czytano: 8631 razy
Lustrzanka z interwałometrem zrobiła zdjęcia swojemu złodziejowi
Miał być time-lapse, a w efekcie wyszła dokumentacja "zbrodni". Alessandro Della Bella chciał przy pomocy trzech lustrzanek zrobić ciekawą animację nocnego nieba, ale jeden z aparatów został skradziony. Dwa pozostałe udokumentowały to wydarzenie. Najciekawsze jest jednak to, że ten zawłaszczony przez złodzieja przez cały czas zwalniał migawkę.
Alessandro rozstawił swoje aparaty w lokalizacji, która wydawała mu się wystarczająco odludna. Na tyle, żeby lustrzanki mogły spokojnie stać i robić swoje przy pomocy interwałometrów. Ich właściciel zdecydował się natomiast wybrać w międzyczasie na urodziny znajomego.
Po powrocie jednego z aparatów nie było. Na szczęście dwa pozostałe zarejestrowały ruchy złodzieja, światło jego latarki i dokładny czas wejścia i wyjścia z górskiego domku. Della Bella powiadomił policję, dostarczając im tyle szczegółów, ile tylko był w stanie.
Dokładna godzina przywłaszczenia aparatu nie pomogła bezpośrednio w ujęciu złodzieja. Informacja przydała się, ale sama w sobie nie była dostateczna. Dopiero gdy złodziej pojawił się w miejscu publicznym ze skradzioną lustrzanką i statywem, przechodnie dali znać lokalnym władzom. Niedługo później udało się ująć mężczyznę.
Po odzyskaniu sprzętu Alessandro był w stanie dokończyć swoją animację poklatkową, a całą wyżej opisaną historię może wykorzystać w celach promocyjnych. Zresztą, kto by tego nie zrobił, zwłaszcza przy time-lapse o tak wysokiej jakości?
[kn_advert]
Źródło: PetaPixel
www.swiatobrazu.pl