30 marca 2010, 10:04
Autor: Dawid Petka
czytano: 19411 razy

FreeAgent Theatre+ i Seagate FreeAgent Go 640GB - test

FreeAgent Theatre+ i Seagate FreeAgent Go 640GB - test

FreeAgent Theatre+ to nowa wersja streamera multimediów firmy Seagate, znanej głównie z produkcji dysków twardych. Urządzenia tego typu to stosunkowo nowa kategoria sprzętów RTV, z jednej strony wywodząca się z wieloformatowych odtwarzaczy DVD a z drugiej – z multimedialnych playerów typu iPod. Głównymi cechami tego typu odtwarzaczy jest ich kompatybilność z wieloma formatami audio-video i samodzielność pracy.

Theatre+ wpisuje się doskonale w tę konwencje, a lista obsługiwanych formatów jest naprawdę imponująca. Urządzenie odtwarza takie formaty audio jak: AAC, MP3, Dolby® Digital, DTS, ASF, FLAC, WMA, LPCM, ADPCM, WAV, OGG (i playlisty  M3U oraz  PLS);  video: MPEG-1, MPEG-2 (VOB/ISO), MPEG-4 (DivX /Xvid), DivX HD, Xvid HD, AVI, MOV, MKV, RMVB, AVC HD, H.264, WMV9, VC-1, M2TS, TS/TP/M2T i fotografie zapisane w JPEG, BMP, GIF, PNG lub  TIFF. Jak widać, raczej ciężko będzie znaleźć pliki których odtworzenie będzie niemożliwe. Również ilość złącz powinna zadowolić nawet wymagających użytkowników. Z urządzenia możemy wyprowadzić sygnał video za pomocą złącza kompozytowego, komponentowego albo HDMI, a sygnał audio – za pomocą złącza stereo, optycznego lub HDMI. Na obudowie znajdują się także dwa gniazda USB – jedno z przodu urządzenia i jedno z tyłu, złącze do podłączenia sieci oraz gniazdo zasilacza.

FreeAgent Theatre+  Seagate FreeAgent Go 640GB test

fot. Dawid Petka

Wraz z urządzeniem dostajemy wspomniany zasilacz z przejściówkami, komplet kabli i złączy, pilota zdalnego sterowania wraz z bateriami, skróconą instrukcję, gwarancję oraz płytę ze sterownikami i pełną wersją podręcznika użytkownika.

 

A jak to wszystko wygląda i działa w praktyce?


Sprzęt jest mały. Naprawdę mały. Z łatwością możemy go wpasować w istniejący już domowy system. Od razu zauważyć można też modne ostatnio wyjątkowo błyszczące wykończenie. Mimo że wygląda to naprawdę efektownie, nie wróży zbyt przyjemnych doznań estetycznych na przyszłość. Połyskliwa obudowa ma tendencje do uwidaczniania na sobie olbrzymich ilości kurzu i odcisków palców – tak więc będziemy musieli od czasu do czasu ją wyczyścić.

Streamer dostaliśmy do recenzji wraz z przenośnym dyskiem twardym Seagate FreeAgent Go o sporej pojemności 640GB. Sam dysk sprawia bardzo pozytywne wrażenie – zamontowany jest w gustownej obudowie, a jego waga i rozmiary sprawiają że jest naprawdę przenośny. Dostarczony jest wraz z, co trzeba zaznaczyć, wyjątkowo krótkim kablem USB i oprogramowaniem do zarządzania i odzyskiwania danych wgranym na dysk. Przy pracy z komputerem pamięć zachowuje się wzorowo – zgłasza się natychmiast po podpięciu, transfer plików jest szybki. Ogólnie – wszystko działa tak jak powinno. Dodatkowo praca napędu jest wyjątkowo cicha. Nie jest już niestety tak wspaniale po podpięciu do stacji dokującej – dysk nie zgłasza się tak chętnie, czasami trzeba go kilkukrotnie wpiąć i wypiąć. Na usprawiedliwienie dodać można że gdy już zadziała to robi to tak samo sprawnie jak przy pracy z komputerem. Co ciekawe – podobny problem występuje również przy podpinaniu przenośnych pamięci USB.

FreeAgent Theatre+  Seagate FreeAgent Go 640GB test

fot. Dawid Petka

FreeAgent Theatre+ po uruchomieniu zgłasza się przyjemnym, minimalistycznym menu głównym z którego możemy przejść do podmenu odpowiedzialne za odtwarzanie filmów, muzyki, zdjęć, itp. Pod względem graficznym zaprojektowane są one całkiem zgrabnie, natomiast praktyczna strona nieco zawodzi – poruszanie się w gąszczu zakładek jest mało intuicyjne, podobnie jak i samo sterowanie odtwarzaniem czy wyszukiwanie plików. Imponująca lista formatów zadeklarowana przez producenta okazała się w 100% prawdziwa.

Urządzenie radzi sobie z wszystkimi wymienionymi wyżej formatami wręcz doskonale, zwłaszcza filmy odtwarzane w wysokiej rozdzielczości robią wrażenie. Ważną informacją dla audiofilów jest to, że Theatre+ odtwarza muzykę skompresowaną bezstratnymi kodekami FLAC.


Pilot zdalnego sterowania, w który zaopatrzony jest odtwarzacz, jest mały i bardzo wygodny – doskonale leży w dłoni i pozwala na sprawny dostęp kciuka do wszystkich przycisków. Zawodzi natomiast skuteczność jego działania – pilot musi być skierowany dokładnie w kierunku odbiornika, a przy pamięci USB zadokowanej we frontowym gnieździe USB komunikacja ze stacją pod pewnymi kątami staje się niemożliwa.

FreeAgent Theatre+  Seagate FreeAgent Go 640GB test

fot. Dawid Petka


Z innych wad wymienić można brak polskiego menu i brak obsługi polskich znaków i instrukcji w naszym ojczystym języku oraz okazyjne wpadki z odczytywaniem tagów ID3 w przypadku odtwarzania plików mp3. Dla większości nie są to zbyt poważne minusy, ale sporą część potencjalnych odbiorców komunikacja w języku angielskim może odstraszać.


Podsumowując opisywane urządzenia postawić należy jedno, ale za to zasadnicze pytanie – na ile takie urządzenie jest potrzebne w domowym systemie audio-video? Cena – ok. 500zł za samą stację zmusza do myślenia. Z jednej strony konkurencję stanowi dobrze wyposażony laptop, który oferuje podobne możliwości jeśli chodzi o odtwarzanie multimediów, z drugiej – przenośne odtwarzacze pokroju Archosa, które nie dość że oferują zbliżony wybór obsługiwanych formatów, posiadają także wbudowany ekran LCD. Niektóre z nich dają nam także możliwość przechwytywania i nagrywania sygnału z telewizora bądź odtwarzacza i jest to ich naprawdę mocny punkt. Nowsze modele obsługują również Wi-Fi.

FreeAgent Theatre+ pokonuje je z pewnością ilością złącz i odtwarzaniem filmów HD, traci niestety na ograniczonej funkcjonalności sieci. Sama praca urządzenia jest jednak na wysokim poziomie, a wkomponowanie na stałe go w kompletny system kina domowego dużo wygodniejsze, niż podpinanie komputera czy przenośnego odtwarzacza.
 

 



www.swiatobrazu.pl