czytano: 7199 razy
Kobiety Olympusa: recenzja Anny Kaliny Ciesielskiej
Redakcja serwisu SwiatObrazu.pl we współpracy z firmą Olympus stworzyła projekt pod nazwą KOBIETY OLYMPUSA. Projekt ten obejmuje serię 15 artykułów. Przedstawiliśmy już sylwetki fotografek - dziś prezentujemy wrażenia z użytkowania sprzętu firmy Olympus kolejnej z pań - Anny Kaliny Ciesielskiej.
Anna Kalina Ciesielska przedstawia swoją opinię dotyczącą aparatu Olympus E-3 i dwóch obiektywów radakcji SwiatObrazu.pl:
Olympus, choć wymawiany jednym tchem obok Canona, Nikona i Sony jako jeden z największych producentów sprzętu foto, jest przez fotografów ślubnych traktowany nieco niszowo - stąd też moja przygoda z E-3 była dla mnie szczególnie ciekawym doświadczeniem. Kiedy trzymam w ręku nowy sprzęt, zawsze sama odkrywam jego możliwości, zaś do instrukcji zaglądam tylko wtedy, kiedy naprawdę muszę. W przypadku E-3 miałam ułatwione zadanie: jego obsługa jest niezwykle intuicyjna. Dobrze leży w dłoni, a najważniejsze funkcje i ustawy aparatu są pod palcami. |
Ze szkieł, jakie dostałam do testów, największe wrażenie już na papierze, a jeszcze większe podczas przeglądania plików, wywarło na mnie jasne tele Zuiko Digital ED 150mm f/2.0. Przy cropowej matrycy E-3 150tka, przeliczając na wartości 35mm matrycy, daje zakres 300mm - dla mnie, fotografa ślubnego - zakres egzotyczny, żeby nie powiedzieć kosmiczny. W związku z powyższym niełatwo było mi się odkleić od tej nowości i podczas spaceru w upalną niedzielę po warszawskiej Starówce, kiedy zaprzyjaźniałam się z E-3, właśnie to szło miałam zapięte większość czasu. |
Drugim obiektywem jaki testowałam był zoom Zuiko Digital ED 35-100mm f/2, w takim zakresie i z taką jasnością to także dla mnie wielka nowość. |
W przypadku Olympusa zupełnie innym wymiarem jest praca na RAWie. RAWy z E-3, czyli ORFy, mają całkiem inną strukturę, niż znane mi canonowskie RAWy, czy NEFy z Nikona. Jeśli wyobrazimy sobię RAW jako naciągnięty blejtram, to na przykład RAWy canonowskie byłyby cienkim, trochę rozciągliwym, ale i łatwo rwącym się materiałem, natomiast ORFy byłyby mocno naciągniętą, gęstą tkaniną. Co ma swoje i wady i zalety. ORFy dają mi dużo większe poczucie bezpieczeństwa, są bardziej przewidywalne, ale i bardziej odporne na eksperymentowanie. |
Postprocesing jest dużo szybszy. Gros mojej dotychczasowej pracy nad zdjęciem, to skupianie uwagi na tym, żeby zbytnio nie przesadzić z efektem, który chcę osiągnąć. To trochę jak stąpanie po cienkiej równoważni, a składanie zdjęcia dwóch wywołań RAWa w Photoshopie przy pomocy masek i warstw to dla mnie wręcz norma. Natomiast pracując z ORFami widzę, że pojedyncze wywołanie może dawać całkiem porządny materiał wyjściowy, zdjęcie nie 'rozjeżdża się' tonalnie. |
www.swiatobrazu.pl