czytano: 6470 razy
Cyfrowa ciemnia w aparacie z Olympusem - kreator kolorów i krzywa tonalna
Korekty kolorystyki i tonalności obrazu to najczęściej wykonywane na gotowych zdjęciach - we wszelkich formatach - czynności edycyjne. Jak się jednak okazuje, można je też przeprowadzić przed naciśnięciem spustu migawki podczas kadrowania sceny, jeśli tylko aparat wyposażony jest w tym celu w odpowiednie narzędzie. Pod tym względem aparaty Olympusa wypadają szczególnie korzystnie na tle wielu swoich konkurentów. W dzisiejszym odcinku omówimy dwie funkcje stanowiące pod tym względem o szczególnej atrakcyjności nowszych modeli bezlusterkowców tej marki dla wszystkich, którzy chcą otrzymywać idealnie wykończone zdjęcia wprost z aparatu.
Kontrola świateł i cieni
Zobacz też pozostałe artykuły wchodzące w skład cyklu
Część pierwsza: Filtry artystyczne - co to jest, jak działa, jak tego używać?
Część druga: Balans bieli dla fotografów-artystów i fotografów dokumentalistów
Część trzecia: Tryby obrazu i gradacja - podstawowe narzędzie kontroli i kontrastu kolorystyki zdjęć w aparacie
Nie trzeba wcale odwoływać się do technik efektowych, ani szukać wsparcia w wyszukanych filtrach artystycznych, aby zrobić dobry użytek z zawartych w aparacie funkcji cyfrowej kontroli obrazu fotograficznego bądź filmowego. Drobne, przeprowadzane przez nas regularnie czynności korekcyjne, takie jak rozjaśnianie cieni, regulowanie nasycenia kolorów czy eksperymenty z dodawaniem do zdjęcia efektu tonowania, równie dobrze jak w Photoshopie można też przeprowadzić w aparacie. Zalet takiego rozwiązania jest wiele, jednak największą z nich jest to, że korekta potraktowana jako część procesu twórczego i zaplanowana jeszcze przed wykonaniem zdjęcia ma w większym stopniu szansę stać się czymś przemyślanym i współdziałającym z kompozycją i ekspozycją zdjęcia. Tymczasem wiele zabiegów przeprowadzanych z poziomu wygodnego fotela w naszej pracowni staje się w istocie efekciarstwem albo też próbą desperackiego ratowania nie do końca udanego kadru. Planując te zabiegi od samego początku łatwiej będzie nam uniknąć pułapek czyhających na mniej doświadczonych miłośników cyfrowej obróbki zdjęć.
Wspólną cechą obydwu narzędzi – oczywiście poza tym, że są to uzupełniające się wzajemnie funkcje "edycji zdjęcia przed jego wykonaniem" – jest ich główna lokalizacja, którą (przynajmniej w aparatach z rodziny OM-D, ponieważ póki co tylko tam znaleźć można obydwie te funkcje) stanowi tzw. menu multifunkcyjne. Jest to drugi powód, dla którego ich omówienie zdecydowaliśmy się przeprowadzić w ramach jednego odcinka cyklu "Cyfrowa ciemnia w aparacie z Olympusem". Nie bez znaczenia pozostaje również fakt, iż są one po prostu bardzo wygodne w obsłudze i choćby z tego powodu warto je wypróbować.
[kn_advert]
Przydatne narzędzie w czytelnej formie
Czy poprawiając zdjęcia w programie graficznym korzystacie z narzędzia krzywej tonalnej? O ile tylko świadomie nie wybieracie prostszej alternatywy w postaci Poziomów (ang. Levels), to zapewne tak. Możliwość niezależnej modyfikacji tonalności jasnych i ciemnych partii obrazu to podstawowe narzędzie decydujące o użyteczności edytora graficznego dla każdego fotografa, a Krzywe (ang. Curves) zapewniają pod tym względem nie tylko dużą elastyczność, ale też doskonale ilustrują co i w jaki sposób zostało zmienione.
W najprostszej odmianie, modyfikującej luminancję czyli jasność obrazu wykres krzywej jest prosty do oswojenia: na osi poziomej jest skala tonalna wejścia, czyli tego, co rejestruje matryca aparatu, a na pionowej znajduje się skala wyjścia czyli rozkład tonów w postaci ostatecznej zdjęcia. Wykres zaczyna się w lewym dolnym rogu, gdzie znajdują się obszary tonów ciemnych i rozwija się w prawo oraz w górę na tony jasne. I teraz następuje najlepsze – sam wykres krzywej to zgodnie z nazwą po prostu linia. Jeśli jest ona prosta, ustawiona pod kątem 45 stopni i rozciąga się od jednego narożnika pola do drugiego, to zdjęcie nie jest w żaden sposób modyfikowane. Jeżeli natomiast jakikolwiek fragment wykresu zostanie wygięty, to odpowiadający mu obszar tonalny zdjęcia (odczytywany z osi poziomej) jest modyfikowany w taki sposób, że wygięcie w górę powoduje rozjaśnienie danej partii obrazu, a wygięcie w dół – przyciemnienie.
I tak na przykład lewa część wykresu wygięta w górę powoduje rozjaśnienie cieni, a prawa część wygięta w dół to korekta obszarów zbyt jasnych. Z kolei kształt linii przypominający spłaszczoną literę S jest bardzo często stosowany w praktyce przez osoby pragnące wzmocnić siłę oddziaływania obrazu, ponieważ powoduje on zwiększenie kontrastu fotografii. Efekt jest bardzo wyraźny i łatwo z nim przedobrzyć, dlatego warto używać go ostrożnie i z wykorzystaniem narzędzi diagnostycznych o których już za chwilę.
No dobrze, ale co ma wspólnego krzywa tonalna z cyfrową ciemnią w aparatach Olympusa? Otóż bardzo wiele, ponieważ już od czterech lat jest to narzędzie, które pod nazwą Kontrola świateł i cieni występuje w bezlusterkowcach tej marki, czyli aparatach należących do rodzin OM-D i PEN. Nie zapewnia ono wprawdzie aż tak dużej swobody jak Krzywe w Photoshopie (nie miałoby to sensu i byłoby zapewne mocno niewygodne w obsłudze), ale pozwala bez przeszkód korygować niezależnie jasność jasnych i ciemnych partii obrazu z natychmiastowym podglądem efektów naszych działań.
Gdzie to można znaleźć?
W przypadku aparatów z rodziny Olympus OM-D twórcy uznali najwyraźniej, że funkcja taka zasługuje na odpowiednie wyróżnienie. Z tego też powodu przycisk Fn2, gdzie domyślnie przypisana jest multifunkcja (małe menu z kilkoma narzędziami, w tym omawianymi tutaj Kontrolą świateł i cieni oraz Kreatorem kolorów) oznaczony jest piktogramem przedstawiającym wykres krzywej tonalnej. Jego długie naciśnięcie połączone z obrotem pokrętła kontrolnego powoduje wybór interesującej nas opcji (domyślnie Kontrola świateł i cieni), natomiast krótkie naciśnięcie wywołuje element ostatnio używany.
Dalej już jest naprawdę prosto. Na ekranie aparatu lub w wizjerze pojawia się duży wykres korekty tonalnej wraz z opisem działania kontrolek. Jedno pokrętło reguluje stopnień korekty tonów jasnych, natomiast drugie, tonów ciemnych. Sama korekta ma charakter 15-stopniowy (siedem stopni ujemnych, siedem dodatnich i oczywiście ustawienie neutralne), a wszelkie zmiany w ustawieniach widać od razu nie tylko na wykresie, ale też w obrazie podglądu. Nie można chyba prościej i bardziej intuicyjnie.
Jeśli chodzi o aparaty z rodziny Olympus PEN to trzeba przyznać, że omawiana funkcja jest dość dobrze ukryta. Jeśli jednak choć raz jej użyjemy, to dostęp do niej stanie się dla nas czymś zupełnie oczywistym. W celu uzyskania dostępu do niej (występuje w modelach należących do rodziny Olympus PEN zaprezentowanych w 2011 roku i później) należy uaktywnić narzędzie kompensacji ekspozycji, a następnie naciskając przycisk INFO przełączyć się pomiędzy ogólną korektą jasności obrazu oraz cyfrowym regulowaniem osobno świateł i cieni. Narzędzie to nie ma wprawdzie tak ładnej i czytelnej formy graficznej jak w aparatach z rodziny OM-D, ale umożliwia dokładnie to samo i dysponuje identycznym zakresem działania od -7 do +7 dla obu grup tonalnych.
Ostrzeganie przed prześwietleniami i niedoświetleniami też działa!
Precyzyjna korekta tonalności różnych obszarów sceny wyłącznie na podstawie tego, co widzimy na ekranie LCD aparatu przypomina loterię – i to taką bardziej przypominającą rosyjską ruletkę - szczególnie jeśli efekty oglądamy na wyświetlaczu aparatu przy intensywnym oświetleniu zewnętrznym. Zapewne dlatego właśnie projektanci z firmy Olympus tworząc narzędzie o nazwie Kontrola świateł i cieni sprawili, aby korzystający z niego użytkownik miał do dyspozycji dwa podstawowe narzędzia służące do kontroli poprawności stopnia naświetlenia zdjęcia: histogram oraz wskaźniki obszarów prześwietlonych i niedoświetlonych.
Obydwa wspomniane przed chwilą pomoce w trybie korekty obszarów jasnych i ciemnych działają natychmiastowo, ukazując użytkownikowi efekty jego poczynań na bieżąco, co umożliwia łatwą ocenę stanu "przed i po". Dodatkowo w aparatach z rodziny OM-D histogram po uruchomieniu Kontroli świateł i cieni nanoszony jest na pole wykresu krzywej, dzięki czemu łatwiejsza staje się ocena, czy lepiej byłoby poddać zmianom obszary jasne, czy ciemne. Trzeba tylko pamiętać o tym, aby wybrane przez nas narzędzie kontrolne (histogram lub podgląd prześwietleń i niedoświetleń) uaktywnić przed włączeniem opisywanej w tym artykule funkcji.
Kreator kolorów
Drugie z opisywanych w tym artykule narzędzi jest znacznie nowsze i występuje jedynie w aparatach bezlusterkowych z rodziny OM-D począwszy od 2013 roku, czyli modeli E-M1, E-M10 oraz E-M5 Mark II (co w gruncie rzeczy oznacza "we wszystkich za wyjątkiem pierwszej piątki"). Sądząc też po dosyć ciepłym jego przyjęciu przez recenzentów i nabywców będzie to funkcja nawet jeśli nie rozwijana, to na pewno obecna w kolejnych modelach. I słusznie, ponieważ w dobrych rękach potrafi się ona okazać całkiem użyteczna. Warto ją więc poznać.
[kn_advert]
Nie tak nowy pomysł w zupełnie nowej oprawie
Narzędzie o którym mowa nosi nazwę Kreatora kolorów i pozwala kontrolować nasycenie barw na zdjęciu oraz dodawać do kolorowego (tylko!) obrazu dominantę o określonym odcieniu. Łącząc ze sobą te dwa elementy można uzyskać bardzo ciekawe rezultaty, począwszy od kolorystyki typowej dla starych filmów negatywowych, przez rozmaite stylizacje przydatne w fotografiach o bardzo różnorodnej tematyce, aż po czystą zabawę lub korygowanie problemów powodowanych przez niewłaściwe oświetlenie sceny.
Najważniejszy w tym narzędziu jest jednak nie jego pomysł (podobne zadania realizują również inne funkcje spotykane w różnych modelach aparatów), lecz interfejs zaprojektowany z myślą o maksymalnej wygodzie, stałym podglądzie sceny i obsłudze dwoma pokrętłami. Po włączeniu Kreatora oczom fotografującego ukazuje się barwne koło w obrębie którego znaleźć można punkt symbolizujący aktualny stan funkcji: odległość od środka koła symbolizuje nasycenie barw zdjęcia (im bliżej zewnętrznej krawędzi, tym wyższe, środkowy szary pierścień symbolizuje wartość neutralną, zaś centrum koła to obraz praktycznie zupełnie monochromatyczny). Z kolei obrót punktu wokół koła umożliwia zdefiniowanie dominanty na zasadzie nieco podobnej do tej, jak w filtrze artystycznym Częściowy kolor ustala barwę dominującą – z tą różnicą, że tu dostępnych jest aż 29 ustawień filtra barwnego oraz oczywiście ustawienie neutralne.
Kontrola koloru odbywa się jednym pokrętłem sterującym, natomiast korekta nasycenia – drugim. Kreator kolorów umożliwia wzmocnienie nasycenia o maksymalnie trzy stopnie i osłabienie o cztery stopnie, co w połączeniu z ustawieniem neutralnym daje łącznie 8 ustawień nasycenia. Łącznie jest tu więc aż 240 kombinacji, z których każda daje nieco inne efekty, ponieważ nawet przy maksymalnie obniżonej saturacji zdjęcia rozkład jasności w kadrze nieco się zmienia na skutek działania filtrów barwnych, jeszcze przed osłabieniem nasycenia barw.
Oczywiście tak użyty kreator kolorów nie przeszkadza w korzystaniu z innych, bardziej "fotograficznych" narzędzi, jak balansowanie bieli, korekta ekspozycji, format obrazu, czy tryb pracy migawki. Jest natomiast inne ograniczenie związane z samą naturą tego narzędzia, o którym chcielibyśmy opowiedzieć teraz nieco więcej.
Nie łączy się z trybami obrazu i należy o tym pamiętać!
Z technicznego punktu widzenia Kreator kolorów funkcjonuje na równi z trybami obrazu (http://www.swiatobrazu.pl/cyfrowa-ciemnia-w-aparacie-z-olympusem-tryby-obrazu-32192.html), obok których zresztą występuje na liście wywoływanej z poziomu dostępnych w aparacie menu podręcznych. Z tego powodu nie można połączyć działania Kreatora z innymi trybami, filtrami artystycznymi, ani też nie da się go uruchomić w niczym, czego użycie powoduje przełączenie aparatu na określony tryb obrazu (nie działa na przykład z programami tematycznymi). Warto przy tym zauważyć, że przełączenie się na Kreator z poziomu listy trybów nie daje dostępu do panelu kontrolnego tego narzędzia – w tym celu trzeba już posłużyć się tradycyjną metodą, czy przyciskiem multifunkcji.
Połączenie Kreatora kolorów z trybami obrazu ma też jednak swoją dobrą stronę: ustawienie narzędzia jest zapamiętywane, a przy tym użytkownik może w każdej chwili wrócić do normalnego trybu pracy, a następnie powrócić z powrotem do kreatora przy niezmienionych ustawieniach. A wszystko to bez potrzeby sięgania do multifunkcji.
Bez dobrego wyświetlacza i wizjera EVF ani rusz
Przedstawione w tym tekście funkcje, oprócz tego, że bardzo atrakcyjne dla osób ceniących pełną kontrolę obrazu bez potrzeby włączania komputera, mają jeszcze jeden wspólny mianownik: żadna z nich nie miałaby sensu, gdyby dysponujące nią aparaty nie zostały wyposażone w wysokiej jakości ekran LCD i/lub wizjer elektroniczny. Jest to, jak wiemy, cecha charakterystyczna dla opcji cyfrowej korekty obrazu na etapie wykonywania zdjęcia (w tradycyjnym, lustrzankowym wizjerze optycznym po prostu nie dałoby się ocenić, jak będzie się prezentowało gotowe zdjęcie), ale w przypadku narzędzi opisywanych w tej części cyklu "Cyfrowa ciemnia w aparacie z Olympusem" jest znacznie poważniej.
Wszystko rozbija się o precyzję wyświetlania konieczną do oceny efektów działania tak subtelnych narzędzi. O ile bowiem efekt działania filtrów artystycznych w rodzaju Cross process czy Dramatycznej tonacji widać od razu i bez problemów, o tyle już dobór właściwej dominanty, nasycenia czy korekty tonalności wymaga, aby to co widać na ekranie, w jak największym stopniu odpowiadało rzeczywistości. Również interfejs samego narzędzia powinien w jak najmniejszym stopniu przesłaniać obraz, a zmiany powinno być widać natychmiast po ich wprowadzeniu. Tak na szczęście w przypadku aparatów z rodzin Olympus PEN i OM-D właśnie jest. Stan obu narzędzi podczas ich regulowania można też łatwo resetować poprzez dłuższe naciśnięcie przycisku OK i jest to przy okazji najwygodniejszy sposób, aby przekonać się, jakie efekty na zdjęciu przynosi w danej sytuacji ich użycie.
www.swiatobrazu.pl