16 sierpnia 2009, 22:01
Autor: Anna Cymer
czytano: 5535 razy

Co nam daje historia?

Co nam daje historia?

We wrześniu, w 170. rocznicę ogłoszenia wynalazku fotografii w stołecznym Muzeum narodowym będzie można zobaczyć wystawę fotografii dawnej pt. „Światłoczułe”.

Nie oszukujmy się – tego typu wystawy nie cieszą się wielką popularnością. Bo pokazuje się na nich fotografię dawną, która choć niektórych fascynuje, większość odbiorców śmiertelnie nudzi. Portrety wykonane w technice dagerotypu, pejzaże w bromoleju, kalotypie i albuminy – chyba nikogo nie obrażę, jeśli stwierdzę, że większości współczesnych posiadaczy cyfrówek te nazwy nic nie mówią.

Pewnie każdy pamięta z czasów szkolnych, gdy mówiło się „A po co ja się mam tego uczyć, na co mi się to w życiu przyda?”. Często te słowa padały przy okazji lekcji historii. No bo przecież my żyjemy tu i teraz, czasy są inne, po co nam wiedza o losach Mieszka I albo o Wojnie Trzydziestoletniej? To samo można powiedzieć o sztuce. Każdy, kto się zajmuje jej tworzeniem, mógłby powiedzieć: „Co mnie obchodzi historia sztuki? Ja tworzę swoje dzieła, nie potrzebuję wiedzieć, co namalował ktoś 200 lat temu. Jeszcze powiedzą, że go naśladuję!”

I podobnie jest z fotografią. Wielu ambitnych (pod względem własnej twórczości) amatorów, a często i zawodowców, nie chodzi na wystawy i nie interesuje się dziejami sztuki, którą się zajmuje. Gdy w maju brałam udział w Przeglądzie Portfolio podczas FotoFestiwalu w Łodzi spośród ok. 30 osób, z którymi rozmawiałam dwie lub trzy miał wobec mnie tylko jedno żądanie: powiedzieć im, gdzie mają iść, żeby zrobić sobie wystawę. Okazało się bowiem, że te osoby nie mają pojęcia o tym, jakie są w Polsce galerie! Ani nie chodzą na wystawy, ani nie interesują się przeszłością fotografii, nie znają nazwisk klasyków ani współczesnych artystów. Żyją i „tworzą” w takim kompletnym oderwaniu od świata.

Ja sama nie umiem chyba prosto wyjaśnić, dlaczego wiedza o przeszłości jest potrzebna współczesnym twórcom. Jest to dla mnie po prostu oczywiste. Może jest to ważne chociażby po to, żeby wiedzieć, że coś, co wymyśliliśmy przed chwilą i uważamy za przełomowe i  oryginalne, zrobił już ktoś 100 lat temu? Fakt, że fotografia teraz przeniosła się do świata cyfrowego i bromoleje, kalotypie, a nawet zwykłe zdjęcia na negatywach robi dziś tylko garstka zapaleńców, w żaden sposób nie zwalnia z tego, żeby mieć choć elementarne pojęcie o historii fotografii.
Oczywiście nie wiemy jeszcze, jak będzie wyglądała wystawa w Muzeum Narodowym w Warszawie. Wiemy tyle, co w informacji prasowej:
”Spośród blisko 70 000 fotografii przygotowano na wystawę 800 prac. Z jednej strony ilustrują one najciekawsze spuścizny, wśród których znajdują się zbiory zdjęć pisarzy Józefa Ignacego Kraszewskiego i Elizy Orzeszkowej, a także artystów Józefa Brandta i Olgi Niewskiej. Z drugiej strony prezentują dwa wybrane zagadnienia, budzące obecnie największe zainteresowanie, a mianowicie fotograficznej reprodukcji dzieła sztuki oraz fotoreportażu”.
Mam nadzieję, że twórcy tej wystawy zrobią wszystko, aby na wystawę przyciągnąć młodych posiadaczy cyfrówek – bo sądzę, że im najbardziej przyda się zobaczenie, jak kiedyś się robiło zdjęcia i po co.
 



www.swiatobrazu.pl