system nastawiania ostrości. O wyborze aktywnego pola możemy zdecydowć sami, bądź też powierzyć to zadanie oprogramowaniu aparatu. Tradycyjnie możemy również wybierać pomiędzy pojedynczym nastawieniem ostrości (One Shot), nastawianiem ciągłym (AI Servo), bądź też automatycznym wyborem (AI Focus).
W praktyce system autofokusa pracuje bardzo wydajnie, nie powoduje większych problemów z działaniem. Z łatwością można dopasować sposób działania aparatu do potrzebnych zadań fotograficznych.
Jak przystało na współczesny aparat, Canon EOS 60D oferuje też tryb Live View i filmowania. Włączyć je można przy pomocy dedykowanego przycisku na obudowie. Podgląd na żywo oferuje trzy możliwości nastawienia ostrości. W trybie szybkim aparat ustawia ostrość przy pomocy standardowego mechanizmu nastawiania ostrości. Jest to sposób szybki, niestety na czas fotografowania tracimy podgląd. W trybie live, aparat ustawia ostrość w oparciu o detekcję kontrastu. Do wyboru mamy dwie możliwości – tryb Live i tryb Face Live. Jak nietrudno się domyślić, w drugim przypadku aparat ustawia ostrość szukając w kadrze twarzy. Funkcjonalność podglądu na żywo znacznie wzbogacana jest przez zastosowanie obrotowego i uchylnego wyświetlacza. Możemy dzięki niemu z łatwością robić zdjęcia z nietypową perspektywą. W podglądzie Live View możęmy uaktywnić też opcję symulowania ekspozycji – działa ona zgodnie z nazwą, dzięki czemu możemy w większym stopniu przewidzieć końcowy rezultat. Pomocne przy kadrowaniu okazują się także wyświetlane opcjonalnie linie siatki.
Canon EOS 60D dobrze radzi sobie z automatycznym ustawieniem balansu bieli w standardowych sytuacjach. W przypadku wystąpienia mieszanego światła oprogramowanie gubi się nieco, jednak efekty wciąż można uznać za akceptowalne.
Podsumowanie
Aparat Canon EOS 60D okazał się bardzo praktycznym, uniwersalnym urządzeniem. Przy niewielkich wymiarach i wadze oferuje potencjalnemu użytkownikowi spore możliwości fotograficzne. Do zalet należy zaliczyć bardzo dobrą jakość obrazu dla czułości ISO 100–400 i dobrą dla czułości ISO 1600. Powyżej również można osiągać akceptowalne wyniki, przy zachowaniu precyzyjnego naświetlania. Na minus zdecydowanie należy zaliczyć dość nieintuicyjną obsługę aparatu.
Ocena końcowa aparatu (w skali 1-6): |
dobry
ZALETY: |
|
WADY: |
|
Obiektyw Canon EF-S 18-135mm f/3.5-4.5 IS
Na zdecydowanie mniejsze pochwały zasługuje dołączony obiektyw kitowy Canon EF-S 18-135mm f/3.5-4.5 IS. W zasadzie jego zaletami są jedynie wydajnie działająca stabilizacja i dobrze dobrany wybór ogniskowych.
Ocena końcowa obiektywu kitowego (w skali 1-6): |
dostateczny
ZALETY: |
|
WADY: |
|
Za wypożyczenie sprzętu do testu dziękujemy firmie WINMAR
Poniższe przykładowe zdjęcia prezentują możliwości zastosowania zestawu Canon EOS 60D z obiektywem Canon EF-S 18-135mm f/3.5-5.6 IS w kontekscie szeroko pojmowanej fotografii turystyczno-podróżniczej. Kliknięcie na miniaturkę otwiera zdjęcie w pełnej rozdzielczości.
Galeria
www.swiatobrazu.pl