czytano: 12511 razy
Jak oświetlić zamek - zdjęcia wieczorne i nocne w zamku Krzyżtopór i zamku w Bodzentynie
Polska obfituje w ruiny zamków - znaczna część z nich jest położona na tyle malowniczo, że przyciąga tłumy turystów z aparatami. Internetowe galerie i serwisy fotograficzne roją się od zdjęć pozostałości budowli warownych, ale niewiele jest fotografii, które wyróżniałyby się na tle pozostałych. W poszukiwaniu oryginalności warto spróbować nocnego pleneru, niestety w większości przypadków jest to bardzo trudne. O ile kościoły są w Polsce zazwyczaj dobrze oświetlone (czasem aż zbyt), o tyle z zamkami bywa różnie.
Przykładem takiego zamku jest położony w Ujeździe k. Opatowa Krzyżtopór - unikat na skalę europejską, ogromna budowla po zachodzie tonąca w mroku. Oświetlona jest tylko ściana frontowa wieży zegarowej, a to za mało, zwłaszcza, że ogrodzenie i zabudowania przed nią dają fotografującym niewielkie pole manewru.
Ogólny widok dziedzińca zamku Krzyżtopór.
Jako zorganizowanej grupie udało nam się uzyskać pozwolenie na wejście na teren zamku po godzinach zwiedzania by fotografować po zmierzchu. Rozwiązywało to problem płotu zasłaniającego wejście do ruin, ale chcieliśmy również zrobić zdjęcia dziedzińca. Wprawdzie nie był on zupełnie nieoświetlony - na tylnej ścianie wieży zegarowej zamocowane są dwie latarnie rtęciowe, ale ich światło skierowane jest w dół. Byliśmy zdani na siebie - wcześniej zrobiliśmy dokładne rozpoznanie obiektu, więc wiedzieliśmy jakich i ile reflektorów będzie potrzebne oraz jakiej długości kable umożliwią ich zasilanie. Użyliśmy czterech zwykłych halogenów 500-watowych ze względu na ich dużą moc i niewielkie rozmiary. Zdecydowaliśmy się na długie czasy naświetlania i światło stałe, bo pozwalało na uzyskanie znacznie lepszych efektów niż błyskowe, poza tym umożliwiało równoczesną pracę kilkorga fotografów.
Oświetlony owalny dziedziniec. Stosunkowo jasny kolor nieba jest wynikiem długiego czasu naświetlania.
Plan zakładał fotografowanie owalnego dziedzińca zamku oraz wykonanie szerszych ujęć murów okalających cały dziedziniec. Do oświetlenia wnętrza owalnego dziedzińca wystarczyły dwa halogeny ustawione na stojakach. Rozmieściliśmy je tak, by nie były widoczne na zdjęciach a ich światło skierowaliśmy na ściany. Pozostałe dwa reflektory działały w sąsiednich pomieszczeniach. Efekty były bardzo dobre - ściany owalu mocno odcinały się od czerni nieba, pozostałe mury były raczej ocienione a z wnętrza dolnych pomieszczeń płynęła łagodna poświata. Po zrobieniu serii zdjęć zmieniliśmy ustawienie reflektorów, kierując schowane za ścianami halogeny w stronę aparatów, ale tak, by same lampy zasłonięte były przez mur.
Widok w kierunku wieży zegarowej.
Kolejnym zadaniem było sfotografowanie wnętrza wieży ośmiokątnej. Źródłem światła był tym razem pojedynczy halogen 500 W na stojaku skierowany pionowo do góry oświetlający ściany. Ustawiony został na jednym poziomie z wycelowanymi w dach aparatami - w ten sposób uniknęliśmy niepotrzebnych cieni na ścianach. Nie było to wygodne i wymagało kulenia się pod aparatami, ale było warto - zdjęcia wyszły bardzo dobrze. Wszystkie zdjęcia wykonywaliśmy w trybie manualnym, przy ISO 100, posługując się statywami.
Zamek w Bodzentynie jest w gorszym stanie niż ten w Ujeździe - zaśmiecony, trochę zaniedbany, za to nocą każdy może bez trudu wejść na jego teren. Ponieważ nie było możliwości samodzielnego oświetlenia ruin (potrzebne by były przenośne generatory prądu lub podłączanie zasilania z którejś z sąsiednich posesji) należało wykorzystać światło zastane. Głównym jego źródłem była jedna latarnia uliczna, ok. 100 m od budowli. Była to niestety typowa lampa sodowa o żółtopomarańczowej barwie - przy długich czasach ekspozycji (najczęściej 30 s., ISO 100) uzyskiwaliśmy prawidłowo naświetlone zdjęcia, ale ściany zamku miały nienaturalnie pomarańczowy kolor.
Światło sodowe bywa utrudnieniem. Ogólny widok na ruiny zamku w Bodzentynie.
Manipulowanie balansem bieli nie pomagało, trzeba było wymyślić coś innego. Zdecydowaliśmy się wejść do wnętrza ruin, mimo, że było to trochę ryzykowne - w ciemnościach łatwo było potknąć się na kamieniach czy kretowiskach, w wielu miejscach poniewierały się rozbite butelki. Widok od wewnętrznej strony zamku powalał - zarysy resztek ścian podświetlone żółtymi promieniami lampy sodowej, Jak na zamówienie na wzgórzu zamkowym delikatnie zamgliło się a zwyczajne ruiny przez kilkanaście minut wyglądały bajecznie, co udało nam się uwiecznić na fotografiach.
Na tej fotografii wyraźnie widać, że źródłem światła była tylko jedna latarnia uliczna.
autor: Ernest Klauziński
www.swiatobrazu.pl