czytano: 7302 razy
Konkurs Fotograficzny Wpis Miesiąca - wybór dnia - Jeden model, dwa zdjęcia, dwie twarze
"Choć świat fotograficzny staje się coraz ciaśniejszy i trudno znaleźć w nim miejsce dla siebie, to jednak tu i ówdzie nadal otwierają się drzwi. Zadaniem ambitnego fotografa jest je odnaleźć" - Chris Rainier. Redakcja SwiatObrazu.pl prezentuje wyjątkowe fotograficzne wpisy, które biorą udział w konkursie "Fotograficzny Wpis Miesiąca".
O konkursie Fotograficzny Wpis Miesiąca
Fotograficzny wpis pt. "Jeden model, dwa zdjęcia, dwie twarze" autorstwa Łukasza Piecha
Ostatni weekend okazał się wyjątkowo ciepły, na tyle ciepły, że znowu jak debil kładłem się na zimnej ziemi podczas sesji. Czasem myślę, że jestem już za stary na takie akcje, bo pewnie znów będę chory. Jakoś jednak tkwi we mnie przeświadczenie, że jeśli nie ubrudzę się na sesji, to znak niechybny, iż sesja była do bani… Przy okazji pleneru w Wojtkiem dla modnego ostatnio sklepy z odlotowymi miejskimi ciuchami — UrbanFlavours, zaprosiłem tego młodego zdolnego modela na kilka portretów.
Fot. Łukasz Piech
Człowiek o 2 twarzach
Tym razem na sesję zaprosiliśmy Wojtka, który mimo tego, iż dopiero zaczyna swoją przygodę z modelingiem, wygląda jak rasowy model z kampanii Bossa! Wojtek ma oczywiście bardzo charakterystyczne fizis, co widać na załączonych zdjęciach. Ma też bardzo chlopięcą urodę. Gdyby pójść po najmniejszej linii oporu, po tzw. “warunkach", najprościej byłoby zrobić mu pare “młodzieńczych" portretów, w piegach, z szelkami, śmieszną czapką. Tak byłoby najprościej, wiec… na 100% nie poszedłbym tą drogą:)
Ustaliliśmy, że chcemy pokazać w nim faceta, wydobyć z oblicza aniołka męski charakter. Wojtek obawiał się co prawda, czy podoła, ale ja bardzo chciałem zrealizować to przedsięwzięcie. A więc postawiliśmy na kontrast. Zrobiliśmy 2 zdjęcia w bardzo podobnych warunkach, prawie identycznym kadrze i oświetleniu. A jednak diametralnie różnie. Jedno z nich to właśnie facet, twardy amerykański typ, nieco wampiryczny. Drugie – chłopiec, dorastający Harry Potter. Przy pomocy takiego kadru dysponowaliśmy tylko tym co mamy w sobie – Wojtek musiał, w obliczu braku możliwości stosowania rekwizytów czy innych środków wyrazu, które nie byłyby widoczne w tak ciasnym kadrze, grać tylko twarzą. Ja musiałem patrzeć na niego w zupełnie różny sposób i swoim okiem (no i aparatem oczywiście) wydobyć 2 skrajne wizerunki.
Czy zamysł się udał – oceńcie sami. Powyżej – amerykański wampir, poniżej – Harry Potter:)
Fot. Łukasz Piech
Strona 1
Strona 2
Po co tyle lamp?
Moim założeniem było zastosowanie bardzo ostrego, kontrastowego oświetlenia, które poprzez obrys owalu twarzy wydobędzie jej charakter. Technicznie rozwiązaliśmy to w ten sposób, iż zastosowałem lampę studyjną z beauty dishem oraz gridem, jako główne źródło światła. Jako światła kontrowe używałem jednego strip softboxa 40x150 oraz wrót z plastrem miodu. Jest to technika bardzo popularna w Stanach, szczególnie w portretach męskich czy sportowych. Bardzo często stosuje się właśnie takie światło w zdjęciach atletów, czy koszykarzy, aby podkreślic nie tylko rysy twarzy ale także rzeźbę ciała. W tych akurat portretach było to nader adekwatne, gdyż Wojtek ma po prostu genialne rysy twarzy, które warto było podkreślić. Na tło błysnąłem Canonem 430 EX II z gridem. Ostatnio bardzo lubie takie światełko, rodem z zakładu foto“ u Pana Zenka" na mieście:)Do tego wszystkiego zastosowaliśmy blendę, głównie z tej przyczyny, aby odzyskać trochę światła i odbić ją w oczy, tak aby je rozjaśnić.
Fot. Łukasz Piech
Ostatnio na Facebooku dostałem dość podchwytliwe pytanie –
po co właściwie tyle lamp??
Ok, spróbujmy to przeanalizować:
- Bez głównego światła (może) by sie obeszło, jak by dobrze blendowac – ja blenduję kijowo, wiec wolałem błysnąć dishem. Gdyby świeciły tylko tyle lampy, przy odpowiednim ustawieniu blendy, łapała by ona pewnie dość sporo światła i odbijała na twarz. Tylko jego charakterystyka nie byłaby pewnie dokładnie taka jak chciałem – duża blenda, ustawiona blisko, spowodowałaby pewnie, że mielibyśmy dość miękkie światło. Dish z gridem, dał nam twarde, skoncentrowane światło.
- Ciągnąc temat blendowania – gdyby blendować od dołu, mielibyśmy portret jak z horrorów – w Blair Witch Project zawsze świecili latarkami od dołu, ale tak chyba było to uzasadnione konwencją.
- Lampka na tlo to moja fanaberia ostatnio – lubie taka aureolke jak u pana Zenka w zakladzie foto na miescie:) Jakbym zastosował dłuższy czas, to pewnie więcej światła zastanego padałoby na tło. Więc można by się go pozbyć. Ale nie jestem pewien co stałoby się z charakterystyką głównego światła, prawdopodobnie też i na twarzy modela miałbym piękne, łagodne światło okna balkonowego. Więc znów FAIL.
- Gdyby główne światło nie miało grida, a model był bliżej tła, to zapewne też fajnie oświetliłbym tło i modela jedną lampką. Ale … patrz wyżej mój komentarz o łagodnym świetle… FAIL.
- Wiadomo wszystko można poprawić w Szopie. Ale po co? Ja jestem z tych leniwych, którzy uważają, że lepiej wszystko ustawić w aparacie, tak aby jak najmniej poprawiać w PSie. Ot takie moje pragmatyczne lenistwo…
Kminić czy nie kminić
Fot. Łukasz Piech
Pozostaje jeszcze kwestia tzw “kminienia" na sesji. Wychodzę z założenia, że znacznie lepiej przygotować sobie cały plan i oświetlenie jeszcze przed przyjściem modela, tak aby zminimalizować konieczność miotania się w popłochu między lampami już w trakcie sesji. Ideałem jest przygotowanie wszystkiego tak aby nasz model mógł po prostu wejść, zrobić dziubka albo złapać się pod boki i wyjść:) Jasna sprawa, że nie jest to zawsze możliwe, czasem sesję robimy w obcym studio, testujemy oświetlenie na swojej żonie – blondynce, podczas gdy modelem będzie facet – brunet, itd, ale ostatnimi czasy zazwyczaj staram się właśnie tak przygotowywać plan. Minimalizuje to stres, tak fotografa, jak i modela i tworzy wasz wizerunek jako fotografa. A co niemniej ważne oszczędza czas wszystkich zainteresowanych, zamiast błąkać się bezradnie po studio, robicie po prostu klatki, które chcecie i idziecie na piwo:) Jeśli np. nie fotografujecie w swoim studio, wykorzystajcie czas, kiedy wizażystka maluje waszego modela. Zazwyczaj trwa to dłuższą chwilę, więc zamiast szwędać się bezmyślnie, lub chwalić jakie to zdjęcia się ostatnio nie zrobiło, warto zakasać rękawy i wszystko ustalić:)
Na zdjęciu obok, Asieńka wykazuje się właśnie w roli wizażystki, maluje, czesze, pudruje i takie tam:)
Ale co? czyli ustawić i fajrant? A gdzie kreatywność?
Nie oznacza to wcale, że nie warto eksperymentować– jestem daleki od takich rad. Oczywiście jeśli zrobicie kadry, które chcecie, mamy znacznie więcej czasu na wszelkiego rodzaju próby i eksperymenty!
Operacja Dubaj II — wieści z frontu
Fot. Łukasz Piech
Wszystko już prawie gotowe, za tydzień kolejna foto-wizyta w Dubaju. Bardzo cieszę się zwłaszcza na to, iż poznam Martina Prihode, którego zdjęcia z Indii po prostu uwielbiam. Jego podstawową domeną jest oczywiście praca z fotografią mody (Vouge, GQ), jednak jego indyjskie portrety są po prostu genialne i przypominają mi bardzo pracę Joey L z Afryki, jeśli chodzi o podobny rodzaj wrażliwości na człowieka.
Na pracach i filmikach Berta Stephani uczyłem się tak naprawdę fotografii, kiedy zobaczyłem jego film z sesji z biegaczem w masce gazowej, opadła mi kopara na dłuugie tygodnie. Więc dla mnie to zupełnie jak podróż do Mekki…
Postanowiłem też porobić trochę miejskich widoczków pod okiem Davida Ninghtingale, którego prace uwielbiam. To dość brawurowa decyzja, bo nic a nic nie wiem o tym, jak robi się takie zdjęcia… Jeszcze nigdy nie fotografowałem architektury, albo przynajmniej bardzo mało, i powiem szczerze, że ciut się tego obawiam. Ale człowiek uczy się całe życie i zająłem się fotografią właśnie po to żeby się rozwijać!! Więc pierwsze, nieudolne próby zapewne już niebawem na blogu:)
www.swiatobrazu.pl