7 stycznia 2013, 17:30
Autor: Jarosław Zachwieja
czytano: 5747 razy

Ostatni pstryk mody - sprzętowe obsesje. Nareszcie jest w czym wybierać

Ostatni pstryk mody - sprzętowe obsesje. Nareszcie jest w czym wybierać

Okres przełomu starego i nowego roku tradycyjnie już traktowany jest przez wszystkich jako okazja do wszelkiego rodzaju zestawień i podsumowań. Ja na łamach tego felietonu nie odpowiem raczej w pełni na pytanie, czym ważnym zaznaczył się w fotografii i technikach wideo rok ubiegły i czego możemy się spodziewać w tym, który właśnie nadszedł. Ten temat jest po prostu zdecydowanie zbyt rozległy. Mimo to reaktywując goszczący już niegdyś na łamach SwiatObrazu.pl cykl pt. Ostatni pstryk mody, spróbuję przyjrzeć się jednemu, ale za to ważnemu zagadnieniu z interesującego nas poletka – różnorodności dostępnych aparatów fotograficznych.


Minęło 12 lat od momentu, gdy firma Canon pokazała swoją lustrzankę, oznaczoną symbolem EOS-D30 i w ten sposób symbolicznie otworzyła erę amatorskiej fotografii cyfrowej wyższego rzędu. Wprawdzie cena, jaką należało wówczas zapłacić za ten aparat była wysoka (nieco ponad 3000 dolarów, mniej więcej tyle, co obecnie Canon EOS 5D Mark III czy Nikon D800), lecz nie tak astronomiczna jak innych lustrzanek cyfrowych tego okresu.
 

ostatni pstryk mody sprzętowe obsesje nareszcie jest w czym wybierać felieton publicystyka lustrzanka kompakt bezlusterkowiec
Już dawno minęły czasy, gdy fotograf z takim lub podobnym aparatem cyfrowym musiał być znakomicie opłacanym profesjonalistą. Choć ceny wysokiej jakości optyki pozostają na niezmiennym, wysokim poziomie, to kwota, jaką należy zapłacić za wysokiej jakości korpus z matrycą małoobrazkową spadła od pierwszych lat XXI wieku wielokrotnie. (Fot. Mike Baird)

 

Upłynęło sporo czasu. Sprzęt taniał i stawał się coraz bardziej dostępny, a funkcje dostępne do tej pory tylko w sprzęcie dla zawodowców, stały się bardziej powszechne. Nie zmieniała się natomiast szczególnie oferta aparatów zarówno dla amatorów, jak i zawodowców. Było szybciej, więcej, lepiej, taniej, ale w dużym stopniu tak samo. Gdzieś po drodze zaginęły tylko tzw. hybrydy, czyli duże aparaty kompaktowe wyparte przez tanie lustrzanki, a kompakty z obiektywami typu hiperzoom uległy znacznemu zmniejszeniu. Rynek mocno się spolaryzował – były kompakty i były lustrzanki (no i gdzieś tam jeszcze Leica). O dawnej różnorodności znanej z czasów analogowych można było pomarzyć.

Zwiastunem zmian było pojawienie się w 2006 roku pierwszych bezlusterkowców, jednak oczekiwanie na prawdziwe urozmaicenie rynku było znacznie dłuższe. Proces ten rozpoczął się na dobre jakieś dwa lata temu, a apogeum nastąpiło właśnie w minionym, 2012 roku. Cóż takiego się wówczas stało? Tak naprawdę nic szczególnego – proces, o którym piszę nie składa się ze zbyt wielu "milowych kroków", ani nie ma bohaterów, o których branżowe media piszą i mówią całymi miesiącami. To raczej zjawisko, które sprawiło, że kupujący aparat bardziej niż do tej pory powinien określić swoje potrzeby i zainteresowania, ponieważ czeka go wybór jednego spośród bardzo wielu modeli, a każdy z nich może się dobrze sprawdzić w zupełnie różnym obszarze zastosowań. Nawet lustrzanki uważane za aparaty najbardziej uniwersalne ze wszystkich w pewnych polach musiały oddać palmę pierwszeństwa innym konstrukcjom.

[kn_advert]

Co się pojawiło i czemu to takie istotne?

Najbardziej przyczynił się do tego wszystkiego oczywiście rozwój bezlusterkowców i to rozwój w wielu różnych kierunkach. Pojawiły się takie konstrukcje, jak Canon EOS M, Nikon 1 J2 czy Pentax Q10 bliskie kompaktom i kierowane głównie do zwolenników kompaktów chcących "czegoś więcej, ale tak samo" (złośliwi twierdzą, że nie wiedzących tak naprawdę czego chcą), oraz konstrukcje bardzo zaawansowane i skierowane do zdecydowanie bardziej wymagających, takie jak znakomicie przyjęty Olympus OM-D E-M5 czy dość niesamowity Fujifilm X-Pro1, którym to modelem jak się wydaje firma chciała (i chce nadal) nawiązać równorzędną walkę z dalmierzowcami Leiki (o pewnej elitarności tego systemu może świadczyć fakt, iż pierwsze zaprezentowane dla niego szkła były konstrukcjami stałoogniskowymi). Do tego bezustannie rozwija się oferta "typowych" bezlusterkowców, czego najlepszym przykładem są najnowsze Sony NEX-y, czyli modele NEX-5R i NEX-6 wyposażone w układ AF działający podobnie do tych spotykanych w lustrzankach. Coś dla siebie znajdą tu zarówno miłośnicy minimalizmu, jak i produktów nawiązujących wyglądem do klasycznych aparatów analogowych oraz zarówno zwolennicy malutkich aparatów z wymienną optyką, jak i sprzętu niewiele mniejszego od lustrzanek. Pełen przekrój zastosowań.
 

ostatni pstryk mody sprzętowe obsesje nareszcie jest w czym wybierać felieton publicystyka lustrzanka kompakt bezlusterkowiec
Pojawienie się aparatów bezlusterkowych zapoczątkowało zmiany, jednak prawdziwym momentem zwrotnym było pojawienie się większego zróżnicowania sprzętu w obrębie samej rodziny bezlusterkowców. Tylko dzięki temu, że grupa ta zróżnicowała się na linię masową, sprzęt bardziej zaawansowany oraz modele zupełnie wyjątkowe, takie jak Fujifilm X-Pro1, była możliwa większa specjalizacja niektórych sektorów rynku. (Fot. Fujifilm)

 

Za niespodziankę wypada uznać praktycznie zupełne wycofanie się firmy Sony z rynku DSLR – choć nie zostało to ogłoszone oficjalnie, to nikt nie ma chyba wątpliwości, że japoński producent zamierza porzucić tradycyjne Alfy na rzecz aparatów z linii SLT. I to właśnie tam mogą szukać odpowiedniego sprzętu dla siebie miłośnicy fotografii reporterskiej i sportowej, którzy nie chcą kupować ciężkich i potwornie drogich korpusów pokroju Canona EOS-1Ds, a potrzebują bardzo szybkiego trybu seryjnego oraz działającego w nim skutecznie układu AF z dobiegaczką. Premiera wyposażonego w przetwornik formatu 36×24 mm modelu Sony SLT-A99 była w tej kwestii swoistą kropką nad "i".

Rynek klasycznych lustrzanek cyfrowych oczywiście również nie pozostał w tyle, a nawet rozwinął się o nowe konstrukcje kierowane do innych odbiorców. Profesjonaliści otrzymali Nikona D4 i (wreszcie!) Canona EOS-1D X, który po długich perypetiach trafił w końcu na sklepowe półki. Serca naprawdę wymagających fotografów podbiły aparaty Nikon D800 i D800E oraz Canon EOS 5D Mark III. Amatorzy uraczeni zostali natomiast bardzo udanymi korpusami, takimi jak Canon EOD 650D, Nikon D3200, czy Pentax K-30. I wreszcie wraz z Nikonem D600 i Canonem EOS 6D odżyło marzenie o niedrogiej lustrzance małoobrazkowej dla mas.
 

ostatni pstryk mody sprzętowe obsesje nareszcie jest w czym wybierać felieton publicystyka lustrzanka kompakt bezlusterkowiec
Choć wielu fotografów-tradycjonalistów nie chce przyjąć tego do wiadomości, pojawienie się alternatywy w postaci niewielkich cyfrówek z wymienną optyką spowodowało, iż wielu amatorów wymagających od swojego sprzętu dobrej funkcjonalności i wysokiej jakości obrazu pożegnało się z lustrzankami i zakupiło mniejsze, lżejsze i sprawiające mniej problemów praktycznych aparaty bezlusterkowe. (Fot. Olympus)

 

Zresztą w kwestii przetworników obrazu również segment aparatów kompaktowych przeżywa chyba obecnie swoje "ożywcze tchnienie" za sprawą powrotu twórców do idei "mały aparat – duża matryca". Oczywiście ukoronowaniem tego trendu są dość niesamowite aparaty Sony Cyber-shot DSC-RX1, czyli aparat kompaktowy ze stałoogniskowym, jasnym obiektywem 35mm/f2 oraz układem CMOS formatu 36×24 mm, ale i inni producenci mogą się pochwalić ciekawymi konstrukcjami. Przykłady można mnożyć: Canon PowerShot G1 X z matrycą o przekątnej 1,5 cala, Fujifilm XF1 oraz inne aparaty z matrycą formatu 2/3 cala (wydawałoby się, że zupełnie już zapomnianym), jednocalowy Sony DSC-RX100, czy wreszcie Leica X2 oraz kompletnie odświeżone Sigmy DP1 i DP2, a więc aparaty kompaktowe formatu APS-C.

A jeśli mowa już o niemieckiej legendzie z czerwoną kropką, to nie można też nie wspomnieć o jednym z najdziwniejszych aparatów minionego roku, czyli Leice M-Monochrom. Aparat ten, podobnie jak mocno "wizerunkowy" Sony DSC-RX1 należy do tych konstrukcji, o których dużo się mówi, choć mało kto decyduje się na zakup – i to nie tylko z uwagi na wysoką cenę. Matryca 36×24 mm w tym dalmierzowcu pozbawiona została filtru RGB, przez co aparat służy do wykonywania wyłącznie zdjęć czarno-białych, za to o znakomitej ostrości i dynamice tonalnej.

 

Co to wszystko dla nas oznacza?

Brałem niedawno udział w pewnej dyskusji. Jeden z bywalców znanego i mi forum technologicznego (fotografia nie była głównym elementem zainteresowania jego bywalców, niemniej jednak stanowiła ona ważny i często przewijający się motyw) zainteresowany był kupnem niewielkiego, w miarę możliwości niedrogiego aparatu cyfrowego z wymienną optyką. Jak to często bywa w takich przypadkach dyskusja szybko przerodziła się (częściowo przynajmniej) w spór o wyższości Świąt Bożego Narodzenia, nad Świętami Wielkiej Nocy, ponieważ argumenty były rzeczowe, a sama wymiana zdań kulturalna to i ja sam chętnie wziąłem w niej udział, obserwując uważnie rozwój wydarzeń.
 

ostatni pstryk mody sprzętowe obsesje nareszcie jest w czym wybierać felieton publicystyka lustrzanka kompakt bezlusterkowiec
Czy fotograf-entuzjasta jadąc na wakacje musi koniecznie robić zdjęcia ciężką, nieporęczną lustrzanką, bo tylko ona zapewni mu odpowiednią jakość zdjęć i tylko ona jest "prawdziwym aparatem cyfrowym godnym wymagającego fotografa"? Oczywiście, że nie. Zwłaszcza teraz, gdy również w sektorze bardziej zaawansowanego sprzętu wybór jest większy, niż kiedykolwiek do tej pory. Oczywiście nadal będziemy widywać przy okazji rozmaitych wydarzeń ludzi obwieszonych sprzętem niczym choinki, lecz jak się zdaje, będzie to coraz rzadszy widok. (Fot. Richard Taylor)

 

Co ciekawe, mało kto z dyskutantów zauważył rzecz chyba najważniejszą: w takich okolicznościach potencjalny nabywca bardziej niż do tej pory powinien określić zakres swoich fotograficznych zainteresowań. A więc nie tylko to, jak dobrze dany aparat leży nam w rękach (od dawna twierdzę, że jest to najważniejsze kryterium wyboru – jakość zdjęć, z uwagi na wyrównany, wysoki poziom konkurujących ze sobą produktów nie jest już tak ważna, jak kiedyś), ale też to, co i jak chcemy fotografować. Fotograf portretowy czy krajobrazowy wybierze sobie inny sprzęt, niż miłośnik makro lub też Street Photo, bądź osoba, która szuka "aparatu z wymienną optyką na wakacje". Oczywiście najbardziej poszkodowani są w tym względzie ci, którzy szukają aparatu do wszystkiego.

A może nie? Oni po prostu mogą wybierać jak dotąd. Natomiast niewątpliwie wszyscy ci, którzy mają ściśle określone (lub chociaż dominujące) zainteresowania mogą poszukać sobie czegoś, co pomoże im realizować fotograficzne pasje znacznie lepiej. I to właśnie na taki powrót sprzętu o nieco większej specjalizacji czekali chyba wszyscy, którzy kilkadziesiąt lat temu fotografowali takimi aparatami, jak Olympus OM-4 Ti, czy dalmierzowce Contaxa. Jednak na konstrukcje tak specyficzne, a przy tym łatwo dostępne, jak aparaty do zdjęć panoramicznych czy inne, nieznane nam jeszcze konstrukcje przyjdzie nam zapewne jeszcze trochę poczekać.

 

 

 

"Ostatni pstryk mody – sprzętowe obsesje" to cykl artykułów felietonistycznych serwisu SwiatObrazu.pl, którego zadaniem jest ukazywanie obecnego rynku foto-wideo z punktu widzenia redaktora będącego jednocześnie użytkownikiem i pasjonatem aparatów cyfrowych i kamer wideo. Prezentowane na łamach tego cyklu tezy stanowią tylko ilustrację poglądów autora i niekoniecznie muszą zgadzać się z poglądami innych członków redakcji.

 

 



www.swiatobrazu.pl