czytano: 4095 razy
Jeszcze raz o kolekcjonowaniu

Od przyszłego tygodnia w warszawskiej Zachęcie można oglądać obrazy z prywatnej kolekcji Krzysztofa Musiała. W zbiorze sami klasycy, jak mówi tytuł ekspozycji: „Od Siemiradzkiego do Czpaskiego”, czyli crème de la crème polskiego malarstwa.
Wiele pytań nasuwa się na myśl przy okazji tej wystawy. Jedno – nazwijmy to – radosne. Bo jak to się dzieje, że od wielu miesięcy każda otwierana w Zachęcie wystawa jest tak ciekawa? Czym różnią się kuratorzy i kuratorki z Zachęty od swoich braci i sióstr z innych placówek, że umieją tak zorganizować program galerii, że chce się tam chodzić nawet co tydzień? Mam nadzieję, że nie zapeszę, i że ta „fala” będzie trwać nadal, bo tydzień po tygodniu jest tam otwierana wystawa, na która po prostu trzeba iść!
Wojciech Kossak, Autoportret w mundurze ułańskim, 1878, olej, płótno, 112 x 81, fot. Erazm Ciołek
Drugie pytanie dotyczy bohatera wystawy, czyli właściciela kolekcji, Krzysztofa Musiała. Skąd w głowie absolwenta Politechniki, biznesmena, od lat prowadzącego firmy związane z przemysłem komputerowym, taka pasja do sztuki? Bo w przypadku Musiała nie chodzi tylko o malarstwo, biznesmen fascynuje się także operą, baletem, teatrem. A każdą ze swoich pasji łączy z pomocą kulturze: współpracuje z Polskim Radiem, sponsoruje Metropolitan Opera, pomaga w organizacji spektakli i koncertów, występów młodych twórców. Nie sądzę, żeby rzeczywiście nie miał innego pomysłu na wydawanie pieniędzy.
Julian Fałat, Zakole rzeki zimą, 1907, olej, sklejka, 51,5 x 119, fot. Erazm Ciołek
Kolekcja malarstwa Musiała jest jedną z największych i najciekawszych prywatnych kolekcji polskiego malarstwa. Powstała w ciągu ostatnich lat, a dziś już obejmuje ponad 700 dzieł (!) – nie tylko obrazów, także rzeźb, form przestrzennych i prac na papierze. I nie jest bynajmniej chaotycznym, przypadkowym zbiorem. Znajdują się w niej dzieła XX-wiecznego polskiego malarstwa, od klasyków realizmu po awangardzistów.
Henryk Siemiradzki, Popiersie brodatego mężczyzny w prawym profilu, 1875, olej, płótno, 43 x 35, fot. Erazm Ciołek
Wystawa w Zachęcie składa się z dzieł wybranych z tej kolekcji, powstałych do 1945 roku. To okres bardzo lubiany przez publiczność. Z tych lat pochodzą dzieła w pięknych, estetycznych stylach koloryzmu czy formizmu, a także realistyczne, często patriotyczne w wymowie dzieła Kossaka czy Siemiradzkiego. Ze zbioru Musiała dałoby się zapewne skomponować setki wystaw, w różnych stylach i na różne tematy – kolekcja jest tak bogata.
Wojciech Weiss, Studium do „Kryzysu”, 1934, olej, płótno, 50 x 64, fot. Erazm Ciołek
Kuratorzy z Zachęty nazywają tę wystawę „prezentem gwiazdkowym dla publiczności”. Rzeczywiście, dzieła, jakie w galerii się znajdą, to prace „ładne” – estetyczne, nie trudne w odbiorze, w stylach, o których wiadomo, że sprawią przyjemność także nieobeznanym ze sztuką widzom. I to kolejna ciekawostka.
Zygmunt Waliszewski, Akteon, 1935, olej, tektura, 69,5 x 50, fot. Erazm Ciołek
Państwowa galeria, zajmująca się prezentowaniem głównie sztuki współczesnej (a więc często kontrowersyjnej, trudno zrozumiałej), w okolicy świąt z całą premedytacją – przyznając się do tego – organizuje ekspozycję „lekką, łatwą i przyjemną”. Trudno to uznać za zły pomysł. Choćby dlatego, że chwalebnym jest, aby duża galeria oferowała widzom (nawet tym, którzy nie goszczą w jej progach zbyt często) wystawę, na którą z przyjemnością można się wybrać po świątecznym obiedzie, z rodziną, z dziećmi. Taka forma spędzenia świątecznego popołudnia jest chyba dużo bardziej rozwijająca niż siedzenie przed telewizorem. I chwała Zachęcie za tę możliwość.
Ilustracje pochodzą z serwisu prasowego galerii Zachęta.
Konrad Krzyżanowski, Narzeczona przy lampie, 1905, olej, deska, 17 x 21,2, fot. Filip Klin
www.swiatobrazu.pl