6 grudnia 2013, 09:16
Autor: Zygmunt Novák
czytano: 12578 razy

Przepis na zdjęcie Olympusa: Zaplecze kuchenne

Przepis na zdjęcie Olympusa: Zaplecze kuchenne

W poprzednim odcinku naszego cyklu poznałeś kilka sposobów na dostosowanie fotografowanej potrawy do wymogów zdjęcia. Danie przygotowane do jedzenia, choć robi na nas dobre wrażenie, sfotografowane bez pewnych zabiegów nie będzie aż tak atrakcyjne i apetyczne na zdjęciu jak to, które zostało poddane stylizacji.

Są różne podejścia do tematu stylizacji potraw. Pewnie pierwsze co przychodzi Ci na myśl to zasłyszane z różnych źródeł "mało etyczne" sposoby poprawiania wyglądu, jak wykorzystywanie bejcy do drewna w celu uzyskania efektu upieczonego mięsa, uzyskiwanie połysku owoców za pomocą lakieru bezbarwnego czy używanie oleju silnikowego jako substytutu sosu. Te i inne ekstremalne efekty są stosowane np. w fotografii reklamowej, gdzie produkt musi być wyjątkowo dobrze "podkręcony". Przykłady? Choćby zdjęcia dla popularnych marek fast food. Zwykle są to duże produkcje, przy których pracuje ekipa złożona z kilku osób. Znasz taki napis "sugestia podania" na etykiecie produktu? Produkt wewnątrz opakowania powinien być tym samym, który prezentuje zdjęcie. Jeśli nie, bo np. pasztet nie zawiera dodatków ze zdjęcia, dodatkowych przypraw itd. to wtedy całość "załatwia" ta znana formułka. Opakowanie to niemy sprzedawca. 

 

Zdjęcie, które wykonałem kiedyś podczas podróży. To było moje danie, nazwy już nie pamiętam, ale smak – tak. Wyglądało apetycznie bez dodatkowej stylizacji i ustawiania światła. Wykorzystałem naturalne światło słoneczne, wpadające z prawej strony na taras.

Prawdę mówiąc stylizacja żywności to dość szerokie pojęcie, bo może to być właśnie użycie efektów "niejadalnych" ale także, zupełnie "niewinne" dołożenie kilku elementów dekoracyjnych, jak choćby listka bazylii. Stylizowanie także polega na takim przygotowaniu kompozycji na talerzu, aby wyglądała naturalnie ale jednocześnie estetycznie i zachwycająco. Wbrew pozorom samo ładne podanie potrawy nie jest wystarczające na potrzeby fotografii.  Stylista żywności to osoba, która doskonale zna sposoby na to, by uczynić danie przed obiektywem wyjątkowo apetycznym. To ogromna wiedza o tym jak powinno fotografowane jedzenie wyglądać i ogromne doświadczenie, poprzedzone wieloma pomysłowymi eksperymentami. Wypracowanie jej trwa latami i pracą przy wielu sesjach, dlatego prawdziwymi sekretami styliści nie dzielą się tak łatwo. Każdy zresztą ma swoje sprawdzone patenty. W fotografii kulinarnej na własne potrzeby raczej nie będziesz zatrudniać stylisty. Choćby z powodu ograniczonego budżetu blogowych sesji.

 

Niektóre z moich przyborów do stylizowania potraw. Przydadzą Ci się na pewno pęsety, pędzelki, nożyki, kleszcze. Czasem taśma klejąca lub klej, szpilki, spinacze biurowe, plastelina, żyłka i inne.

 

Jeśli pracujesz w studio musisz zorganizować sobie zaplecze kuchenne i wyposażyć je niezbędny sprzęt. Wyposażenie oczywiście zależy od tego jak bardzo będą skomplikowane potrawy, które będziesz fotografować. W większości przypadków na pewno będzie potrzebna lodówka, płyta grzejna lub kuchenka gazowa, kuchenka mikrofalowa, piekarnik. Prostszym jednak dla Ciebie podejrzewam, będzie zorganizowanie studia w domowej kuchni lub w jej pobliżu. Pisałem o tym w pierwszej części. Jesteś wtedy w tej komfortowej sytuacji, kiedy w dobrze wyposażonej i zorganizowanej kuchni nie będzie niczego brakować do ugotowania potrawy. Okazuje się jednak, że przybory i materiały, które na co dzień służą do czego innego tym razem mogą Ci się przydać do przygotowania i stylizowania jedzenia przed obiektywem.

Pęsety – mała i duża, obie pozwolą Ci z dużą precyzją układać elementy np. sałatki z poprzedniego odcinka. Taka zabawa czasem przypomina grę w bierki. Chodzi o to, by nie zniszczyć całego ułożenia jednym niezręcznym ruchem. 

Nożyk biurowy – jest z reguły dużo ostrzejszy niż duży nóż kuchenny. Jeśli będziesz potrzebować ukroić równe kawałki np. marchewki, sprawdzi się doskonale.

Kleszcze – nimi możesz wyprostować i powyginać spinacz biurowy lub drut stalowy tak, żeby był stabilną podpórką jakiegoś fragmentu dania, albo ściągał ku sobie i przytrzymywał "rozchodzące" się np. tuszki śledzia

 

 Szpilką możesz przymocować ser lub wędlinę do kanapki. Pamiętaj usuń ją po sesji, kiedy zamierzasz zjeść to, co sfotografowałeś!

 

Szpilką - możesz przymocować do kanapki piękną różyczkę zwiniętą z wędliny.

Oliwa lub olej w kubeczku - posłuży do pomalowania na błyszcząco np. pieczonej nóżki kurczaka. Kubeczki plastikowe, najlepiej przezroczyste w większej ilości przydadzą Ci się na różnego rodzaju dodatki, sosy, przyprawy, zioła itd. które musisz mieć pod ręką podczas dekorowania jedzenia. Pamiętaj, powinieneś działać szybko, więc nie ma czasu na organizowanie ich w trakcie sesji.

Opalarką elektryczną - możesz przyrumienić mięso, stopić ser czy uzyskać pożądany efekt na powierzchni pizzy. Taka prosto z pieca nie będzie tak fotogeniczna jak tak "skonstruowana" pod zdjęcie.

 

Opalarka elektryczna rodem z warsztatu może się przydać także w kuchni.

 

Palnikiem gazowym - i stalowym prętem zrobisz piękne przypieczone ślady rusztu na steku z grilla. Możesz do tego celu użyć także prostej części grzałki elektrycznej.

Gliceryna lub gliceryna z wodą - dają krople, które pięknie utrzymują się na powierzchni owoców i nie spływają tak szybko jak woda. Efekt kropli na butelce utrzymywał się kiedyś przez tydzień, kiedy pozostawiłem butelkę po sesji czekając na akceptację zdjęć przez klienta.

Zraszaczem do kwiatów - możesz nanieść na sałatę, warzywa lub owoce mgiełkę drobnych kropel, jakie tworzy naturalna rosa.

Plastelina – bardzo uniwersalny materiał. Posłuży jako podpórka, obciążnik, wypełniacz, tymczasowy klej.

Żyłka – spróbuj sfotografować jednym strzałem wpadającą wiśnię do salaterki, bez montowania dwóch zdjęć. Oczywiście możesz upuszczać owoc i liczyć na łut szczęścia. Możesz też zawiesić wiśnie za ogonek, a za tło wybrać powierzchnię softboksu. Spróbuj sam.

Jak sprawić, aby jedzenie wyglądało na jeszcze gorące, parujące na zdjęciu? Pierwszy sposób – musisz się bardzo spieszyć, dodatkowo najlepiej jeśli jeszcze wychłodzisz studio przed sesją. Jest to sposób bardzo "etyczny", ale tak na prawdę trudny do zrealizowania w rzeczywistości. Pamiętaj: parę lub dym widać lepiej, gdy z tyłu znajduje się ciemne tło. Kadzidełko zupełnie dobrze może imitować parę. Jeszcze lepszy efekt uzyskasz stosując nawilżacz ultradźwiękowy z rurką doprowadzającą mgłę w odpowiednie miejsce, albo żelazko na parę do prasowania np. wiszących firanek.

 

Źródłem sztucznej pary w Twoim studio może być ultradźwiękowy nawilżacz powietrza.

 

Strona 1

Strona 2

Dynia w roli głównej - zapraszam na zupę dyniową.

Po tym "smakowitym" wstępie, kiedy odsłoniłem trochę kulisy, niekoniecznie kuchennych działań nad jedzeniem, spróbuję Cię jednak zaprosić na zupę dyniową. Prześledźmy zatem wspólnie jak przebiegały przygotowania i sesja zdjęciowa.

Dlaczego zupa dyniowa? Po pierwsze smaczna, po drugie ma ładny kolor, po trzecie akurat teraz na targu były do kupienia piękne pomarańczowe dynie. Nie mogłem sobie odmówić.

 

Dynie kupiłem na krakowskim Kleparzu. Część musiała mieć piękny miąższ – to na zupę. Inna – w całości, musiała mieć ładny kształt – to na dekorację.

Przygotowanie zupy jest proste. Po usunięciu pestek kroję dynię na drobne kawałki, przyrządzam bulion i na nim gotuję. Kawałki są miękkie juz po kilku minutach, głównym celem są jednak zdjęcia, więc skupiam się na konsystencji i kolorze zupy. Zadbałem jednak o jej dobry smak tak, żeby ta część, która nie weźmie udziału w sesji nadawała się do jedzenia. Rzeczywiście, okazała się całkiem smaczna i pożywna.

 

Jeśli nie fotografujesz w swojej kuchni, musisz zadbać o kuchenne wyposażenie w studio.

 

Jak typową zupę krem po zagotowaniu, jeszcze gorącą rozdrobniłem blenderem. Starałem się utrzymać dużą gęstość zupy dostosowując proporcje bulionu i dyni. Jeśli okazałaby się za rzadka do zdjęć, przygotowania musiałbym zacząć od nowa. Jeśli będzie za gęsta – łatwo ją rozcieńczyć. W takim przypadku zawsze dzielę przygotowaną zupę na dwie lub trzy części, żeby mieć zapas, gdy się pomylę z proporcjami lub zepsuję stylizację niewłaściwym ułożeniem śmietany.

Zanim zacznę przygotowywać danie, jak już Ci wcześniej wspominałem cała aranżacja musi być już gotowa. Postanowiłem użyć bardzo prostej kompozycji. Stare surowe dechy mają piękną fakturę i oświetlone lekko ciepłym światłem oddają przyjemną, spójną z kolorem zupy barwę. Dla podkreślenia koloru dyniowego użyłem kontrastującego z nim granatowego talerza. Do oświetlenia całej sceny użyłem dwóch lamp studyjnych. Światło tylne-górne stanowił softboks 90x180, światło boczne plaster miodu skierowany bezpośrednio na środek talerza. Dodatkowo cienie rozjaśniała srebrna blenda zamocowana w uchwycie na statywie z prawej strony. Podczas fotografowania pierwszy plan czyli dekorację doświetlałem kierowanym ręcznie, srebrnym odbłyśnikiem.

 

Do sesji zupy dyniowej użyłem Olympusa OM-D E-M5 z obiektywem zoom 12-50mm/3.5-6.3. Cała scenografia i światło były gotowe przed nalaniem zupy na talerz.

 

Kolor zupy dyniowej po ugotowaniu był zbyt mało intensywny i na zdjęciach wyszedłby blado. Dlatego konieczne było zabarwienie jej na "lepszy" kolor. Pierwszym pomysłem była kurkuma – okazał się nietrafiony. Zawsze w takim przypadku wybieram kilka wariantów, dzięki czemu jeśli rzecz jest dla mnie nowa, mogę szybko wypróbować alternatywne sposoby. Tym razem w pogotowiu miałem jeszcze świeży, jednodniowy sok marchwiowy i galaretkę brzoskwiniową w proszku. Na szczęście efekt z sokiem z marchwi okazał się trafiony i nie musiałem uciekać się do bardziej radykalnych sposobów.

I tym razem konieczna była pewna sztuczka techniczna. Zaplanowałem, że na środku będzie dekoracja ze śmietany i listka bazylii. Z doświadczenia wiem, że taka dekoracja wcale nie musi długo pływać po powierzchni. Zbudowałem więc z drutu i kawałka dyni podest na dekorację, który miał się schować pod powierzchnią. Jego wysokość sprawdzam wcześniej nalewając czystą wodę na talerz. Podstawka nie powinna pływać. Zapewnia to ciężki drut stalowy. Kolor nie powinien się odróżniać tak, żeby nie prześwitywał spod powierzchni. Tę kwestię zapewniła oryginalna barwa surowego kawałka dyni.

 

Konstrukcja podtrzymująca dekorację. Jej wysokość trzeba ustalić wcześniej nalewając wodę.

 

Gdy wszystko jest gotowe, kolor zupy odpowiedni, aparat ustawiony, elementy dekoracji w zasięgu ręki, możemy wypełniać talerz. Czasu nie będzie wiele, zupa dyniowa ostygnie i zmieni wygląd, a wtedy całą operację trzeba będzie powtórzyć.

 

Nalewanie zupy na talerz już na planie. Uwazaj, żeby nie pochlapać brzegów talerza.

 

Dodatki, śmietana, grzanki, pestki dyni – wszystko musimy mieć pod ręką. Czasu na układanie jest mało.

 

Wszystko gotowe? Można strzelać. Pierwsze zdjęcie i podgląd live view na ekranie Olympusa pozwala ocenić kadr, kompozycję, jeszcze raz zachowanie światła i efekt trzymanego w ręku małego odbłyśnika, który ma podświetlić dekorację z bazylii i śmietany. Aparat w trybie M, ostrość ustawiam dotykowo, za pomocą ekranu wskazuję, w którym miejscu ma być punkt ostrości.

 

Olympus OM-D E-M5, obiektyw 12-50mm/3,5-6.3. Parametry  ISO200, 1/3s, f/5.8, ogniskowa 40mm. Światło ciągłe. Lekko "ciepłe" ustawienie balansu bieli powoduje, że zdjęcie jest słoneczne.

 

Olympus OM-D E-M5, obiektyw 12-50mm/3,5-6.3. Parametry  ISO200, 1/125s, f/16, ogniskowa 40mm. Światło błyskowe.

 

Aparat i ustawienia jak w poprzednim zdjęciu. Różnica polega na lepszym doświetleniu ręcznym odbłyśnikiem pierwszego planu, bazylii i dyni w lewym górnym rogu.

 

Takie sesje mają to do siebie, że fotografowany produkt szybko traci swój pierwotny wygląd. Grzanki zaczynają namakać i pęcznieją, śmietana coraz bardziej rozpływa się na granicy połączenia z zupą, a sama zupa jako zawiesina rozdrobnionego warzywa zaczyna się rozwarstwiać. Pod innym kątem te zmiany są łatwiej dostrzegalne.

 

Olympus E-PL5, obiektyw 45mm/1.8. Parametry  ISO200, 1/60s, f/1.8. Światło ciągłe.

 

Mimo że drugi aparat miałem przygotowany, nawet z przykręconą drugą płytką statywową, czas szybko mijał i zanim ustawiłem Olympusa E-PL5 z obiektywem 45mm/1.8, zmiany były coraz bardziej widoczne. Mimo że powstała ciekawa kompozycja z cząstką dyni na pierwszym planie i w układzie pionowym, tym razem bez dodatków zdjęcie należałoby powtórzyć albo poddać gruntownemu retuszowi. Chodzi o lewą stronę powierzchni zupy, gdzie faktura nie jest jednorodna. Ważna i wymagająca stylizacji za pomocą np. wykałaczki jest linia styku zupy i talerza. Należy ją wyrównać. Może nie udać się za pierwszym razem i całość będzie wymagała ponownego nalania zupy i ułożenia dekoracji. To często żmudna praca wymagająca wiele cierpliwości. Dobrym sposobem jest zapewnienie sobie drugiego identycznego talerza, który w przypadku błędu skróci nam czas aranżacji planu od nowa. Chciałem pokazać wpływ rozmycia tła i pierwszego planu na odbiór zdjęcia. Udało mi się to dzięki bardzo jasnemu obiektywowi Olympusa. Na ostatniej fotografii widać bardzo piękną, małą głębię ostrości jaką zapewniła mi 45, przy przysłonie 1.8.

Jeśli jeszcze nie przygotowałeś swojego kuchennego studia, postaraj się skompletować najpotrzebniejsze rekwizyty i wyposażenie fotograficzne. W kolejnym odcinku za tydzień czekają na Ciebie zadania fotograficzne. 

 

Wykorzystany w artykule materiał zdjęciowy został przygotowany przez Zygmunta Novaka.

 

 



www.swiatobrazu.pl