28 grudnia 2008, 12:25
Autor: Anna Cymer
czytano: 5024 razy

Czym odmierzać czas w Nowym Roku

Czym odmierzać czas w Nowym Roku

Gdyby perspektywy na kolejny rok szkicować na podstawie kalendarzy, szczególnie tych najsłynniejszych, 2009 nie rokowałby najlepiej.

W dobie telefonów komórkowych, zawierających w sobie nie tylko aparat fotograficzny, ale i kompas, gps, odtwarzacz muzyki i filmów oraz podręczne biuro, coraz mniej osób używa tradycyjnych kalendarzy. Zawsze jednak, gdy zbliża się koniec roku, rynek zalewany jest kolejnymi zbiorami zdjęć na każdy miesiąc.
Jedne dostaje się jako gadżet reklamowy, inne kupuje ? czy to jako prezent, czy myśląc o dekoracji ściany w mieszkaniu. Faktem jest, że wizyta w każdej księgarni od połowy grudnia do 1 stycznia zawsze kończy się zderzeniem z ogromnym stojakiem na kalendarze.

Od banału do oryginału ? w kalendarzowym asortymencie panuje wielkie bogactwo. Nawet w podgrupie kalendarzy fotograficznych znaleźć można te pełne ?ikon? z magazynów mody,  najsłynniejszych zdjęć reporterskich lub przeglądów ?the best of? wszystkich chyba znanych światowych klasyków. Ale są też ?oryginały?, odpowiadające aktualnym potrzebom (mniej lub bardziej prawdziwym) ludzkości. Tak więc w tym roku triumfy popularności święcą kalendarze z dwunastoma portretami Baracka Obamy. Prezydent elekt uśmiechnięty na każdy miesiąc.


Barack Obama na Nowy Rok, na rok 2009, źródło: www.calendars.com

Jednym z najbardziej chyba ?wyeksploatowanych? kalendarzowo fotografów jest Ansel Adams, którego fotograficzne czarno-białe pejzaże (szczególnie widoki Yosemite Valley) podobają się szczególnie. Tak jak kobiece sylwetki Gustawa Klimta, krajobrazy Vincenta van Gogha i nenufary Claude?a Moneta, tak i pejzaże Adamsa czy urodziwe modelki Helmuta Newtona i Richarda Avedona ? to absolutna kalendarzowa klasyka.


Ansel Adams na rok 2009, źródło: www.calendars.com

Na drugim biegunie (przynajmniej teoretycznie) od kalendarzy dla ?zwykłego zjadacza chleba?, sprzedawanych w księgarniach są kalendarze wydawane tylko dla specjalnie wyselekcjonowanych odbiorców. Kalendarze ekskluzywne, których podstawową funkcją jest nie odmierzanie czasu, ale rozsławienie firmy, która go wydała.
W ścisłej czołówce są oczywiście dwa kalendarze ? Pirelli i Lavazza. Tak się w tym roku nieszczęśliwie złożyło, że w obu znalazły się zdjęcia, mówiąc oględnie, słabe i nieciekawe. Dla Pirellego pracował Peter Beard, znany z kolaży o tematyce afrykańskiej. I w tym roku zabrał on swoje modelki na Czarny Kontynent. Niestety, zawieszenie nagiej dziewczyny na trąbie słonia chyba nie wystarczy, żeby zrobić atrakcyjne zdjęcie. W długiej historii kalendarza Pirellli wiele razy już zdarzały się zdjęcia naprawdę wybitne, wartościowe nie tylko jako reklama form oponiarskiej, ale i same w sobie. Poprzeczka była więc zawieszona wysoko. Peter Beard do niej nie dosięgnął. Wszystkie edycje kalendarza Pirelli można zobaczyć TUTAJ .


fot. Peter Beard, materiały prasowe firmy Pirelli

Dużo bardziej niepokojący jest fakt, że sama Annie Leibovitz nie stanęła na wysokości zadania, robiąc zdjęcia do kalendarza Lavazza 2009. Można lubić lub nie zdjęcia portretowe z kolorowych magazynów, nikt jednak nie zaprzeczy, że Annie Leibovitz w tej dziedzinie nie tylko osiągnęła wiele, ale i podniosła znacznie standard tego typu zdjęć. Tym bardziej martwi więc oglądanie jej nowego dzieła ? dwunastu zdjęć, na których modelki pozują w scenografiach, mających nasuwać skojarzenia z kulturą Włoch. Do czego to się sprowadziło? Goła kobieta, tarzająca się w gigantycznym talerzu spaghetti czy inna, udająca wilczycę kapitolińską. Zdjęcia są po prostu brzydkie, patrząc na nie trudno oprzeć się wrażeniu, że zlecenie z Lavazzy Leibovitz potraktowała jako klasyczną ?chałturę? do ?odwalenia?. Nie ma w nich pomysłu, nie ma staranności, z których wszak słynie amerykańska fotografka.


fot. Annie Leibovitz, materiały prasowe firmy Lavazza

Gdy firma Lavazza stworzenie kalendarza w ubiegłych latach powierzała fotografom mało znanym, ale zdolnym, otrzymywaliśmy małe dzieła sztuki, buchające feerią kolorów, szalonych skojarzeń, wizjonerskich scenerii. Wystarczy odwiedzić strony internetowe poprzednich edycji kalendarza (TUTAJ), by przenieść się w świat barokowych, ekscytujących światów, w których wokół maleńkiej filiżanki kawy dzieją się rzeczy niezwykłe. Lavazza na rok 2009, mimo że sygnowana jednym z najbardziej znanych nazwisk we współczesnej fotografii, nudzi, a nawet odrzuca.
Na szczęście fakt, że na 2009 rok zaproponowano nam brzydkie kalendarze, jeszcze nie świadczy jednoznacznie, iż cały nowy rok będzie nam skąpił piękna. I tego się trzeba trzymać.



www.swiatobrazu.pl