5 sierpnia 2007, 10:00
Autor: Anna Cymer
czytano: 4036 razy

Historia opowiadana obrazami

Historia opowiadana obrazami

Kilka dni temu minęła kolejna rocznica Powstania Warszawskiego. Przy tej okazji warto się zastanowić, czy warto wierzyć dokumentom z wojny.

Dziś coraz trudniej o obiektywną relację o Powstaniu. Pod wpływem państwowej polityki, mitologizującej ten zryw, nawet sami – do dziś żyjący – jej uczestnicy pamiętają coraz mniej, za to przekazują wyidealizowany jej obraz.

Ustne relacje są więc nie do końca zgodne z prawdą – ta prawda zaciera się po latach i podlega mitologizacji, czemu właściwie nie ma co się dziwić. Ale z czasów Powstania zachowały się zdjęcia. Robili je dla siebie młodzi partyzanci; swoją dokumentację tworzyli dowódcy; znamy też fotografie wykonane przez Niemców. Każda z tych fotograficznych relacji ma swój punkt widzenia. Nastoletni powstańcy z emocjami dokumentowali swoje działania, które pewnie nierzadko wzbudzały w nich więcej młodzieńczej ekscytacji niż racjonalnych reakcji. Dlatego do dziś znamy wiele zdjęć, na których w ruinach Warszawy młodzi „żołnierze” się bawią, całują -  robią to, co jest naturalne dla nastolatków bez względu na okoliczności. Poza tym znamy zdjęcia, na których widać uliczne łapanki, a nawet egzekucje; widać dobrze terror, jaki panował w czasie wojny w stolicy; widać, jak młodzi przygotowywali się do walk, jak często ich jedyną bronią była odwaga i determinacja – bo pistoletów brakowało. W tym samym czasie Niemcy swoimi zdjęciami pragnęli wykreować własny obraz zdarzeń. Oni jako zdobywcy, jako ci, którzy dzielnie walczą z bezsensownie stawiającymi opór, skazanymi na porażkę Polakami.
Wszystkie te zdjęcia pokazują autentyczne zdarzenia – są więc dokumentem swojego czasu. Nie zakłamują prawdy, ukazują autentyczne zdarzenia. Ale to przecież dwie kompletnie różne historie!

W 1998 roku Dariusz Jabłoński nakręcił film o likwidacji getta w Łodzi. Jako materiał filmowy posłużyły mu odnalezione po latach zdjęcia i slajdy, które podczas tych zdarzeń robili na własny użytek Niemcy. Film dokumentalny, nakręcony jako sekwencja zdjęć archiwalnych nazywa się „filmem ikonograficznym”. „Fotoamator” Jabłońskiego jest właśnie takim dziełem, jednak to, że składa się z nieruchomych obrazów w żaden sposób nie umniejsza jego wartości. Reżyserowi udała się rzecz bardzo trudna: ze zdjęć robionych przez Niemców, bez kompletnie żadnego komentarza (!) ułożył wstrząsająca opowieść o koszmarnych wydarzeniach. To uderzający przykład na to, jak obrazami można manipulować – ale też w dobrym tego słowa znaczeniu. Jak można je odczytywać po latach, jak może zmienić się ich sens.

Fotografie z obozów koncentracyjnych. Niemcy dokumentowali masową zagładę i przeprowadzane na ludziach eksperymenty z dumą, z przekonaniem, że postępują dobrze i ich działanie jest słuszne. Chodziło wszak o pozbycie się (lub wykorzystanie) tych „gorszych” ras ludzkich, z których trzeba było świat oczyścić.

Żeby nie się sięgać do zamierzchłych czasów – kilka lat temu świat zbulwersowały zdjęcia, wykonane w amerykańskim więzieniu Abu Ghraib. Żołnierze, pełniący tam funkcje strażników robili zdjęcia poniżanym więźniom, dokumentowali („dla zabawy”), jak dręczą osadzonych tam ludzi, podejrzewanych o terroryzm. Nie ma tu zbyt wielu różnic pomiędzy zdjęciami amerykańskimi a niemieckimi z czasów II wojny światowej. I wtedy, i teraz żołnierze byli przekonani, że ich działanie jest usprawiedliwione, że mają prawo niszczyć i poniżać ludzi, którzy w danym momencie zostali uznani za „gorszych”.

Dziś zdjęcia robione przez hitlerowców są uznane za wstrząsający dokument swoich czasów, za dowód na ich niczym nieusprawiedliwione bestialstwo. Sami Niemcy pewnie tego nie przewidywali, robili zdjęcia z dumą. Po latach sens ich fotografii się zmienił. Sens zdjęć z Abu Ghraib zmienił się jeszcze szybciej, bo prawie natychmiast. Ich autorzy też chyba nie mieli na myśli pokazania swojego bezsensownego okrucieństwa.
Wszystkie te przykłady dają do myślenia – o tym, jak odmienia się znaczenie zdjęć, jak dokument powstały w określonych okolicznościach ewoluuje, jak czyta się go, gdy opadną emocje. A co będzie za kolejne pół wieku?
 



www.swiatobrazu.pl