18 września 2012, 09:08
Autor: Agata Zachwieja
czytano: 4025 razy

Ograniczenia wyzwalają kreatywność – Giles Duley fotograf na paraolimpiadzie w Londynie

Ograniczenia wyzwalają kreatywność – Giles Duley fotograf na paraolimpiadzie w Londynie

7 lutego 2011 roku brytyjski fotograf Giles Duley wybrał się na pieszy patrol razem z amerykańskimi żołnierzami w południowym Afganistanie. Wszedł na minę. Nastąpiła eksplozja. Wybuch urwał mu obie nogi. Szrapnel odciął lewą rękę, uszkodził ramię i klatkę piersiową. Był w stanie krytycznym.

Przewieziono go do Anglii, gdzie spędził 45 dni na oddziale intensywnej opieki. Płuca i wątroba przestawały pracować. Rodzina zdążyła się już z nim pożegnać. Jego stan się ustabilizował. Pojawiła się wizja poprawy i wielu miesięcy dalszego leczenia.

Ministerstwo Obrony wyjątkowo podjęło decyzję o przeniesieniu Guleya, cywila, do Defence Medical Rehabilitation Centre w Headley Court – jednego z zaledwie kilku ośrodków w Wielkiej Brytanii, który leczy pacjentów z wielokrotnymi amputacjami. Przez 19 miesięcy przeszedł ponad 30 operacji i jako osoba bardzo niezależna z trudem znosił wojskowy dryl ("Nigdy nie pracowałem dla nikogo i nagle czuję się jak z powrotem w szkole. To było coś, z czym przez całe życie walczyłem").

Chcąc odzyskać chociażby pozory kontroli nad własnym życiem, Duley wziął aparat i zaczął fotografować sam siebie. Stąd pomysł na czarno-biały autoportret "Grecki posąg". "Wielu ludzi chciało mi zrobić zdjęcie, ale wiedziałem, że to będzie ich wizja mojej osoby. Chciałem pokazać, jak naprawdę to wygląda. Ludzie, którzy oglądają greckie posągi nigdy nie mówią "och, jaka szkoda, że są uszkodzone".

Giles Duley amputacja Paraolimpiada Afganistan mina
fot. Giles Dulet/bbc.co.uk


"Chciałem wrócić do dni, kiedy byłem fotografem mody i zrobić sobie takie zdjęcie, jakie robiłem kiedyś dla Vogue. Byłem tą samą osobą, co kiedyś, ale ludzie traktowali mnie inaczej, ponieważ byłem na wózku inwalidzkim. To zdjęcie pokazuje, co czułem w środku, moją wewnętrzną siłę."

Giles Duley powrócił do pracy. Jego pierwszym zleceniem była Paraolimpiada w Londynie, gdzie fotografował techników i protetyków zajmujących się wózkami inwalidzkimi oraz protezami zawodników. Brytyjczyk przyznaje, że to zlecenie pokazało mu, jak wiele jeszcze musi się nauczyć, jako osoba z amputowanymi 3 kończynami. "Moja druga ręka była również zmiażdżona. Trzymanie aparatu przez dłuższy czas jest po prostu bolesne, dlatego szukam jakiegoś mniejszego i lżejszego sprzętu. Nie mam odpowiedniego refleksu, jak spoglądam przez wizjer tracę równowagę. Muszę być realistą. Patrzę na swoją pracę z ostatnich 10 lat i wiem, że teraz nie potrafiłbym tego zrobić. Nie mógłbym żyć w squacie z dzieciakami z ulicy w Ukrainie. Nie mogę pójść na pieszy patrol w Afganistanie. To nie jest kwestia złego nastawienia. Ja po prostu nie mam nóg – a to oznacza, że nie mogę robić tych rzeczy."

 

Giles Duley amputacja Paraolimpiada Afganistan mina
fot. Giles Dulet/bbc.co.uk

Mimo wszystko Duley wierzy, że z czasem utrata kończyn raczej wzbogaci jego pracę jako fotografa. "Kreatywność rodzi się z ograniczeń" mówi. "Dobrym przykładem jest kino. Alfred Hitchcock musiał znaleźć sposób na kreowanie napięcia bez pokazywania go wprost, a teraz dzięki efektom komputerowym możesz pokazać wszystko. Nie mogę się poruszać tak jak kiedyś, nie mogę robić zdjęć pod pewnymi kątami, więc muszę fotografować w inny sposób – ale te ograniczania mogą być dla mnie swoistą zaletą. Chodzi o empatię. Muszę się skupiać bardziej na relacjach z ludźmi. Jestem przekonany, że będę w tym lepszy niż kiedyś."

Giles Duley amputacja Paraolimpiada Afganistan mina

 

Giles Duley amputacja Paraolimpiada Afganistan mina

 

Giles Duley amputacja Paraolimpiada Afganistan mina

 

Giles Duley amputacja Paraolimpiada Afganistan mina

Fot. Giles Dulet

W późniejszym okresie tego roku, Duley planuje powrócić do Afganistanu, by dokończyć zlecenie, w czasie którego odniósł obrażenia – zdjęcia rannych w wyniku działań wojennych w szpitalu prowadzonym przez międzynarodowe organizacje charytatywne.

Ma nadzieję, że zdjęcia te staną się częścią dużego projektu dokumentującego długotrwały efekt, jaki wojna wywiera na życie milionów ludzi na całym świecie, których podobnie jak jego dosięgła przemoc machiny wojennej, ale których jej tryby nie złamały.

"Nie jestem fotoreporterem wojennym. Zawsze pokazywałem konsekwencje konfliktów zbrojnych. Chcę pokazać żołnierzy, o których nic nie słychać od czasów II Wojny Światowej, którzy stracili kończyny, ludzi, którzy cierpią na zespół stresu pourazowego po wojnie w Wietnamie.  Można by to potraktować jako środek do zrobienia kariery, ale jeżeli uda mi się przeprowadzić ten projekt w ciągu najbliższych kilku lat, będę mógł wtedy szczerze powiedzieć, że zrobiłem coś ważnego i wówczas odejść."

[kn_advert]



www.swiatobrazu.pl