9 grudnia 2007, 13:41
Autor: Anna Cymer
czytano: 2965 razy

Kolekcjoner, miłośnik, przypadkowy posiadacz

Kolekcjoner, miłośnik, przypadkowy posiadacz

Czy zdjęcia zbiera się tak samo jak znaczki albo porcelanowe figurki? Jaka jest różnica między powieszeniem na ścianie zdjęcia od znajomego fotografa a świadomym tworzeniem kolekcji?

Za nami dwie aukcje fotografii. Bez wdawania się w szczegóły ich efektów (bo chyba znów trzeba by trochę ponarzekać), może ciekawiej będzie uświadomić sobie, jak wiele jest sposobów „posiadania” fotografii, jak bardzo różnie można traktować zdjęcie, które się kupi lub dostanie.
Można dostać obraz lub zdjęcie w prezencie (i oczywiście nie mam tu na myśli pamiątkowych zdjęć rodzinnych, ale te „artystyczne”). Wtedy wiesza się je na ścianie, ustawia na komodzie i dzieło staje się po prostu elementem wystroju wnętrza. Zazwyczaj nie idzie za tym nic więcej – tzn. nie dokupuje się więcej dzieł, nie rozwija zbioru.
Inną metodą może być – anegdotyczne i legendarne – kupowanie dzieła sztuki „pod kanapę”. Stereotyp głupiutkiej żony podstarzałego milionera zawiera w sobie schemat wizyty w galerii i kupowanie obrazu „żeby pasował do dywanu w salonie” i żeby był w pionie, bo takie akurat jest miejsce na ścianie. Ale trudno zaprzeczyć, że i to może być metodą na stanie się posiadaczem dzieła sztuki.

Obok tego jednak istnieje kolekcjonowanie bardziej świadome. W przypadku malarstwa – istnieje ono od dziesiątków lat, w przypadku fotografii – właściwie dopiero się kształtuje. Jedni kupują dzieła, które mają atrakcyjną cenę, albo po prostu im się podobają. Inni kształtują swój zbiór nie wedle własnego gustu (to ponoć bardzo nieprofesjonalne), ale według wybranego, ustalonych przez fachowca klucza. Jeszcze inni są miłośnikami jednego, konkretnego autora i tylko jego prace kupują.
Żeby stać się którymś z wymienionych tu „bardziej profesjonalnych kolekcjonerów” trzeba się jednak nie lada napracować. W Polsce jest wciąż trudniej, ale za naszą zachodnią granicą funkcjonuje np. serwis artnet.com, który na bieżąco podaje ceny prac pojawiających się na rynku sztuki artystów, systematyzuje je i układa zestawienia, podaje zapowiedzi aukcji, oferty galerii, kalendarium targów sztuki, stara się nawet monitorować rynkowe trendy. U nas tę rolę stara się pełnić artinfo.pl.


Zestawienie wzrostu cen rynkowych zdjęć Helmuta Newtona, źródło: artnet.com 

Każdy kolekcjoner powinien mieć też „swoich ludzi” w domach aukcyjnych. Bo jeśli np. zbiera się prace konkretnego autora, dobrze jest wiedzieć wcześniej, kiedy i gdzie zostanie wystawiona jakaś jego praca. W Polsce galerie handlujące dobra sztuką to rzadkość, ale w krajach, w których rynek sztuki jest bardziej rozwinięty, każdy kolekcjoner ma swoją „ulubioną, zaprzyjaźnioną” galerię, która jest w stanie nawet sprowadzić, zdobyć dla klienta jakieś dzieło.
Wszędzie na świecie dość ważnymi (i bardzo bogatymi) kolekcjonerami sztuki są wielkie korporacje – banki, duże firmy. Tam najczęściej są zatrudniani ludzie, którzy zajmują się zakupami, specjaliści, którzy są odpowiedzialni za tworzenie kolekcji. Takich doradców też zatrudniają prywatni kolekcjonerzy (ci, którzy chcą mieć zbiór na światowym poziomie, a nie ci, którzy kupują dzieła podług własnego gustu). Co ciekawe, takich fachowców jest w Polsce bardzo mało, a jeszcze mniej tych, którzy na pewno się do tego nadają. Samo skończenie historii sztuki bowiem nie daje ani wiedzy, ani rozpoznania rynku, wszystkiego trzeba się nauczyć najczęściej samemu. A ponieważ wszystko wskazuje na to, że za kilkanaście-kilkadziesiąt lat polscy kolekcjonerzy będą chcieli – wzorem zagranicznych kolegów – zakładać muzea, prezentujące ich kolekcje, to zadanie takiego doradcy staje się tym bardziej odpowiedzialne.
Jak widać bycie kolekcjonerem dzieł sztuki, to wcale nie jest taki łatwy orzech do zgryzienia...



www.swiatobrazu.pl