4 listopada 2007, 11:24
Autor: Anna Cymer
czytano: 7740 razy

Barokowa Lavazza na 2008 rok

Barokowa Lavazza na 2008 rok

Nowy Rok za pasem, więc producenci kalendarzy znów mają pełne ręce roboty. A ci, dla których kalendarz jest dziełem sztuki, zaczynają wypuszczać pierwsze plotki na temat nowego produktu. W tym gronie prym wiodą Pirelli i Lavazza.

Kalendarz – to przedmiot przydatny, praktyczny, który służy rok, po czym trafia na śmietnik. Tak myśli większość ludzi – zarówno tych, którzy kalendarzy używają, jak i tych, którzy je produkują. Są jednak wyjątki. Do tych najbardziej oczywistych, znanych i głośnych wielbicieli kalendarza jako czegoś wyjątkowego, należą firmy Pirelli i Lavazza.
Pirelli od 1964 roku (z przerwą w 1967 i 1975-1983), co roku wydaje zestaw 12 kart, na których prezentują się piękne, najczęściej rozebrane panie (rzadko zdarza się wyjątek od tej reguły), sfotografowane przez znanych i modnych fotografów. Bo dla autora zdjęć zaproszenie do współpracy z Pirellim jest dowodem na to, że w komercyjnym świecie ma już swoje miejsce.
 


fot. Finlay MacKay, Kalendarz Lavazza 2008

Firma produkująca opony swoją markę buduje poprzez stworzenie produktu pięknego, fascynującego i niedostępnego (jak wiadomo limitowana ilość kalendarzy trafia w starannie wyselekcjonowane ręce). „Używa” do tego pięknych kobiet – sfotografowanych w lekko erotyczny sposób, bardzo estetycznie, przez znanych, cenionych fotografów. I – co ciekawe – na żadnym ze zdjęć nie pojawiają się produkty firmy.
Nieco inaczej ma się sprawa z kalendarzem Lavazza. Wydawany od 1993 roku, od kilku lat staje się coraz bardziej sławnym i cenionym w świecie sztuki przedmiotem. Ta firma jednak stawia na zupełnie inną estetykę. Zatrudnia fotografów, których wyobraźnia jest większa niż przeciętnego twórcy i którzy nie boją się kreować obrazów wizjonerskich i nieco szalonych.

Tak jak w kalendarzu Pirelli znajdziemy zdjęcia „klasyczne” – dobrze zrobione, estetyczne, raczej spokojne i co roku dość podobne do siebie, tak Lavazza woli barokowy przepych i bogactwo detali. I mimo że każda z osób (trudno powiedzieć o nich „modelki i modele”, bo często osoby te z modellingiem nie mają nic wspólnego) występujących na zdjęciach ma w ręku filiżankę z charakterystycznym logo, wśród wizjonerskiej scenografii może się ona nieco „zagubić”.

Każde wydanie kalendarza ma swój motyw przewodni. W ubiegłym roku był to obraz wyimaginowanego miasta, w którym od dawna pożądany ład i sprawiedliwość wprowadziła grupa zmysłowych, uwodzicielskich heroin. W 2008 roku zdjęcia kreują świat, w którym dobrze czułyby się pewne siebie, odważne, dynamiczne kobiety o aspiracjach nie tylko arystokratycznych, ale wręcz królewskich.

Dlatego też z każdej karty kalendarza „wylewa” się przepych: aksamity, brylanty, luksusowe przedmioty, a nawet małe zwierzęta, elegancko ubrane, pozostające na usługach dumnych i bardzo bogatych bohaterek zdjęć. Oczywiście każda z tych pań rozkoszuje się filiżanką kawy, która staje się dopełnieniem nieprzyzwoitego więc luksusu, który ją otacza. Trudno na pierwszy rzut oka ogarnąć wszystkie detale, przedmioty, drobiazgi, które poukrywał na swoich zdjęciach młody (ur. w 1973 roku) szkocki fotograf, Finlay MacKay.

Barokowy przepych, feeria kolorów i niezwykła witalność, bijące z każdej fotografii, ustawiają kalendarz z 2008 roku w ciągu bardzo konsekwentnie kreowanego stylu Lavazzy, dla której zdjęcia robili w ostatnich latach Erwin Olaf, David LaChapelle, Eliott Erwitt czy Ellen Von Unwerth.
I szkoda tylko, że przy wszystkich różnicach, które dzielą kalendarze Pirellego i Lavazzy, jedno je łączy: niedostępność dla zwykłego śmiertelnika.

Zdjęcia z kalendarza można zobaczyć na www.lavazza2008.com



www.swiatobrazu.pl