27 stycznia 2008, 12:31
Autor: Anna Cymer
czytano: 3437 razy

Jakim prawem?

Jakim prawem?

Prawa autorskie to temat skomplikowany – chyba nawet prawnicy mają czasem problem z interpretacją przepisów z tej dziedziny. A w związku z tym każdy rozumie je jak chce – co powoduje mnóstwo nieporozumień. I ułatwia ich nieegzekwowanie.

Jak wiadomo, każdy kij ma dwa końce. W kwestii praw autorskich jednym końcem są twórcy, którzy mają prawo bronić swojego dorobku, z drugiej zaś są wszyscy ci, którzy mieliby ochotę z tych dzieł skorzystać.
Nie mam wiedzy prawniczej, ale po dwóch semestrach zajęć z prawa autorskiego (w szkole fotograficznej, wykłady były specjalnie ukierunkowane) w głowie zostało tylko kilka haseł. O konieczności zdobycia zgody osoby sfotografowanej na ulicy na wykorzystanie jej wizerunku; o tym, że bez lampy błyskowej można robić zdjęcia w metrze (wbrew temu, co mówią tamtejsi ochroniarze); o różnicy pomiędzy prawem autorskim a własnością intelektualną. Niewiele tego.
 


Gdańsk, ul. Świętego Jana, zdjęcie z archiwów Biblioteki Kongresu
Library of Congress Prints and Photographs Division Washington, D.C. 20540 USA


A jako że zajęcia odbywały się sporo lat temu, nic nie mówiło się jeszcze na nich o internecie – a to wciąż niezgłębione źródło problemów związanych z prawem autorskim.
Bez wnikania, czy ktoś jest zwolennikiem ściągania z internetu filmów czy muzyki, wiadomo, że sieć jest niewyobrażalnie bogatym źródłem wszelkiego rodzaju cudzych dzieł. Ma to swoje dobre strony: sama poczułam, że coraz lepiej znam się na fotografii w chwili, gdy odkryłam, że w sieci mogę obejrzeć chyba wszystkie zdjęcia świata (wcześniej prace znanych fotografów były mało dostępne – albumy drogie, biblioteki o ten akurat temat słabo zazwyczaj dbają, kartkowanie książek w empiku nie daje takiej satysfakcji). Jednocześnie wyobrażam sobie, że właściciele praw do zdjęć znanych autorów (czy to sami fotografowie, czy ich spadkobiercy) mogą odczuwać niepokój, że w każdej chwili ktoś może te prace wykorzystać w dowolny właściwie sposób. Oczywiście ze względu na zazwyczaj bardzo słabą jakość zdjęć publikowanych w internecie, nie da się ich wykorzystać do „wszystkiego”, jednak takich miejsc jest i tak sporo. Co najciekawsze, prawodawstwo nie określa tego zbyt jasno – w Polsce wiele ustaw w ogóle nie uwzględnia istnienia czegoś takiego jak internet! Nie chroni więc tym samym praw osób, których prace pojawiają się w sieci.
Zasoby internetu można wykorzystywać do celów edukacyjnych, niekomercyjnych – to wiadomo. Jednak interpretacji tych pojęć jest pewnie tak samo wiele, jak stron internetowych.
 


Warszawa, Krakowskie Przedmieście i kościół św. Anny, zdjęcie z archiwów Biblioteki Kongresu
Library of Congress Prints and Photographs Division Washington, D.C. 20540 USA


Amerykańska Biblioteka Kongresu jest jedną z niewielu placówek, które pokazały, że mają w nosie ciąganie się po sądach w sprawach o naruszenie praw autorskich. Biblioteka większość swoich fotograficznych zbiorów, czyli zdjęć, do których ma prawa (a mieszczą się w tym archiwalne fotografie z całego świata, powstałe od chwili narodzin fotografii w I połowie XIX wieku, aż po współczesne prace znanych twórców), po prostu udostępniła w internecie. Każdy może je sobie ściągnąć (a są w bardzo dobrej, rzadko w sieci spotykanej, rozdzielczości) – jeśli tylko wystarczy mu cierpliwości na odszukanie interesującego go zdjęcia w przepastnych archiwach instytucji.
Inną zgoła politykę prezentuje pewna fundacja, będąca w posiadaniu dorobku życia znanego fotografa. Jego prawa autorskie są tak dobrze chronione, że nawet do działań promocyjnych (np. odbywającej się wystawy czy publikacji książki) żadne zdjęcia nie są udostępniane.


Malbork, zdjęcie z archiwów Biblioteki Kongresu
Library of Congress Prints and Photographs Division Washington, D.C. 20540 USA

Z punktu widzenia użytkownika taka polityka nie tylko nie jest korzystna, ale też nieco niezrozumiała. Z drugiej jednak chyba tylko dzięki tak bardzo restrykcyjnym zasadom spadkobiercy mają poczucie, że kradzież ich majątku jest dość trudna.
Dla jednych kradzież, dla innych forma edukacji, kształtowania gustów, promocji czyjejś twórczości. Tylko jak się w tym połapać, nie łamiąc prawa?

Źródło ilustracji: http://www.loc.gov/rr/print/catalog.html



www.swiatobrazu.pl