16 grudnia 2011, 08:46
Autor: Patrycja Siwiec
czytano: 2416 razy

Skuteczna współpraca bydgoskich fotoreporterów

Skuteczna współpraca bydgoskich fotoreporterów

Fotoreporterzy zazwyczaj pracują na swój rachunek, jednak w tym przypadku pokazali, na czym polega zawodowa solidarność.

Wielozadaniowość to coś, co charakteryzuje pracę fotoreportera. Uważne obserwowanie wydarzenia, szybkość reakcji, a przy tym doskonała znajomość sprzętu, wyłapywanie najlepszych ujęć. Kolejnym zadaniem, a raczej obowiązkiem jest (niestety) baczne obserwowanie i pilnowanie sprzętu.  Nie zawsze jest to takie proste, o czym przekonał się Robert Sawicki.

Bydgoski fotoreporter miał w zwyczaju posługiwać się dwoma aparatami. Podczas gali bokserskiej w hali Łuczniczka, w trakcie kulminacyjnego pojedynku między Krzysztofem " Diablo" Włodarczykiem, a Portorykańczykiem Francisco Palaciosa, kiedy uwaga wszystkich była skierowana na ring, jeden z aparatów Roberta Sawickiego został skradziony. Mężczyzna znajdował się w specjalnej strefie przeznaczonej dla dziennikarzy, gdzie teoretycznie osoby nieupoważnione nie miały wstępu. Złodziej nie mógł wybrać lepszego momentu. Każdy z obecnych dookoła ringu fotoreporterów był skoncentrowany na zrobieniu jak najlepszego zdjęcia. Gdy poszkodowany zorientował się, że nie ma przy sobie drugiego aparatu, zgłosił kradzież na policję. Funkcjonariusze mogli niewiele zrobić, ponieważ na kamerach przemysłowych sprawca był słabo widoczny. Z pomocą przyszli koledzy po fachu, którzy dokładnie przejrzeli własne zdjęcia z tego samego wieczoru. Na podstawie jednego z nich policjanci namierzyli sprawcę. Niezbitym dowodem była fotografia, na której widać jak ktoś kręci się wokół aparatu Roberta Sawickiego. Oskarżony początkowo nie przyznawał się do winy. W trakcie przeszukania jego mieszkania nie znaleziono skradzionego aparatu. Ostatecznie złodziej przyznał się do zarzucanego mu czynu. Ukarano go grzywną w wysokości 500 zł. Prokurator chce również sześciu miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu na 3 lata.

To nie pierwsza tego typu sytuacja, kiedy przypadkowe zdjęcie jest dowodem przestępstwa. Pozostaje brać przykład z grupy bydgoskich fotoreporterów, gdyż dzięki ich współpracy udało się schwytać sprawcę. Solidarność kolegów okazała się  skuteczniejsza niż działania policji.

 

 



www.swiatobrazu.pl