13 kwietnia 2017, 10:27
Autor: Redakcja SwiatObrazu.pl
czytano: 2461 razy

Dobre zdjęcia giną w powodzi słabszych - nie publikuj zbyt dużej liczby zdjęć z jednej serii

Dobre zdjęcia giną w powodzi słabszych - nie publikuj zbyt dużej liczby zdjęć z jednej serii

Publikowanie w Internecie wszystkiego "jak leci" nie jest zbyt dobrym pomysłem. Konieczna jest selekcja mająca na celu ograniczenie liczby wrzucanych do galerii internetowej zdjęć w taki sposób, aby pokazany zestaw stanowił dobre, reprezentacyjne minimum. Ile jednak powinno liczyć sobie takie minimum? Odpowiedź na to pytanie nie jest już aż tak prosta.

Choć pojemność przeciętnej galerii internetowej trudno jest przekroczyć (zwłaszcza gdy prawidłowo obrabiamy, skalujemy i zapisujemy nasze zdjęcia i nie wysyłamy do Sieci kilkumegabajtowych potworków), to nie możliwości maszyny są tutaj kłopotem. Ogranicza nas – i to w znacznie większym stopniu zdolność oglądających nasze zbiory do utrzymania koncentracji. To właśnie ona, a także czas jaki przeciętny internauta jest gotów przeznaczyć na jeden oglądany zbiór fotografii sprawiają, że dobierając zdjęcia z wydarzenia lub sesji na potrzeby publikacji zmuszeni jesteśmy mocno się ograniczać. Inaczej mało kto je obejrzy.
 
Współczesny człowiek żyje w ciągłym pośpiechu i zmuszony jest przyswajać bez przerwy ogromne ilości informacji. Przeciętny miłośnik fotografii odwiedza w Internecie regularnie najrozmaitsze strony i galerie, na których może podziwiać zdjęcia, a ponieważ nie zwiększa mu to w żaden sposób czasu, jaki może poświęcić na uprawianie swojego hobby, toteż wszystko to odbywa się za cenę coraz szybszego oglądania kolejnych zdjęć.
 
Wielu z nas jest w stanie zaobserwować pewne objawy tego zjawiska również u siebie. Reagujemy niezbyt pozytywnie na galerie zawierające dziesiątki lub setki podobnych do siebie zdjęć. Oglądamy kilka pierwszych lub losowo wybranych kadrów, a nawet rezygnujemy z wchodzenia gdziekolwiek dalej poza widok siatki miniatur, gdy tylko widzimy, że cała galeria składa się z kilkuset fotografii. Jest to naturalna reakcja obronna umysłu na przeciążenie informacją.
[kn_free]
[kn_advert]
 
Coraz częściej też po prostu szkoda nam tracić czasu na takie ilości zdjęć – nawet jeśli są one dobre. Mało jest zaś na tyle wybitnych, aby przykuwały nasz wzrok na długo. Zresztą nawet jeśli takie właśnie są, to oglądając bardzo rozbudowaną serię w pośpiechu chcąc obejrzeć je wszystkie nie zatrzymujemy się na żadnym z nich przez zbyt długi czas. Powolną i dokładną konsumpcję zastępuje nerwowe łykanie.
 

Aby ukazać klimat koncertu rockowego wystarczy nawet jedno dobrze wykonane zdjęcie. Cała ich seria nie wniesie wiele do materiału – zapewni jedynie fotografującemu szersze możliwości wyboru. Nie znaczy to jednak jeszcze, że wszystkie te zdjęcia powinny doczekać się publikacji w jednym miejscu. No chyba, że galeria jest jednocześnie wizytówką kapeli. (Fot. zaps06)

 

Niewątpliwie największe problemy z ograniczeniem liczby publikowanych przez siebie zdjęć w obrębie pojedynczej serii mają ci z nas, którym dużą trudność sprawia sama selekcja zbiorów przed ich wysłaniem do Internetu, a także ci, którzy w ogóle nie dostrzegają takiej potrzeby. Trudno jednak spodziewać się czegoś innego i sytuacja ta jest tak naprawdę całkiem zrozumiała. Co nie znaczy oczywiście, że zasługuje ona na akceptację.

Problem ten pojawia się jednak również u osób, które wprawdzie dostrzegają potrzebę selekcji zdjęć (choćby w celu odrzucenia tych nieudanych), lecz mają już problemy z wyborem tych kilkunastu lub w ostateczności kilkudziesięciu najlepszych kadrów. Wszystkie udane traktują za godne pokazania i nie potrafią zaakceptować tego, że objętość galerii powinna zostać ograniczona dla dobra jej samej oraz osób ją odwiedzających.

Rezultat popełniania opisywanego błędu można streścić jednym zdaniem: dobre zdjęcia giną w powodzi słabszych. Problem jest jednak większy i nawet jeżeli galeria zawiera same dobre zdjęcia, lecz w zbyt dużych ilościach (rzadko, ale jednak się zdarza), to i w takim przypadku siła oddziaływania pojedynczego kadru na odbiorcę ulega silnemu osłabieniu. Z dwóch powodów.

Pierwszy został już wcześniej wspomniany i to nawet kilkakrotnie: oglądający mniej czasu spędza na oglądaniu pojedynczego zdjęcia w sytuacji, gdy musi przerzucić większą ich liczbę. Drugi jest nieco bardziej złożony: nawet dobre fotografie wykonane podczas jednego wydarzenia (i nie ma tu znaczenia, czy mamy do czynienia z sesją portretową, czy też trwającym kilka dni projektem reporterskim) oglądane w dużych ilościach przejawiają tendencję do "zlewania się" w jedno doznanie. Przestają dla nas – oglądających – istnieć jako ciąg pojedynczych kadrów, a stają się strumieniem. Tracą tym samym swoją indywidualność i siłę oddziaływania. U oglądającego dochodzi natomiast do powstania uczucia przesytu.

 

Dziesięć zdjęć z wakacji nasi przyjaciele obejrzą z przyjemnością. Pięćdziesiąt przebrną z trudem. Do setki dotrwają tylko nieliczni. Oszczędźmy im tej męki. (Fot. Carl Lender)

Jeżeli oglądając jakąś galerię stwierdzamy, że zdjęcia w niej publikowane należące do jednej serii są dobre, lecz mimo to nie możemy się doczekać ich końca, to znaczy właśnie, że najprawdopodobniej jest ich za dużo lub że zostały źle dobrane.

Z ilu zatem zdjęć powinna składać się pojedyncza seria fotograficzna? Klasyczna szkoła fotoreportażu mówi nam o co najwyżej kilkunastu kadrach tworzących ciąg narracyjny, czyli opowieść. Niemniej jednak tradycyjnym medium fotoreportażu nie jest Internet, a otoczenie o znacznie mniejszej objętości – magazyn ilustrowany bądź wystawa. Poza tym nie każda seria zdjęć jest stanowi reportaż, który przecież jest bardzo specyficznym rodzajem fotografii.

Musimy zatem radzić sobie inaczej. Od czego zacząć? Przyjrzyjmy się wydarzeniu, które udokumentowaliśmy za pomocą naszych zdjęć. Niezależnie od tego, czy jest to sesja portretowa, czyjeś urodziny, wycieczka, czy też kolekcja cudownych widoków Karkonoszy zimą, powinniśmy móc określić, na ile tematyka ta może być interesująca dla oglądającego nasze zdjęcia. Czy będzie skłonny spędzić przy nich dziesięć, piętnaście minut, czy może pół godziny lub nawet godzinę? A potem, zakładając, że na jedną lub dwie minuty przypadać powinno jedno zdjęcie obliczmy, z ilu fotografii będzie się składać nasza galeria. I choć uzyskana w ten sposób liczba od kilkunastu do około sześćdziesięciu zdjęć będzie się wydawać całkiem sporą (zwłaszcza w porównaniu ze wspomnianą wcześniej "szkołą fotoreportażową"), to w przypadku galerii internetowej będzie już ona całkiem akceptowalna.

 

Najlepiej oczywiście jest wówczas, jeżeli mamy możliwość wyodrębnienia podgalerii na potrzeby pojedynczej serii zdjęć. Inne rozwiązanie zresztą nie bardzo ma sens – zdjęcia wchodzące w ramach określonego cyklu powinny dać się wyodrębnić spośród innych i taki "podfolder" (cudzysłów zamierzony, jako że w różnych serwisach fotograficznych funkcja taka może być rozmaicie realizowana i nazywana) idealnie się do tego celu nadaje.

Pozostaje jeszcze kwestia wyboru zdjęć wchodzących w skład serii. Dbajmy o to, aby były to fotografie różnorodne – uzupełniające się, lecz nie powtarzające. Jeżeli w trakcie selekcji przekroczymy założoną liczbę zdjęć, to przeprowadźmy jeszcze jedną. Jeżeli zdjęć będzie mniej, niż przyjęte maksimum, to pozostaje się nam cieszyć i nie dopychać niczego na siłę.

Jest taka możliwość, choć "odchudzanie" kolekcji zdjęć już opublikowanych to karkołomne zajęcie. W praktyce znacznie łatwiej jest przeprowadzić selekcję od nowa, usunąć starą podgalerię i założyć nową. Efekty też będą lepsze.

 



www.swiatobrazu.pl