24 kwietnia 2017, 09:58
Autor: Redakcja SwiatObrazu.pl
czytano: 5828 razy

Jak powstało to zdjęcie?

Jak powstało to zdjęcie?

Grzegorz Ziemiański jest autorem kolejnej fotografii z cyklu "Jak powstało to zdjęcie". Skąd pomysł na takie ujęcie? Pomysłu nie było. Nie było jakiegoś długiego planowania. Po prostu postanowiłem wybrać się godzinę wcześniej na spotkanie i w tym czasie „poćwiczyć oko”. Zabrałem aparat w nadziei. że zrobię „cokolwiek”. Tego dnia nawet pogoda niezbyt dobrze rokowała. Chmury były niskie, gęste, nie nastawiałem się więc na żadne spektakularne efekty. Sytuacja jednak zaczęła się zmieniać, gdy było coraz bliżej godziny zachodu słońca. Kolorystyka światła na polu (jestem Krakusem:) najpierw stała się bardzo niebieska i chłodna, a na niebie zaczęła dziać się magia.

Napotkane trudności

Grzegorz Ziemiański: Tak, były trudności. Zdjęcie, jak napisałem, wykonywałem bez żadnego planowania miejsca czy czasu. Najważniejszą przeszkodą było wejście na wieżę. O tej godzinie jest ona zamknięta dla zwiedzających. Wiedziałem tylko, gdzie jest przycisk domofonu. Potem było już tylko kilkunastominutowe proszenie i powoływanie się na to co się dzieje na niebie.
 
Hejnalista się zlitował. Przede mną było około 300 schodów na górę i trwający zachód. Brałem po dwa. Szczyt Hejnalicy osiągnąłem może w 3 minuty.
 
W związku z dużym wysiłkiem musiałem też szybko opanować zmęczenie. Zdjęcia wykonywałem "z ręki", zatem istotne było opanowanie oddechu.

Aparat i obiektyw

G.Z.: Aparat Canon 5D Mark II  i Canon 16-35 f/2.8
[kn_free]

Światło i parametry ekspozycji

G.Z.: ISO 320, aparat ustawiony był na preselekcji przesłony którą ustawiłem na wartość f/5.0 ale w tamtym momencie, po biegu po schodach i mając świadomość, że mogę "nie utrzymać" zdjęcia, po prostu trzaskałem serie na różnych wartościach przesłony. Nie pomyliłem się w ocenie sytuacji gdyż rzeczywiście niektóre zdjęcia były poruszone wskutek zmęczenia fizycznego co zauważyłem już potem w procesie wyboru i postprodukcji.

Kroki w postprodukcji

G.Z.: Postprodukcja opierała się głównie na wyprowadzeniu ogromnej różnicy ekspozycji, jaką miała ta scena. Jak każdy, patrząc na sytuację, widziałem piękne krwiste niebo. Potem kierowałem swój wzrok na płytę rynku a tam dział się codzienny spektakl życia, w chłodnych, wczesnowieczornych i już spowitych cieniem barwach. Gdy jednak chciałem objąć całą scenę – któraś z części kadru była albo "wyprana" albo całkowicie czarna. Jak, wobec tego, miał to wszystko zarejestrować aparat?

Ostatecznie wykonałem RAWa na -1EV mając od razu świadomość, że część górna kadru jest priorytetowa a w części dolnej i tak mam elementy świetlne miejskiego życia, które potencjalnie "zagospodarują" przestrzeń.


Podsumowując w Lightroomie ściemniłem jasności i podjaśniłem cienie. Aby po tym zabiegu zdjęcie nie było "wyprane" nieco dodałem suwakiem kontrastu lokalnego oraz kontrastu globalnego.

 

Fot. Grzegorz Ziemiański www.grzegorzziemianski.pl

Gdyby można było coś zmienić, to…

G.Z.:  Gdybym mógł coś zmienić? Nic. Nie ma potrzeby. Po tym gdy już zrobiłem to zdjęcie i widziałem, że więcej nic nie wycisnę, po prostu odłożyłem od oka aparat i stałem w ciszy patrząc. Hejnalista też patrzył.

Ulubiony gatunek fotograficzny 

G.Z.:  Nie mam ulubionego. Aparat fotograficzny jest dla mnie tylko narzędziem w pracy. S Sposobem na opowiedzenie sytuacji, w której się znalazłem lub wyrażenie swojego zdania, zabrania głosu w dyskusji.

Zaczynałem od fotoreportażu w jednej z krakowskich gazet. Życie przyniosło też fotografię ślubną – bardzo ciężką i wymagającą dziedzinę fotografii. Cały czas, także, prowadzę dwa wieloletnie projekty dokumentalne.
Krajobraz miejski, którym zająłem się ostatnio, przyniósł mi pewien rodzaj spokoju tak w pracy fotograficznej jak i wewnętrznego.

[kn_advert]

Rola fotografii w życiu

G.Z.: Aparat to mój sposób na dyskusję z otoczeniem. Nie dane mi zostało lekkie pióro ani ręka do rysunku a chciałem wyrazić swój sprzeciw.

Uczyłem się w różnych szkołach fotograficznych po to aby aparat przestał mi przeszkadzać.

Zająłem się miejscem, w którym mieszkam – stereotypizowaną Nową Hutą. Dzielnicą Krakowa, nad którą od zawsze zbierały się ciemne chmury. Która była zawsze najniebezpieczniejsza, z której delegacje powitalne z maczetami wyruszały podobno do wszystkich przyjezdnych, w której… każdy już niech dopowie sam. Chwyciłem za aparat i zacząłem o niej opowiadać, jak umiałem.



www.swiatobrazu.pl