czytano: 9625 razy
Kobiety Olympusa: opinia Anny Kaliny Ciesielskiej o E-P1

Ostatnią częścią projektu Kobiety Olympusa, który zorganizowała redakcja serwisu SwiatObrazu.pl we współpracy z firmą Olympus jest opinia kobiet na temat aparatu Olympus E-P1. Każda z uczestniczek tego przedsięwzięcia dostała do testu cyfrowego PENa i dwa obiektywy - M. ZUIKO DIGITAL 17mm 1:2.8 typu Pancake oraz M. ZUIKO DIGITAL ED 14-42mm 1:3.5-5.6. Przedstawiamy opinię Anny Kaliny Ciesielskiej o produktach Olympusa.
Opinię o Olympusie E-P1 z zeswtawem dwóch obiektywów M. ZUIKO DIGITAL 17mm 1:2.8 typu Pancake oraz M. ZUIKO DIGITAL ED 14-42mm 1:3.5-5.6 przedstawia Anna Kalina Ciesielska:
Jako zawodowy fotograf w pierwszej kolejności patrzę na parametry sprzętu. Muszę się jednak przyznać, że jako kobieta mam słabość do rzeczy ładnych i kiedy dowiedziałam się, że będę testować E-P1, równie mocno jak możliwości aparatu ciekawiło mnie, czy na żywo okaże się on tak ładny, jak na folderowych zdjęciach. Nie zawiodłam się. Aparat wizualnie okazał się naprawdę piękny: klasyczne linie, połysk metalu, dopieszczone wykończenie - wszystko to decyduje, że pierwszy kontakt z nim jest prawdziwą przyjemnością! |
Idźmy dalej: obsługa podstawowych funkcji jest intuicyjna, schody zaczynają się przy próbach zagłębienia się w menu - tu bez instrukcji ani rusz! Na szczęście menu potrzebne mi było wyłącznie do przestawiania formatu z domyślnego JPG na RAW. Musi zaboleć brak wizjera: dla lustrzankowców - a jak mniemam ta grupa jest chyba jednym z targetów producentów PENa, to duża niedogodność. Jakkolwiek po pewnym czasie można się przestawić i ręka z aparatem przestaje automatycznie wędrować do oka, ja osobiście czuję się nieswojo kadrując przez ekran LCD, mając wrażenie zabawy w pstrykanie zdjęć, a nie fotografowania. No, ale to tylko otoczka. |
Zaczęłam od wad, przejdę do zalet. Kto na co dzień chodzi z dużą i ciężką lustrzanką na ramieniu, a czasami z dwiema, do tego z plecakiem pełnym szkieł, z miejsca doceni komfort i wygodę jakie niosą niepozorne gabaryty E-P1. Mały, poręczny, niewiele większy niż pudełko papierosów, mieści się w każdej torebce, a nawet w kieszeni. Z kolei warsztatową zaletą jest fakt, że PEN nie zwraca na siebie uwagi tak mocno, jak lustrzanka - łatwiej z nim wtopić się w tłum, bez absorbowania fotografowanych ludzi. Kolokwializując: lustrzanka powoduje u ludzi odruch „baczność!”, podczas gdy PEN jest niemal przezroczysty. |
Fotografujemy! Aparat pięknie i bardzo naturalnie oddaje kolory i kontrasty w świetle dziennym. I jeśli w fotografii w ogóle istnieje takie pojęcie jak „rzeczywiste kolory” to śmiało mogę powiedzieć, że E-P1 je osiąga. Jednak prawdziwa zabawa zaczyna się dopiero, kiedy słońce przygasa i trzeba wykręcić wysokie ISO. Spodziewałam się, że E-P1 będzie szumiał. I szumi. Ale przenigdy nie spodziewałam się, że będzie szumiał tak ładnie! |
Lubię mieć pełną kontrolę nad swoją pracą, dlatego zawsze robię zdjęcia w RAWach, nawet jeśli są to zdjęcia wycieczkowe lub rodzinne. Właściwie nigdy nie pozwalam, żeby aparat narzucał mi zautomatyzowane pomiary i efekty. Tu jednak jako solidny tester przyjrzałam się automatycznym filtrom ART, za których sprawą aparat zaraz po zrobieniu zdjęcia „wywołuje” je wg wbudowanych presetów, których jest w sumie sześć. Pierwsze cztery nie zasługują na uwagę, natomiast dwa ostatnie, mianowicie ziarnisty film i fotografia otworkowa, zaskoczyły mnie bardzo pozytywnie. |
Do testowania dostałam dwa szkła M. ZUIKO DIGITAL 17mm 1:2.8 t oraz M. ZUIKO DIGITAL ED 14-42mm 1:3.5-5.6. I choć pierwszy to stałka z całkiem niezłym światłem, mnie jednak do gustu bardziej przypadł ten drugi. Jako użytkowniczka ponad połowy tuzina stałek najbardziej cenię w nich nie tyle jasność jako wartość użytkową w przełożeniu na czasy, co ich plastykę, specyfikę obrazowania. Tu, głównie ze względu na rozmiar matrycy (crop x2) możliwości twórczej gry głębią ostrości są dość ograniczone. I choć f/2.8 siedemnastki jest bezcenne w niektórych sytuacjach, cenniejszą zaletą jest dla mnie zmiennoogniskowość 14-42mm, który w przeliczeniu na pełną klatkę daje 28-84mm. A to już jest wygodny, uniwersalny zakres. |
Podsumowując - nie oczekiwałam, że PEN będzie kieszonkową lustrzanką - z plastyką i jasnością szkieł oraz małymi szumami pozwalającymi na szaleństwa przy świeczce. Patrzę na to trochę inaczej: każdy sprzęt ma swoje wady i zalety. Dobrze jest poznać i jedne, i drugie. A to, co bywa powszechnie uważane za wady, często można przekuć w zalety. W przypadku E-P1 polubiłam szumy i doceniłam brak lustra pozwalający wyciągać dłuższe czasy. Z powyższego wynikałoby, że Olympus PEN to aparat złożony z samych zalet. Gotowa byłabym się z tym nawet zgodzić. No, prawie - gdyby jeszcze miał wizjer (wiem, wiem - albo wizjer albo mikroskopijność) na 100% kołysałby się obok puderniczki w mojej niedzielnej torebce. Ale i przy braku wizjera mam na niego niemały apetyt. |
Czytaj więcej o projekcie "Kobiety Olympusa"
www.swiatobrazu.pl