29 czerwca 2015, 22:06
Autor: Daniel Tytoń
czytano: 7268 razy

Kiedy rezygnować z trybu automatycznego?

Kiedy rezygnować z trybu automatycznego?

Teoretycznie, kupując lustrzankę, kupujesz ją dla większej kontroli manualnej. Niekiedy jednak tryb automatyczny będzie w zupełności wystarczający.

Najpierw wyczucie, później technikalia

Z "zielonego" trybu automatycznego nie musisz rezygnować zwłaszcza wtedy, gdy dopiero zaczynasz swoją przygodę z fotografią. To po pierwsze. Automat pozwala Ci w pełni skupić się na aspektach nietechnicznych, takich jak wyczucie światła, kompozycji, zgodności kolorystycznej. Jesli wcześniej nie miałeś do czynienia z takimi pojęciami, jak czas otwarcia migawki czy przysłona, musisz dać sobie dużo czasu na poznanie mechanizmów rządzących aparatem - a nie zrobisz tego, będąc zakopanym w terminologii.

Na rozmaitych forach tematycznych możesz spotkać się z lekceważącym stosunkiem do początkujących. Nie przejmuj się zupełnie - dobre zdjęcie to dobre zdjęcie. Nieważne, czym i jak zostało wykonane. Przeciętnego odbiorcę nie obchodzi to, czy używałeś priorytetu przysłony, czy czasu.

 

Etap drugi

Przypuśćmy, że udało Ci się przełozyć własne wyczucie estetyki na język fotografii. Znasz zasady kompozycji, kadrujesz niemalże automatycznie i widzisz zdjęcie jeszcze zanim je wykonasz. Teraz właśnie nadeszła idealna chwila do przesiadki na tę bardziej wymagającą stronę.

Zaznaczę przy tym, że nie musisz od razu rzucać się w wir trybu manualnego, poznawać dokładnie wszystkich możliwch aspektów związanych z ręczną ekspozycją i nawet nie patrzeć na zintegrowany w D5500 światłomierz. Wystarczy, że zapoznasz się z trzema trybami - P, A i S.

W tym pierwszym aparat samodzielnie dobiera wartości przysłony i czas otwarcia migawki, natomiast fotograf może wybierać spośród różnych kombinacji wyżej wymienionych. Rezultat, od strony naświetlenia kadru, będzie ten sam. Dzięki temu można wzrokowo przyswoić pewne zależności (np.: 1/250 sekundy przy f/8 czy 1/500 sekundy przy f/5,6), co przyda się nam z pewnością później.

Opcja druga, A, oznacza priorytet przysłony. Fotograf sprawuje więc kontrolę nad otworem względnym obiektywu. Najprościej tłumacząc - im mniejszą matematycznie wartość wybierze, tym większe rozmycie tła uzyska, przepuszczając do matrycy większą ilość światła. Natomiast im ta wartość jest większa (znów: w ujęciu matematycznym), tym mniej światła zostanie wpuszczone, zwiększając z kolei pole ostrości i, jednocześnie, zmniejszając rozmycie tła. Tłumacząc najrpościej: samo rozmycie (nazywane też bokehem) pojawia się przed i za punktem ostrości - czyli miejscem, w które celowaliśmy autofocusem. Czas otwarcia migawki dobierany jest tu automatycznie.

 

Tryb S, natomiast, służy właśnie do ręcznego ustalania czasu otwarcia migawki, podczas gdy za ustalenie pozostałych parametrów ekspozycji odpowiada automatyka aparatu.

 

Jest też tryb manualny, gdzie sprawujemy dosłownie całkowitą kontrolę nad każdym aspektem powstawania fotografii. Dobieramy samodzielnie czas otwarcia migawki, wartość przysłony, czułość ISO - wszystko. To jednocześnie najbardziej prymitywny, jak i najbardziej wymagający tryb. Aparat nie wspomaga nas w absolutnie żaden sposób - może poza przekazywaniem pomiarów ze światłomierza, umożliwiających wyczucie, ile jeszcze światła możemy wpuścić do matrycy, by nie prześwietlić (lub właściwie naświetlić) nasz kadr.

Tego typu zdjęcia niekiedy wymagają trybu manualnego i przełączenia pomiaru światła na punktowy. Aparat może nie wiedzieć, że chodzi nam akurat o wydobycie szczegółów z nietypowego obiektu, pozostawiając pozostałą część kadru w cieniu. Zdjęcie zostało zarejestrowane Nikonem D5500 z obiektywem AF-S DX NIKKOR 18-55 mm f/3,5-5,6G VR. Fot. Henry Söderlund, Flickr, CC

Od razu zaznaczę, że przeciętnemu użytkownikowi tryb M przydaje się niezwykle rzadko. Najczęściej ma to miejsce wtedy, gdy fotografujemy z zewnętrzną lampą błyskową (lub nawet grupą lamp) i nie możemy polegać na automatycznych ustawieniach, bo, siłą rzeczy, elektronika aparatu nie wie, jaki efekt zamierzamy osiągnąć. W codziennym zastosowaniu lepiej będzie - przynajmniej do czasu - ograniczyć się do opcji P, A i S.

Kiedy używać trybów A i S?

Program A (priorytet przysłony) przydaje się choćby w przypadku krajobrazów. Głębia ostrości jest tu niezwykle istotna - chcemy zazwyczaj, by wszystkie możliwe elementy kompozycji pozostawały równie ostre. Konieczne będzie wówczas przymknięcie przysłony (nawet do f/16 czy f/22) i, jeśli warunki oświetleniowe nie okażą się dostatecznie przyjazne, rozstawienie lustrzanki na statywie. Kolejnym, istotnym zastosowaniem trybu A, są portrety i fotografia makro. Tutaj, z kolei, najczęściej przysłonę otwieramy, dzięki czemu tło za modelem można efektownie rozmyć. Przypomnę tylko to, o czym pisałem we wcześniejszych artykułach - lepiej sprawdzi się tu szkło stałoogniskowe.

Przykład zdjęcia makro wykonanego Nikonem D5500 z obiektywem AF-S DX Micro NIKKOR 85 mm f/3,5G ED VR. Aparat ustawiony był w trybie A z maksymalnie otwartą przysłoną. Czas otwarcia migawki dobrany został automatycznie

Tryb S, natomiast, najbardziej praktyczny okaże się, gdy przyjdzie nam fotografować sport. Podejrzewam, że większość z Was będzie chciała dany obiekt “zamrozić w kadrze" - a do tego przydają się czasy naświetlania rzędu 1/500 czy 1/1000 sekundy. Jednak, podobnie jak powyżej, również w tym przypadku możemy zwrócić się ku drugiej stronie medalu i ustawić, na przykład, 1/2 sekundy. W efekcie, fotografując chociażby wodę, będziemy w stanie odpowiednio ją rozmyć.

Do tego typu fotografii niezbędne jest odpowiednie ustawienie czasu otwarcia migawki. W przypadku zbyt długiego, chmury mogą okazać się zbytnio rozmyte, przez co kadr straciłby swój dramatyczny efekt. Fot. flossyflotsam, Flickr, CC

Lampa błyskowa. Nieodłączny towarzysz trybu automatycznego

Możliwośći lampy błyskowej mogą zaskoczyć wielu użytkowników trybu automatycznego. Domyślnie lampa będzie włączona - jeśli więc tylko aparat obliczy, że do danej scenerii potrzebne będzie dodatkowe oświetlenie, zwolni flesza. Oczywiście, możliwe jest również wyłączenie lampy błyskowej i ograniczenie maksymalnego ISO (by, z kolei, nie generować zbytnio zaszumionych zdjęć), ale wówczas pracy nad ustawieniami będziemy mieć więcej, niż w przypadku wyboru innych trybów.

 

Dlatego też, zamiast kadrować z automatyką, od razu lepiej uruchomić tryb programowy (P). Lampa pozostaje wówczas wyłączona (ale, w razie potrzeby, możemy ją aktywować), dzięki czemu ograniczamy jej zastosowanie - nie będziemy już dziwić się, że w najmniej oczekiwanych sytuacjach flesz “wyskakuje" ze swojego miejsca.

Rozszerz swoje możliwości

Wychodząc poza klasyczny tryb automatyczny, możemy lepiej poznać swój aparat i udoskonalić swoje umiejętności. Rozpocząć przygodę ze “świadomą" fotografią, gdzie, poza komponowaniem obrazu, sami dobieramy całość lub część parametrów ekspozycji. Gdzie możemy samodzielnie określić, jak bardzo chcemy rozmyć tło lub do jakiego stopnia zamierzamy zamrozić obiekt w kadrze. Gwarantuję jedno - o ile zielona ikonka będzie na początku kusząca i zdecydowanie warto jej używać do nauki, tak opcje P, A, S i M będą dla Was zdecydowanie bardziej satysfakcjonujące. Sprawdźcie!

 



www.swiatobrazu.pl