24 marca 2015, 12:26
Autor: Jarosław Zachwieja
czytano: 9575 razy

Fotografowanie zdalne - funkcje ważne i niedoceniane

Fotografowanie zdalne - funkcje ważne i niedoceniane

Minione lata przyniosły rozwój technologiczny w obszarach, które wcześniej stanowiły tylko obiekt marzeń pisarzy SF i twórców seriali. W fotografii, gdzie jak się już od dawna przepowiadało, nie pozostało już do odkrycia nic poza coraz lepszymi matrycami i szybszymi procesorami obrazu, doprowadziło to do pojawienia się nowej grupy funkcji. Same z siebie nie były one niczym niezwykłym - ot, zaczęto robić z aparatów cyfrowych urządzenia mobilne, masowo wyposażając je w moduły Wi-Fi, NFC i Bluetooth. Pojawili się jednak i tacy, którzy doszli do wniosku, że te „dodatki” można wykorzystać do czegoś więcej, niż szybkiego wysyłania kolejnej selfie na Facebooka czy Instagrama.

Proste ostrzenie i wyzwalanie migawki

Najprostszą formą zdalnego sterowania aparatem jest wyzwolenie migawki na odległość –najczęściej połączone też z uaktywnieniem autofokusu, jeśli aparat ma włączony tryb AF. Choć czynność tę realizuje się zazwyczaj wyzwalaczem kablowym podłączanym do gniazda w korpusie aparatu (czasem tę rolę pełni tzw. multizłącze, do którego należy się zaopatrzyć w odpowiedni adapter), to jednak nie zawsze rozwiązanie takie jest wygodne.

Większość aparatów umożliwia jednak zdalne wyzwolenie aparatu za pomocą pilota. Służą do tego odbiorniki podczerwieni umieszczane z przodu korpusu i niekiedy też z tyłu dla zapewnienia większego obszaru odbioru. Aby aparat mógł z nich korzystać, konieczne jest nabycie pilota (firmowego, zamiennika lub modelu uniwersalnego – zazwyczaj spisują się bez problemu, ale zawsze warto się upewnić, czy to działa) oraz najczęściej przełączenie aparatu w specjalny tryb pracy. W tej drugiej sprawie należy poradzić się instrukcji obsługi sprzętu.

Radiowe piloty do wyzwalania aparatu na odległość stanowią raczej domenę "producentów drobnicy" z dalekiego wschodu, niż dużych fotograficznych potentatów. Urządzeń tych raczej nie warto poszukiwać na oficjalnych listach akcesoriów dla danego systemu. Dobrą wiadomością jest to, że firmy produkujące taki sprzęt opracowują go w wersjach dla wielu systemów i modeli aparatów. (Fot. Vello)

Korzystanie z pilota na podczerwień to oczywiście rozwiązanie najprostsze, ale też najbardziej zawodne. Wszystko dlatego, że wyzwalający migawkę sygnał to w gruncie rzeczy światło – spoza zakresu widzialnego. Aby więc mogło dotrzeć do aparatu i wywołać pożądaną reakcję, musi przebyć jak najkrótszą drogę, w miarę możliwości bez żadnych przeszkód (czyste pole widzenia) i nie zostać niczym zakłócone. A zakłóceniem tym może być przede wszystkim intensywne oświetlenie sceny, dlatego też piloty na podczerwień są zazwyczaj niezbyt przydatne przy fotografowaniu w plenerze za dnia. Zresztą nawet w idealnych warunkach zasięg takiego pilota rzadko przekracza kilka metrów.

Wyzwalacz na podczerwień to proste urządzenie wyposażone w jeden lub dwa przyciski (jeśli jeden, to dwupozycyjny, jak spust migawki - wciśnięcie do połowy powoduje ustawienie ostrości). Niektórzy producenci, tacy jak Nikon opracowują tego typu urządzenia dość uniwersalne: ten sam model (na zdjęciu powyżej ML-L3) pozwala wyzwalać kompakty, bezlusterkowce i lustrzanki. (Fot. yoppy)

Nie jest to oczywiście jedyny sposób. Sprytni projektanci akcesoriów fotograficznych opracowali rozmaite wyzwalacze radiowe z odbiornikami podłączanymi najczęściej do złączy wyzwalaczy przewodowych. Zasięg takiego pilota wynosi już od 10 do 100 metrów, warunki oświetleniowe sceny nie mają na jego działanie wpływu, a aparat można wyzwolić nawet przez ścianę lub pilotem trzymanym w kieszeni. Jest to jedno z tych rozwiązań, z których szczególnie chętnie korzystają fotografowie wykonujący zdjęcia płochliwych zwierząt i ptaków – zostawiają oni aparat w upatrzonym miejscu, ustawiają go do wykonania zdjęcia, a następnie obserwują "obszar łowów" z większej odległości. Gdy obiekt ich zainteresowań pojawia się w polu widzenia, wykonują najczęściej kilka zdjęć i tak powstaje materiał.

Rozwiązania dla studia

Świętym graalem fotografów studyjnych jest perfekcja – perfekcyjna poza modelki, perfekcyjne oświetlenie sceny, perfekcyjna kolorystyka obrazu, jego ostrość itd. Dzięki fotografii cyfrowej twórcy otrzymali możliwość wglądu w wykonane zdjęcie natychmiast po jego wykonaniu, jednak bardzo małe i (mówiąc oględnie) nienajlepsze wyświetlacze nie pozwalały ocenić poprawnie wielu aspektów wykonanego zdjęcia. A tymczasem w wielu studiach stały już komputery służące do przechowywania i obróbki gotowych zdjęć - mocne maszyny z wysokiej jakości, prawidłowo skalibrowanymi monitorami. Tak narodził się pomysł, który ostatecznie legł u podstaw systemów zdalnego sterowania aparatami (głównie lustrzankami cyfrowymi) za pomocą komputerów PC.

 

Aplikacja do zdalnej obsługi aparatu może stanowić doskonałe wsparcie fotografa studyjnego lub współpracującego z nim fotoedytora. Ten drugi może nawet na bieżąco podczas sesji przeglądać, sortować i dokonywać wstępnej obróbki zdjęć. (Fot. Olympus)

Idea jest prosta: aparat cyfrowy podłączamy do komputera za pośrednictwem przewodu USB (każdy aparat i każdy komputer mają odpowiednie złącza, a samo połączenie najczęściej służy do kopiowania zdjęć z karty pamięci aparatu na dysk twardy komputera), a na komputerze instalujemy odpowiednie oprogramowanie, dzięki któremu możliwe jest regulowanie kluczowych ustawień aparatu oraz podgląd wykonywanych zdjęć. Same fotografie najczęściej w momencie wykonania są automatycznie kopiowane na dysk twardy komputera, co załatwia sprawę wykonywania kopii bezpieczeństwa już w momencie naciśnięcia spustu migawki. Oczywiście program umożliwia też zdalne wyzwolenie migawki, co w przypadku fotografii studyjnej ma o tyle sens, że w wielu przypadkach (szczególnie przy fotografowaniu przedmiotów) aparat i tak jest unieruchomiony na statywie.

Najważniejsze w tego typu systemach jest jednak to, że fotograf wykorzystujący takie narzędzie ma możliwość oglądać na dużym i oferującym wysokiej jakości obraz ekranie monitora komputerowego zdjęcia zaraz po ich wykonaniu, a w przypadku korzystania z trybu Live View również w trakcie. To z kolei umożliwia pełną ocenę poprawności ustawienia świateł (w fotografii portretowej często liczą się subtelności, kórych nie widać na wyświetlaczu aparatu), kolorystyki i ostrości. Widać, że np. modelka zmrużyła oczy i konieczna jest powtórka, albo że podkład kosmetyczny na fotografii brzydko się świeci i trzeba na kilka minut pozwolić makijażystce zająć się tym problemem. Wielu fotografów studyjnych wręcz nie wyobraża sobie pracy bez tego narzędzia, szczególnie jeśli mają też pod ręką inny program odpowiedzialny za zdalne kierowanie wszystkimi obecnymi w studio lampami błyskowymi - ale to już temat na nieco inny materiał.

Bardzo już popularna aplikacja fotograficzna, jaką jest Adobe Photoshop Lightroom dysponuje własnym narzędziem do zdalnego sterowania aparatem, czyli umożliwiającym tzw. tethering. Co ciekawe, o tej funkcji potrafią nie wiedzieć nawet całkiem zaawansowani użytkownicy tego programu.

Wracając jednak do oprogramowania komputerowego służącego do zdalnego kierowania aparatem za pośrednictwem przewodu USB - najczęściej jest to software dostarczany przez producenta aparatu, np. EOS Utility Canona. Zdarzają się też jednak programy twórców niezależnych i jest to bardzo dobra wiadomość dla tych, o których producenci ich aparatów po prostu zapomnieli. Tu niezbędnymi funkcjami dysponuje np. Lightroom (dzięki grupie opcji Tethered Capure w menu File) oraz wiele innych zaawansowanych aplikacji fotograficznych. Wystarczy tylko się rozejrzeć.

Strona 1

Strona 2

Smartfony i tablety w służbie fotografii

Wprowadzenie do konstrukcji aparatów cyfrowych modułów łączności bezprzewodowej przypominało początkowo lata 2006-2007 i pojawianie się w cyfrówkach funkcji detekcji twarzy - traktowano to jako ciekawostkę o znaczeniu praktycznym jedynie dla blogerów i miłośników szybkiego wrzucania do sieci kolejnych "słit-foci", czy zdjęć jedzonych właśnie posiłków. Innymi słowy: funkcja bez większego praktycznego zastosowania, niech sobie będzie, byle nie przeszkadzała. Szczególnie, że proces konfigurowania połączenia sieciowego w takim aparacie do przyjemnych najczęściej nie należał. Od tamtego okresu minęło jednak nieco czasu i sytuacja mocno się zmieniła.

Oprócz usprawnienia procesu parowania aparatów cyfrowych z sieciami bezprzewodowymi, a przede wszystkim bezpośrednio z urządzeniami mobilnymi (wykorzystuje się w tym celu technologię zbliżeniową NFC oraz rozmaite sztuczki, takie jak sczytywanie generowanych przez aparat kodów QR) rozbudowie uległy przede wszystkim aplikacje opracowywane przez producentów aparatów dla urządzeń mobilnych. Programiki te, najczęściej przeznaczone dla systemów iOS oraz Android i oferowane nieodpłatnie w internetowych marketach tychże, nieczęsto już służą wyłącznie do przesyłania zdjęć i filmów na konta popularnych usług społecznościowych. Ich funkcjonalność jest znacznie większa, a możliwości zdalnej obsługi aparatu pełnią w tym wykazie szczególnie istotną rolę.

 

Funkcja wykonywania aparatem zdjęć za pośrednictwem połączenia bezprzewodowego Wi-Fi jest już w zasadzie standardem dla wszystkich modeli wyposażonych w możliwość komunikacji radiowej z urządzeniami mobilnymi. Najczęściej zadanie to realizuje udostępniana bezpłatnie przez producenta danego aparatu aplikacja na smartfony i tablety. (Fot. Canon)

W tym rozdziale pochylimy się bardziej nad możliwościami zdalnej obsługi aparatu za pomocą aplikacji mobilnych. Obecnie praktycznie wszyscy producenci aparatów cyfrowych mają w swojej ofercie sprzęt wyposażony w moduły łączności bezprzewodowej (łatwiej byłoby zresztą wyliczyć modele, które funkcji Wi-Fi nie mają) oraz udostępniają dla popularnych systemów mobilnych aplikacje służące do zdalnego sterowania aparatem. To natomiast, co potrafią takie aplikacje, zależy już od inwencji ich twórców, choć i w tej kwestii rynek fotograficzny doczekał się ukształtowania pewnych "standardów minimum", jakich można oczekiwać po takim narzędziu.

Po pierwsze, podgląd fotografowanej sceny na żywo – no, może prawie na żywo, ponieważ technologia przesyłu danych W-Fi narzuca niewielkie opóźnienia w wyświetlaniu. Możliwość oglądania na odległość tego, co "widzi" aparat jest obecnie normą dla aplikacji zapewniających zdalne sterowanie przez smartfon lub tablet we wszystkich bezlusterkowcach oraz lustrzankach (po włączeniu trybu Live View rzecz jasna) i bardzo ułatwia wyzwolenie migawki w odpowiednim momencie. Tak samo jest z kontrolą podstawowych parametrów ekspozycji i innych ważnych ustawień aparatu, choć tu już może pojawić się pewne ograniczenie – jeśli w danym modelu cyfrówki jakiś parametr regulowany jest za pomocą fizycznego przełącznika, to najprawdopodobniej jego programowe przestawienie będzie niemożliwe. To samo dotyczy manualnego ustawiania ostrości - w systemach, w których realizowane jest ono pierścieniem z przełożeniem mechanicznym nie należy się spodziewać, aby możliwe było zdalne ustawianie ostrości w inny sposób, niż za pomocą autofokusu.

Oprócz oficjanych narzędzi mobilnych służących do sterowania aparatem na odległość, istnieją też programy twórców niezależnych. Godnymi polecenia pozycjami na system iOS (iPhone, iPad, iPod) są DSLR camera remote free, Remote DLSR Camera control, DSLR.bot, Capture Pilot (na zdjęciu powyżej) oraz iAlpha Remote. (Fot. Richard Thompson III & Kamil Tamiola / Phase One)

Pewną nowością, dostępną w systemach w których obecne są obiektywy zmiennoogniskowe typu PowerZoom (modele z systemem elektrycznego sterowania długością ogniskowej) jest możliwość zdalnego kontrolowania stopnia powiększenia obrazu. Wymaga to oczywiście użycia odpowiedniej optyki, a często też korpusu, który będzie w stanie ją obsłużyć (jeśli nie obsługuje, to bez paniki - współpraca z systemami PowerZoom to jedna z najczęściej dodawanych funkcji w procesie aktualizacji tzw. firmware, czyli oprogramowania wewnętrznego aparatu), ale w zamian użytkownik zyskuje możliwość regulowania parametru zoom bez potrzeby dotykania aparatu, co już jest bardzo dużym ułatwieniem.

Warto też wiedzieć, że jeśli oficjalna, oferowana przez producenta naszego aparatu aplikacja z jakiegoś powodu nie spełnia naszych oczekiwań, to wcale nie musimy być na nią skazani. Tutaj również producenci niezależni opracowali swoje, często bardzo uniwersalne i współpracujące z aparatami wielu producentów, narzędzia zarówno dla urządzeń działających pod kontrolą Androida, jak i tych spod znaku nadgryzionego jabłka.

 

To tylko niewielki fragment jednej z lekcji e-kursu

"Poznaj swój aparat i fotografuj jak profesjonalista  edycja 2015".

 

 

 



www.swiatobrazu.pl