czytano: 65602 razy
Olympus STYLUS 1 – test aparatu kompaktowego

Zaawansowane aparaty kompaktowe to specyficzna podgrupa cyfrówek z niewymienną optyką. Oczekuje się od nich cech charakterystycznych zarówno dla aparatów prostych, jak i bardziej zaawansowanych. Często trudnych do pogodzenia, a czasem wręcz wykluczających się. Mimo to urządzenia takie powstają i cieszą się niesłabnącym zainteresowaniem. Czasem też ich pojawienie się jest sporą niespodzianką – tak właśnie było w przypadku Olympusa STYLUS 1, którego test pragniemy dziś Wam przedstawić. Życzymy miłej lektury.
Budowa i wygląd zewnętrzny
Zapowiedź wprowadzenia do sprzedaży aparatu Olympus STYLUS 1 była sporą niespodzianką dla wielu osób śledzących rynek fotograficzny. Wprawdzie seria tych zaawansowanych kompaktów głównego promotora i producenta aparatów spod znaku Mikro Cztery Trzecie była znana od wielu lat i cieszyła się sporą sympatią w środowisku, ale chyba nikt nie przypuszczał, że ktokolwiek zdecyduje się na wypuszczenie aparatu kompaktowego aż tak bezpośrednio nawiązującego do "luksusowej" linii bezlusterkowców. Byli nawet tacy, którzy wprost zarzucali Olympusowi dążenie do rozmienienia marki OM-D na drobne…
![]() |
Olympus STYLUS 1 – bohater naszego dzisiejszego testu, włączony i gotowy do pracy z wysuniętym obiektywem. |
Olympus STYLUS 1 jednak pojawił się na rynku, wygląda tak jak wygląda i oferuje to, co oferuje. Czy jest to sprzęt godny zainteresowania i wydania tych 2650 złotych (ceny za serwisami Ceneo.pl i Skapiec.pl), które trzeba za niego zapłacić? Dzięki uprzejmości firmy Olympus, mieliśmy okazję to sprawdzić, a teraz dzielimy się też z Wami wszystkim, czego się dowiedzieliśmy. A niespodzianek, z jakimi mieliśmy okazję się zetknąć było całkiem sporo…
[kn_advert]
Inspirowany serią OM-D? Tak, choć w ograniczonym stopniu
Wizualne podobieństwo testowanego aparatu do dwóch innych produktów Olympusa – bezlusterkowców OM-D E-M5 i E-M10 jest bardzo znaczące i raczej nieprzypadkowe. Jeśli ktoś ma w tym względzie wątpliwości, zapraszamy do zapoznania się z fotografiami porównawczymi w artykule pt. Olympus OM-D E-M10 – pierwsze wrażenia i test ISO. Tutaj skupimy się na samym aparacie Olympus STYLUS 1.
[converttable end="1"]
[converttable]
Zaawansowane i wyspecjalizowane aparaty kompaktowe Olympusa od dawna już oficjalnie należały to tzw. grupy STYLUS, jednak Olympus STYLUS 1 to pierwszy aparat z linii o tej samej nazwie. Jest to sztandarowy wręcz przykład aparatu typu Premium – znakomicie wykończony, oferujące duże możliwości, o pięknym wyglądzie i wręcz nafaszerowany nowoczesnymi technologiami. Charakteryzuje się bardzo niewielkimi wymiarami (po wyłączeniu zaledwie 116×87×57 mm) i jednocześnie całkiem sporą wagą wynoszącą z akumulatorem i kartą pamięci 402 gramy. Zdradza to wysoką jakość materiałów, z jakich wykonano aparat – korpus bez żadnych wątpliwości jest w całości metalowy. Bardzo pomysłowym rozwiązaniem, zasługującym na uwagę i pochwałę jest wbudowany dekielek/zasłona obiektywu, którego nie sposób zgubić i który znakomicie zabezpiecza optykę przed zabrudzeniem i uszkodzeniami.
Krótka inspekcja pozwala dojść do kolejnych wniosków: w przypadku Olympusa STYLUS 1 mamy do czynienia w aparatem dla wymagających fotografów, o czym świadczą m.in. takie elementy, jak obecność pokrętła PASM, spora liczba przycisków, pokręteł i przełączników sterujących (włącznie z pierścieniem na obiektywie i dwiema dźwigniami zmiany ogniskowej), ruchomy ekran LCD oraz wizjer EVF. Jeśli do tego dodać obiektyw o nieco ponad 10-krotnym przełożeniu ogniskowych i stałej jasności f/2.8, to jasnym się staje, że aparat kryje w sobie naprawdę spore możliwości.
Oglądając aparat, da się zauważyć jeszcze kilka ciekawych rzeczy. Przede wszystkim jest to konstrukcja dość podobna pod względem liczby przycisków sterujących i ich rozmieszczenia do wspomnianych już dwóch modeli bezlusterkowców z rodziny OM-D, choć istnieją też pewne różnice. Do najważniejszych należy niewątpliwie obecność tajemniczego przełącznika z przodu korpusu (o obiektywie i pierścieniu na nim chyba nie warto wspominać). Mechanizm regulacji położenia wyświetlacza LCD jest już jednak praktycznie taki sam, co w tym przypadku jest znaczną rekomendacją. Podobnie jest z ogólnym kształtem korpusu – nikt, kto uważał korpusy OM-D E-M5 i E-M10 za wygodne i ergonomiczne, nie powinien mieć problemów z obsługą aparatu Olympus STYLUS 1.
Matryca i procesor obrazu
Sercem aparatu jest matryca typu BSI CMOS o przekątnej 1/1,7 cala i rozdzielczości 12 megapiskeli. Taki sensor w aparacie kompaktowym klasy Premium budzi obecnie trochę mieszane uczucia. Z jednej strony konkurencja w postaci Sony i Canon dysponuje zaawansowanymi aparatami kompaktowymi o znacznie większych matrycach niestandardowych (Sony – 1 cal, Canon – 1,5 cala), nie wspominając już o cyfrówkach formatu APS-C. Z drugiej strony żaden z tych konkurencyjnych aparatów nie dysponuje obiektywem o 10-krotnym zoomie i w dodatku stałej jasności – w istocie aparat ten jeszcze dwa lub trzy lata temu można byłoby zaliczyć do klasy superzoom. Kombinacja zastosowana w testowanym modelu jest dość unikatowa, a ponadto konstruktorom udało się zamknąć to wszystko w całkiem niewielkiej obudowie, więc aparatowi trudno jest odmówić uniwersalności, której takim "matrycowym rekordzistom" jak Sony RX100 II, czy Canon PowerShot G1 X nieco jednak brakuje. Rozdzielczość 12 megapikseli wydaje się dla takiego formatu matrycy odpowiednia i zwiastuje całkiem niezłą jakość obrazu – jak jest naprawdę, tego dowiemy się z testów.
Za obróbkę sygnału z matrycy odpowiada dobrze znany z takich aparatów, jak Olympus PEN E-P5 i OM-D E-M5, procesor TruePic VI. Jest to sprawdzona i całkiem wydajna konstrukcja, choć wykazująca pewne braki mocy obliczeniowej w przypadku niektórych bardziej zaawansowanych filtrów artystycznych – co objawia się m.in. niezbyt płynnym podglądem sceny po ich włączeniu czy problemami z prawidłowym nagrywaniem filmów z wykorzystaniem tychże. Poza tym jednak układ ten sprawdza się całkiem nieźle i w połączeniu z matrycą zastosowaną w modelu STYLUS 1 umożliwia rejestrowanie zdjęć ze światłoczułością w zakresie 100-12800 ISO, a w trybie seryjnym pozwala wykonywać do 7 zdjęć na sekundę. Zastosowana w aparacie migawka może być otwarta od 1/2000 s do 60 sekund, a w trybie Bulb do 15 minut. Jak widać, minimalny czas ekspozycji nie jest zbyt krótki – na szczęście aparat dysponuje wbudowanym filtrem ND, który można uaktywnić w dowolnej chwili.
Zawartość zestawu
Olympus STYLUS 1 dotarł do nas w białym opakowaniu. Jego zawartość była dość standardowa: poza aparatem znalazł się tam akumulator BLS-5 i jego ładowarka, przewód USB, pasek na ramię, płyta z oprogramowaniem Olympus Viewer i dokumentacja. O jakichkolwiek dekielkach nie mogło być mowy, jako że kompakt ten, jak już wspomnieliśmy, dysponuje wbudowaną, automatycznie otwieraną i zamykaną osłoną obiektywu.
![]() |
Elementy wchodzące w skład zestawu Olympus STYLUS 1. |
Instrukcja obsługi aparatu (co już powoli staje się niestety standardem) zrobiła na nas nienajlepsze wrażenie. Książeczka zatytułowana "Basic Manual" jest dokładnie tym, na co wskazuje tytuł: wielojęzyczną broszurką absolutnie podstawowych funkcji i choć sama zawiera tekst w prawie 30 językach, to na każdy język poświęcono zaledwie 7 stron, z czego jakikolwiek związek z obsługą aparatu mają 4 strony. Oczywiście producent umożliwia pobranie z Internetu pełnej wersji instrukcji liczącej ok. 130 stron (jest ona również na dołączonej płycie), ale papier byłby po prostu wygodniejszy.
Wrażenia z użytkowania
W przypadku aparatów reprezentujących grupę, do której należy testowany Olympus STYLUS 1 w kwestii jakości wykonania, ergonomii i funkcjonalności nie ma mowy o taryfie ulgowej. Kompaktów klasy Premium musi się używać z przyjemnością, a fotografujący ma czuć, że obcuje z produktem najwyższej jakości. Jak na tym tle wypada omawiany model?
[kn_advert]
Aparat w ręce
Każdy, kto kiedykolwiek miał w ręku Olympusa OM-D E-M5 po wzięciu do rąk STYLUSA 1 po prostu musi stwierdzić, że testowany kompakt to duchowy spadkobierca kultowego (już?) bezlusterkowca. Wrażenie deja vu po wzięciu go do rąk jest po prostu zbyt silne, a podobieństwa – znaczące. Tym lepiej więc, że projektanci nie poprzestali na tym, lecz postanowili wykorzystać charakterystyczne cechy kompaktu dla korzyści użytkownika.
Aparat jest więc w obsłudze bardzo podobny do wspomnianego przed chwilą OM-D E-M5, ale pewne elementy sterujące zmieniły mocno formę: jedno kółko sterujące oddało pole dźwigni zmiany ogniskowej pod spustem migawki i przeniosło się na obiektyw, gdzie przybrało postać pierścienia wielofunkcyjnego. Przycisk funkcyjny Fn2 znalazł się z przodu korpusu i nieco zmienił swoją funkcję (o czym za chwilę), a w jego najbliższej okolicy znalazł się bardzo interesujący przełącznik, w domyśle służący do wyboru sposobu regulacji ostrości (automatyczny lub ręczny).
Zachowanie systemu sterowania podstawowymi funkcjami aparatu opartego na dwóch pokrętłach sterujących jak zwykle okazało się strzałem w dziesiątkę (autor tego testu przychyla się nawet do tezy, że dwa lub więcej takich pokręteł to jeden z podstawowych wyznaczników odróżniający aparat prosty od zaawansowanego i to niezależnie od tego, czy mamy do czynienia z kompaktem, bezlusterkowcem czy lustrzanką), a forma realizacji zaproponowana w Olympusie STYLUS 1 w praktyce sprawdza się idealnie – tym bardziej, że działanie przycisków i pokręteł można dość swobodnie zmieniać, o czym wspominamy w jednym z kolejnych rozdziałów testu.
Godne odnotowania jest coś jeszcze: Olympus STYLUS 1 to aparat zaprojektowany z myślą o obsługiwaniu go dwiema rękami. Jeżeli ktoś szuka cyfrówki zapewniającej dostęp do wszystkich ważnych elementów sterujących za pomocą prawej dłoni, to model ten nie jest dla niego. My uważamy to jednak za zaletę – aparat zaprojektowano tak, aby był wygodny w użyciu, nie trzymając się niewolniczo aktualnych, choć nie zawsze mądrych trendów.
Kontrola podstawowych funkcji
Od aparatu kompaktowego z grupy Premium oczekuje się wygodnej obsługi również wówczas, gdy fotograf pragnie zupełnie sam kontrolować wszystkie kluczowe aspekty swojej pracy. Jak wypada pod tym względem Olympus STYLUS 1? Zasadniczo podobnie, jak każdy aparat z dwoma pokrętłami sterującymi i solidnym zestawem przycisków (w tym programowalnych), czyli bardzo dobrze. Kilka rozwiązań zasługuje jednak na większą uwagę.
Zacznijmy od kontroli ogniskowej obiektywu, czyli dźwigni zoom – oprócz tradycyjnej, wokół spustu migawki, Olympus dodał jeszcze jedną, na tubusie obiektywu. Sprawdza się ona szczególnie dobrze podczas filmowania, bowiem silnik sterujący położeniem soczewek podczas jej użycia jest prawie niesłyszalny. Przydaje się też wówczas, gdy chcemy dopasować stopień zbliżenia wolniej i bardziej precyzyjnie. W przypadku tej dźwigni możliwe jest też ustawienie prędkości pracy napędu zoom – wolny lub szybki.
Drugi ważny element sterujący to wspomniany w poprzednim rozdziale przycisk Fn2 i towarzyszący mu przełącznik. Przycisk zapewnia element do ważnych ustawień aparatu (przełączanych kolejnymi naciśnięciami Fn2), które można modyfikować pierścieniem na obiektywie, pokrętłem sterującym lub przyciskami lewo/prawo. Na pierwszy rzut oka przypomina to szybkie menu otwierane i obsługiwane przyciskiem OK, lecz istnieją tu pewne istotne różnice. Po pierwsze, przycisk Fn2 działa niezależnie od przycisku OK i za każdym razem po wyłączeniu którejś z tych dwóch podręcznych list, ich ponowne wywołanie, powoduje przywrócenie tej opcji, na której skończyliśmy. O tym, jak może być to istotne dla szybkiego dostępu do kluczowych narzędzi, przekonać się może każdy, kto choć przez krótką chwilę poużywa aparatu i oswoi się z tym systemem.
[converttable end="1"]
[converttable]
Druga różnica jest znacznie ważniejsza: zestaw funkcji aparatu dostępnych pod przyciskiem Fn2 można modyfikować. Domyślnie aktywny jest komplet 16 funkcji, ale nic nie stoi na przeszkodzie, aby ograniczyć wybór np. do korekty siły błysku, pomiaru światła, czułości ISO i filtra ND – jeśli tylko tak chcemy. Tak więc prawdziwa zaleta związana z tym przyciskiem sprowadza się do swobody wyboru w tworzeniu listy najpotrzebniejszych nam opcji, do których chcemy mieć stały i szybki dostęp.
Otaczający przycisk Fn2 przełącznik zmienia sposób działania pierścienia wielofunkcyjnego w sposób bardzo radykalny. Przede wszystkim jego przestawienie w bok zmienia działanie pierścienia ze skokowego na płynny (zmiana ta jest realizowana czysto sprzętowo – aparat nie musi mieć nawet włożonego akumulatora, aby zmiana stała się zauważalna) i w zależności od ustawień dokonanych w menu aparatu od tej chwili pierścień służy do regulacji ostrości (MF), ogniskowej (Zoom), bądź też obu tych parametrów w zależności od trybu pracy mechanizmu AF (MF/Zoom).
Oprócz tego na przyciskach wybieraka z tyłu aparatu znalazło się miejsce dla standardowych w aparatach Olympusa opcji: korekty ekspozycji, wyboru punktu AF, trybu pracy lampy błyskowej oraz trybu pracy migawki. W całym tym ogólnie bardzo pozytywnym obrazku jest tylko jeden zgrzyt będący w gruncie rzeczy spadkiem po oprogramowaniu Olympusa OM-D E-M5 (tam też był z tym pewien problem): konstruktorzy nie przewidzieli możliwości bezpośredniego dostępu do zmiany czułości ISO. I to jest już dość dużą wadą, której można było bardzo łatwo uniknąć – wystarczyło zmienić działanie jednego z przycisków wybieraka (np. obsługiwanej również pokrętłem korekty ekspozycji) na tę potrzebną funkcję.
Czas reakcji
Jeśli chodzi o prędkość działania samego aparatu, to zrobił on na nas podczas testów raczej dobre wrażenie. Włącza się bardzo szybko (wysuwa obiektyw i jest gotowy do pracy), a zjawisko shutter lag jest praktycznie niezauważalne. Ten aspekt z całą pewnością nie dyskwalifikuje go w zastosowaniach wymagających szybkiego reagowania – takich jak np. fotografowanie małych dzieci, czy sportu.
Olympus STYLUS 1 tryb Śledzenie AF |
ogniskowa 64 mm (odp. 300 mm) 1/250 s, f/3.2, 250 ISO |
![]() |
|
W czasie testów aparatu mieliśmy możliwość (przy okazji prezentacji i testów wstępnych wchodzącego właśnie do sprzedaży Olympusa OM-D E-M10) wykonać zdjęcia z czołowym polskim młodym łyżwiarzom figurowym. Z uwagi na ograniczenia typowe dla aparatów kompaktowych, nie zawsze było to proste, niemniej jednak praktycznie brak wyraźnego zjawiska opóźnienia reakcji migawki (tzw. shutter lag) pozwolił wykonać kilka udanych zdjęć dynamicznych ewolucji na lodzie. |
Dziwne natomiast i dość irytujące jest zachowanie aparatu tuż po wykonaniu zdjęcia. Mianowicie w momencie naciśnięcia spustu migawki obraz podglądu Live View na moment gaśnie, po czym pojawia się ponownie i dopiero po sekundzie lub dwóch następuje wygenerowanie obrazu szybkiego podglądu wykonanego właśnie zdjęcia. Jest to strasznie mylące i podczas trzech tygodni testów nikomu z nas, kto używał tego aparatu nie udało się do tego przyzwyczaić. Efektem było to, że częściej niż zwykle włączaliśmy podgląd, aby upewnić się, czy zdjęcie na pewno wyszło tak, jak chcemy.
Menu i możliwość personalizacji
Olympus STYLUS 1 ma menu bardzo typowe dla wszystkich aparatów tej firmy i szczególnie dla osób zaznajomionych z innymi modelami Olympusów (zwłaszcza tymi bardziej zaawansowanymi, czyli PEN-ami i OM-D) nawigacja nie sprawi najmniejszych problemów. Logiczny podział na pięć podstawowych grup opcji, z których jedna, najważniejsza (Menu własne) podzielona jest na 10 podgrup jest czytelny i intuicyjny.
I podobnie jak w przypadku bardziej zaawansowanych modeli Olympusów, testowany aparat dysponuje całkiem bogatymi możliwościami personalizacji ustawień. Od spraw najbardziej technicznych, takich jak kalibracja histogramu czy czujnika położenia aparatu (elektronicznej poziomnicy) czy jednostek odległości w cyfrowym dalmierzu, przez regulację wizjera i wyświetlacza LCD, aż po działanie poszczególnych przycisków.
W tym momencie chcielibyśmy się na moment zatrzymać przy tej ostatniej grupie opcji. Aparat umożliwia zmianę funkcji pięciu przycisków, choć wykazuje tu duże podobieństwo do modelu OM-D E-M5 (który był za to mocno krytykowany), lecz tylko w jednym przypadku (przycisk Fn1) swoboda wyboru opcji jest rzeczywiście duża. O charakterze przycisku Fn2 już wspomnieliśmy, natomiast w przypadku pozostałych lista ustawień jest raczej skromna.
Tradycyjnie też można swobodnie ustawić działanie obydwu pokręteł sterujących (na górnej ściance aparatu i na obiektywie) osobno dla każdego trybu ekspozycji. Dlatego też jeśli komuś zależy np. na tym, żeby niezależnie od ustawienia aparatu wartość przysłony regulowała się pierścieniem na obiektywie, a czas ekspozycji pokrętłem, to bez problemu da się to zrobić.
Wizjer i ekran LCD
Kolejną stronę w naszym teście poświęcimy jakości wykonania elementów kluczowych zarówno do obsługi aparatu, jak i komfortu wykonywania zdjęć. Zajmiemy się więc wyświetlaczem LCD oraz wizjerem elektronicznym (EVF) testowanego Olympusa STYLUS 1.
[kn_advert]
Wyświetlacz LCD – ruchomy, czytelny, dobry
Olympus STYLUS 1 wyposażono w wyświetlacz LCD o przekątnej 3 cali i rozdzielczości 1,04 mln punktów, co przy proporcjach boków 3:2, daje w efekcie rozdzielczość 720×480 pikseli. Ekran ma konstrukcję wychylną – można go odchylać pod maksymalnym kątem 80° w górę i 50° w dół, co może nie jest wynikiem imponującym, ale w zupełności wystarczy do większości fotograficznych sytuacji. Jest to zresztą ten sam mechanizm, co w aparatach z rodziny OM-D, a więc bardzo solidny i sprawiający wrażenie trudnego do uszkodzenia.
[converttable end="1"]
[converttable]
Obraz wyświetlany na ekranie jest bardzo czytelny i w zasadzie trudno mu cokolwiek zarzucić jeśli chodzi o jakość, a czas odświeżania jest bardzo zadowalający (nawet w trybach filtrów kreatywnych, które w Olympusach OM-D i PEN-ach często powodowały nadmierne obciążenie procesora obrazu). Zaskakują nieco proporcje długości boków ekranu, typowe raczej dla lustrzanek i bezlusterkowców z matrycami formatu APS-C i małoobrazkowymi. W praktyce takie rozwiązanie sprawdza się jednak bardzo dobrze – układ 3:2 jest bardziej uniwersalny w sytuacji, gdy chcemy ustawić inne proporcje boków zdjęcia lub filmować. Ponadto w ustawieniach domyślnych (rejestrowany obraz fotograficzny w formacie 4:3) ikony i wskaźniki po bokach zasłaniają go tylko nieznacznie, co zwiększa komfort fotografowania.
Wady? Oprócz wspomnianego na poprzedniej stronie irytującego opóźnienia w wyświetlaniu podglądu wykonanego przed chwilą zdjęcia, jeszcze jedna cecha aparatu Olympus STYLUS 1 bardzo nas zirytowała. Po raz pierwszy zetknęliśmy się z nią podczas pierwszej zdjęciowej sesji plenerowej, kiedy to niespodziewanie dla nas, zdjęcia wykonane przy kontrastowym świetle wydawały się mocno niedoświetlone, choć podczas kadrowania nic tego nie zapowiadało. Dokładna inspekcja wykazała jednak, że z fotografiami wszystko w porządku – to aparat w trybie podglądu pokazywał je takimi. Ale dlaczego i czemu wcześniej tego nie zauważyliśmy? Rozwiązanie tej zagadki okazało się zaskakujące: otóż w trybie przeglądania wykonanych fotografii maksymalne zapewniane przez aparat podświetlenie ekranu LCD jest znacznie słabsze, niż podczas wykonywania zdjęć. Przy słabym świetle padającym nie jest to problemem, ale w pełnym słońcu różnica jest już bardzo wyraźna.
Cecha ta sprawia, że gdy fotografujemy testowanym aparatem w plenerze przy silnym świetle słonecznym, to powinniśmy nauczyć się oceniać ekspozycję kadru na podstawie tego, co widzimy przed wykonaniem zdjęcia, a nie po. W tym drugim przypadku obraz oglądany na wyświetlaczu LCD będzie nam się wydawał po prostu za ciemny. Przy mniej intensywnym oświetleniu padającym, problem ten już nie występuje.
Wizjer EVF – import z OM-D E-M5 z drobnym dodatkiem
Olympus SYLUS 1 należy do tych aparatów kompaktowych, które producent wyposażył w elektroniczny wizjer EVF, czyniąc je znacznie wygodniejszymi w obsłudze. Zastosowany w testowanym aparacie wizjer to sprawdzona i bardzo udana konstrukcja zaczerpnięta z modelu OM-D E-M5 o rozdzielczości 1,44 mln. punktów zapewniająca pole widzenia obejmujące 100% kadru. Z całą pewnością jest to więc jeden z najlepszych wizjerów elektronicznych spotykanych w aparatach kompaktowych.
Innowacją w stosunku do aparatu OM-D E-M5 jest znajdujący się po prawej stronie okularu czujnik umożliwiający automatyczne włączanie wizjera w momencie przyłożenia do niego oka. Na ogół jest on użyteczny i dobrze spełnia swoje zadanie, jednak jeżeli stwierdzimy jego "nadgorliwość", możemy go wyłączyć w menu Narzędzia (opcja Auto przełącznik EVF).
Interfejs użytkownika i sterowanie dotykiem
Z ekranem LCD i wizjerem EVF nierozerwalnie wiąże się interfejs użytkownika aparatu – ten, z którym mamy do czynienia podczas fotografowania. Jest on, podobnie jak menu główne urządzenia, typowy dla innych zaawansowanych aparatów Olympusa. Z tego też powodu trudno tak naprawdę powiedzieć o nim cokolwiek złego, ponieważ jest to system czytelny, wygodny i dobrze spełnia swoją rolę. Użytkownik ma dostęp do kompletu informacji na temat działania aparatu, które w każdej chwili może wyłączyć, zmienić na jedną z siatek kompozycyjnych, cyfrową poziomnicę (dwie wersje do wyboru) lub podgląd obszarów prześwietleń i niedoświetleń.
Wyświetlacz LCD aparatu jest czuły na dotyk – obsługę tej funkcji zrealizowano z wykorzystaniem technologii pojemnościowej, dlatego też ekran jest precyzyjny i steruje się za jego pomocą dobrze (o ile tylko nie próbujemy tego robić w rękawiczkach). Za pomocą dotyku można wydawać komendy ostrzenia w wybrany punkt, wykonywać zdjęcia, przeglądać materiał już wykonany, obsługiwać niektóre tryby pracy aparatu (np. wybierać ramki w trybie Photo Story, wywoływać system pomocy w trybie iAUTO itd.), używać menu opcji podręcznych oraz obsługiwać narzędzie łączności bezprzewodowej. Niezainteresowani tą funkcją mogą ją też zupełnie wyłączyć.
Jakość obrazu - matryca
Zastosowany w tym aparacie przetwornik obrazu jest – jak już wspominaliśmy wcześniej – przedmiotem sporych kontrowersji. Z jednej strony, jak na aparat z tak dużym zakresem ogniskowych, wypada go uznać za spory. Z drugiej strony, w klasie (również cenowej), do której należy Olympus STYLUS 1 znajduje się kilka aparatów o znacznie większych matrycach. Konkurencja jest zatem silna. Jak więc sprawdza się wykorzystany w testowanym aparacie sensor CMOS wykonany w technologii BSI o przekątnej 1/1,7 cala i rozdzielczości 12 megapikseli wspierany przez procesor obrazu TruePic VI? Przekonajmy się.
[kn_advert]
Zakres dostępnych czułości ISO i poziom zaszumienia obrazu
Zaczniemy od naszego standardowego testu z użyciem tablicy testowej Color Checker sfotografowanej przy świetle naturalnym z uprzednio ustawionym balansem bieli za pomocą szarej karty. Testowany aparat odznacza się bardzo szerokim (jak na kompakt) zakresem dostępnych czułości matrycy od 100 do 12800 ISO (w niektórych programach tematycznych zakres ten jest niższy). Byliśmy więc ciekawi, na ile są one użyteczne przy stosunkowo niewielkiej matrycy i wysokim upakowaniu komórek światłoczułych. Efekty można obejrzeć na poniższej prezentacji. Widoczne w dolnych polach zbliżenia fragmentów tablicy prezentowane są w skali 1:2 – kliknięcie ich powoduje otwarcie fragmentu w osobnym oknie w pełnej rozdzielczości.
[converttable start="1" end="2" type="vertical"]
![]() |
||||
100 ISO |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
200 ISO |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
400 ISO |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
800 ISO |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
1600 ISO |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
3200 ISO |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
6400 ISO |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
12800 ISO |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
Prezentacja ilustrująca zmiany wyglądu zdjęcia barwnej tablicy testowej w zależności od czułości ISO aparatu. Najechanie wskaźnikiem na odpowiednią opcję powoduje przełączenie się widocznych poniżej zbliżeń miniatur. | ||||
Paczka w formacie ZIP ze wszystkimi zdjęciami testowymi z tej prezentacji w oryginalnych rozmiarach dostępna jest TUTAJ. |
[converttable]
Właściwie trudno było spodziewać się czegoś innego – zakres dostępnych czułości ISO w tym aparacie (podobnie jak we wszystkich chyba kompaktach z niewielką matrycą oferujących tak rozległe ustawienia) dobrze wygląda wyłącznie na papierze. No, ale skoro producent umożliwia ustawienie w aparacie światłoczułości rzędu 6400 czy 12800 ISO, to musi się liczyć z tym, że ktoś z tych wartości zechce skorzystać i je oceni. Olympus STYLUS 1 radzi sobie naprawdę dobrze do czułości 1600 ISO, przy której na powiększeniu 100% zaczyna być widoczny monochromatyczny szum. Nie jest on jednak specjalnie uciążliwy, a w trybie pełnoekranowym po prostu go nie widać. Przy 3200 ISO ziarno jest już lepiej widoczne, ale nie przeszkadza na tyle, aby czułość tę należało uznać za bezużyteczną. Wartości 6400 i 12800 ISO są już natomiast zupełnie nieprzydatne, nie tylko z powodu zakłóceń, lecz również z uwagi na wyraźną degenerację oryginalnej kolorystyki obrazu.
Zadowalająca jest natomiast wierność reprodukcji barw przy ich jednoczesnym wysokim nasyceniu – przynajmniej do czułości 3200 ISO. Jeżeli oczekujemy od naszych zdjęć dobrej kolorystyki, to będziemy zadowoleni. Tym bardziej, że w praktyce aparat całkiem dobrze radzi sobie z automatycznym doborem balansu bieli, a mechanizm ustawiania jej samodzielnie (funkcja balans bieli jednym przyciskiem) jest bardzo wygodny i warto go mieć pod ręką.
Odwzorowanie barw i szczegółów
Tablica testowa nie pokazuje nam jednak, jak przy różnych ustawieniach czułości ISO aparat radzi sobie z odwzorowywaniem drobnych detali. Kolejnym obiektem w naszym sprawdzianie jest więc kwiat – konkretnie orchidea – fotografowany w trybie Super Makro i przy przysłonie przymkniętej do f/5.6 (w przypadku aparatu kompaktowego o małej matrycy jest to już całkiem sporo). Podobnie jak w poprzednim wypadku zbliżenia fragmentów prezentowane są w skali 1:2, a ich kliknięcie powoduje otwarcie pełnego powiększenia w osobnym oknie.
[converttable start="1" end="2" type="vertical"]
![]() |
|||
100 ISO |
![]() |
![]() |
![]() |
200 ISO |
![]() |
![]() |
![]() |
400 ISO |
![]() |
![]() |
![]() |
800 ISO |
![]() |
![]() |
![]() |
1600 ISO |
![]() |
![]() |
![]() |
3200 ISO |
![]() |
![]() |
![]() |
6400 ISO |
![]() |
![]() |
![]() |
12800 ISO |
![]() |
![]() |
![]() |
Prezentacja ilustrująca zmiany wyglądu zdjęcia ilustracji testowej w zależności od czułości ISO aparatu. Najechanie wskaźnikiem na odpowiednią opcję powoduje przełączenie się widocznych poniżej zbliżeń miniatur. | |||
Paczka w formacie ZIP ze wszystkimi zdjęciami testowymi z tej prezentacji w oryginalnych rozmiarach dostępna jest TUTAJ. |
[converttable]
Degradacja jakościowa obrazu w miarę podbijania czułości matrycy jest widoczna, stała i w powiększeniu dostrzegalna praktycznie w całym zakresie czułości ISO. Jeżeli jednak ktoś nie ma zamiaru oglądać wykonywanych zdjęć w powiększeniu 100% (a pamiętajmy, że mamy do czynienia z obrazem 12-megapikselowym), to efekty szumów i mających je zlikwidować algorytmów wygładzających widać dopiero od czułości 3200 ISO w górę. Wartość 6400 ISO od biedy można potraktować jako bazę dla zdjęć przeznaczonych do konwersji czarno-białej, albo do niektórych filtrów artystycznych zakładających silną ingerencję w obraz. To, co uzyskuje się przy czułości najwyższej da się określić tylko jednym słowem – koszmar.
Podsumowując: testowany aparat w kwestii jakości obrazu przy różnych czułościach matrycy sprawuje się stosownie do rozmiaru matrycy w jaką go wyposażono. Ogólne wrażenie byłoby lepsze, gdyby zakres dostępnych czułości nie był tak duży i kończył się na 3200 lub 6400 ISO. Szkoda trochę, że konstruktorzy nie potrafili się powstrzymać.
Wbudowany filtr ND
Projektanci aparatu Olympus STYLUS 1 wyposażyli go w jedną bardzo przydatną funkcję – wbudowany filtr neutralny, który po włączeniu obniża ekspozycję o 3 EV, umożliwiając ośmiokrotne wydłużenie czasu naświetlania lub znaczne otwarcie przysłony. To zaś pozwala fotografującemu stosować wiele ciekawych technik fotograficznych w sytuacjach silnego oświetlenia sceny. Jedyne, co nas martwiło, to pytanie, czy użycie filtra nie wiąże się ze spadkiem jakości rejestrowanego obrazu (a konkretnie z obniżeniem dynamiki tonalnej zdjęć), co zdarza się w przypadku niektórych rozwiązań tego typu. Postanowiliśmy to sprawdzić, a wyniki testu możecie prześledzić na poniższej prezentacji.
[converttable end="1"]
[converttable]
Zdjęcia przedstawiają scenę o wysokiej rozpiętości tonalnej – jasno oświetloną z głębokimi cieniami. Fotografie wykonano jedna po drugiej z identycznie ustawionymi czułością matrycy (100 ISO) i przysłoną (f/5.6) oraz z automatycznie regulowanym balansem bieli. Włączenie filtra ND umożliwiło wydłużenie czasu ekspozycji z 1/200 sekundy do 1/30 sekundy. Jak widać dynamika tonalna obydwu kadrów nie różni się od siebie – zarówno najjaśniejsze, jak i najciemniejsze obszary obydwu zdjęć wyglądają tak samo.
Jakość obrazu - optyka
Nadszedł czas na przetestowanie drugiego elementu mającego zasadniczy wpływ na jakość rejestrowanego obrazu w aparacie kompaktowym, czyli obiektywu. Olympus STYLUS 1 dysponujący zakresem ogniskowych odpowiadającym 28-300 mm w aparacie małoobrazkowym (zoom 10,7x) jest już w zasadzie sprzętem typu superzoom, choć jak na obecne standardy niezbyt imponującym. Dysponuje jednak stałym zakresem wartości przysłon f/2.8-8 od najdłuższej, do najkrótszej ogniskowej, co stanowi apetyczny kąsek dla miłośników kreatywnego fotografowania.
Konstrukcja obiektywu w testowanym aparacie jest dosyć złożona: 12 soczewek zebranych w 10 grupach, w tym 8 szklanych elementów sferycznych. Do tego elementy o obniżonej dyspersji i powłoki ZERO mające chronić przed odblaskami. Patrząc na aparat, aż trudno uwierzyć, że jego korpus jest w stanie pomieścić to wszystko. Ale tak właśnie jest – aparat po wyłączeniu chowa obiektyw całkowicie, chroniąc go pod automatyczną osłoną-dekielkiem.
Przetestowanie tego rodzaju optyki w aparacie kompaktowym jest trudne. Na wygląd obrazu końcowego duży wpływ ma obróbka cyfrowa, jakiej wykonane zdjęcia poddawane są jeszcze w aparacie. Jednak jakość obrazu oferowanego przez aparat sprawdzić trzeba i to najlepiej w sposób, który powie potencjalnemu nabywcy jak najwięcej o tym, jakie zdjęcia za jego pomocą będzie mógł uzyskać. Dlatego też wszystkie zaprezentowane na tej stronie zdjęcia powstały w warunkach pozastudyjnych i zapisane zostały w formacie JPEG. Jeżeli jednak ktoś jest zainteresowany samodzielnymi eksperymentami, to pod koniec każdego rozdziału zamieszczamy odnośniki do materiałów źródłowych w formatach RAW i JPEG.
[converttable end="1"]
[converttable]
[kn_advert]
Ostrość obrazu
Ostrość obrazu w aparatach kompaktowych z niewielkimi (fizycznie) matrycami i obiektywami o dużym zakresie ogniskowych zawsze jest efektem pewnych kompromisów. Dlatego też, badając ostrość obrazu w testowanym sprzęcie, warto patrzyć nie tylko, jak wyraźny jest on w konkretnych zakresach długości ogniskowych i wartości przysłon (tych ostatnich zresztą jest raczej niewiele, jako że minimalna wartość przysłony wynosi f/8), ale też czy zawsze jest on akceptowalny, a jeśli nie, to kiedy. Oto wyniki naszych testów przeprowadzone dla pełnego zakresu ogniskowych.
Na poniższych prezentacjach możecie prześledzić, jak w obrębie jednej długości ogniskowej zmieniała się ostrość obrazu w centrum kadru i w narożnikach w zależności od wartości przysłony. Jak zwykle zbliżenia fragmentów prezentowane są w skali 1:2, a ich kliknięcie powoduje otwarcie pełnego powiększenia w osobnym oknie.
[converttable start="2" end="1" type="vertical"]
[converttable]
Na zdjęciach wykonanych przy najkrótszej ogniskowej, dającej pole widzenia odpowiadające obiektywowi 28 mm w aparacie małoobrazkowym (a więc dość szeroki kąt) uwagę zwraca przede wszystkim nienajlepszy wygląd boków i narożników kadru przy w pełni otwartej przysłonie – obraz jest rozmyty i obarczony zniekształceniami oraz wadami optycznymi. Większość problemów znika po przymknięciu przysłony do f/4, a jakość obrazu na całej powierzchni kadru wyrównuje się, osiągając całkiem wysoki poziom. Przy przysłonie przymkniętej do f/8 ostrość obrazu ponownie ulega zmniejszeniu, tym razem w obrębie całej sceny, a to za sprawą efektu dyfrakcji (warto sobie uświadomić że przy ogniskowej 6 mm rzeczywisty rozmiar otworu przysłony obiektywu po jej przymknięciu do f/8 jest mniejszy, niż szkła o ogniskowej 28 mm przymkniętego do f/32).
[converttable start="2" end="1" type="vertical"]
[converttable]
Przy ogniskowej "portretowej" jakość obrazu jest bardzo wyrównana niezależnie od tego, czy analizujemy środek, czy brzeg kadru i całkiem wysoka w większości zakresów przysłon. Jedynie przy f/8 na powiększeniach widoczne jest wyraźne zmiękczenie obrazu spowodowane efektami dyfrakcyjnymi.
[converttable start="2" end="1" type="vertical"]
[converttable]
Kolejny test ostrości przeprowadziliśmy dla ogniskowej 35 mm stanowiącej w testowanym aparacie ekwiwalent obiektywu 165 mm. Tu również jakość obrazu okazała się wysoka już od w pełni otwartego obiektywu i wyrównana w obrębie całego kadru. Stopień widoczności drobnych szczegółów wydaje się nawet lepszy, niż przy krótszych ogniskowych. Po przymknięciu obiektywu do f/8 tradycyjnie już zaobserwowaliśmy spadek ostrości w obszarze całego kadru.
[converttable start="2" end="1" type="vertical"]
[converttable]
W przypadku najdłuższej ogniskowej 64 mm (efektywnie 300 mm) jest – o dziwo – nadal nienajgorzej. Wprawdzie obraz jest nieco ziarnisty, co może sugerować zastosowanie nieco bardziej agresywnych algorytmów wyostrzających, ale nie jest to widoczne na tyle, aby przeszkadzało. Widoczne są też mocniejsze efekty dyfrakcyjne – spadek ostrości zaczyna się od f/5.6 – a obraz w narożniku kadru jest nieco bardziej rozmyty niż w centrum. Nadal jednak jest to obraz o niebo lepszy od tego, co zdecydowana większość kompaktowych superzoomów prezentuje przy najdłuższych ogniskowych.
Podsumowując, pod względem ostrości obrazu obiektyw testowanego aparatu spisuje się bardzo dobrze. Najsłabszym punktem tej konstrukcji jest szeroki kąt widzenia, gdzie przy maksymalnie otwartej przysłonie obraz w miarę oddalania się od centrum kadru wyraźnie traci na jakości. Wystarczy jednak przymknąć przysłonę o 1 EV, aby jakość zdjęć wykonanych na najkrótszych ogniskowych zdecydowanie wzrosła. Dla zainteresowanych, jak już wspomnieliśmy wcześniej przygotowaliśmy paczkę w formacie ZIP zawierającą wszystkie zdjęci źródłowych zawierających wszystkie fotografie w parach RAW+JPEG. Jest ona do pobrania tutaj.
Aberracje chromatyczne
Test podatności obiektywu na występowanie aberracji chromatycznych przeprowadziliśmy w podobnych warunkach i dla ogniskowych zbliżonych do tych z poprzedniego testu. Na poniższych prezentacjach możecie prześledzić zmiany występowania barwnych obwódek w obszarach kontrastowych krawędzi zależnie od ogniskowej, wartości przysłony i obszaru kadru. Jak zwykle zbliżenia fragmentów prezentowane są w skali 1:2, a ich kliknięcie powoduje otwarcie pełnego powiększenia w osobnym oknie.
[converttable start="2" end="1" type="vertical"]
[converttable]
Sytuacja przy najkrótszej ogniskowej – dramat. Aberracje niewidoczne są praktycznie tylko w samym centrum kadru, a te w narożnikach widać niezależnie od tego, jak przymkniemy przysłonę. W pozostałych obszarach najgorzej jest przy f/2.8 – od f/4 w dół sytuacja zaczyna się normować.
[converttable start="2" end="1" type="vertical"]
[converttable]
Po zmianie ogniskowej obiektywu na 75 mm sytuacja poprawia się radykalnie. Jedyne ślady barwnych obwódek świadczących o występowaniu aberracji chromatycznej poprzecznej występują w narożnikach kadru przy maksymalnie otwartej przysłonie. Są one jednak nieznaczne i najprawdopodobniej mało kto je zauważy.
[converttable start="2" end="1" type="vertical"]
[converttable]
Przy ogniskowej 165 mm jest już idealnie. Nie widać najmniejszych śladów aberracji niezależnie od wartości przysłony, ani też miejsca, któremu się przyglądamy.
[converttable start="2" end="1" type="vertical"]
[converttable]
Po wydłużeniu ogniskowej do maksimum aberracje chromatyczne wracają, ale na szczęście w bardzo delikatnej postaci (za to równomierne na obszarze prawie całego kadru). Występują tylko przy przysłonie otwartej do f/2.8 – nawet niewielkie jej przymknięcie, kompletnie eliminuje problem.
Test ten potwierdził wniosek z poprzedniego rozdziału: najsłabszą stroną obiektywu w Olympusie STYLUS 1 jest szeroki kąt, zwłaszcza przy silnie otwartej przysłonie. W tej kombinacji aberracje chromatyczne widoczne są zawsze, co w połączeniu z rozmyciem boków i krawędzi kadru daje dość dramatyczny efekt. Używanie mocno otwartej przysłony przy krótkich ogniskowych zdecydowanie nie jest tutaj polecane. I ponownie materiał zdjęciowy z tego testu w postaci oryginalnych par RAW+JPEG dostępny jest dla wszystkich zainteresowanych tutaj.
Kontrast i odblaski
Analiza zdjęć testowych pozwoliła nam też przyjrzeć się kwestii kontrastowości zdjęć wykonywanych testowanym aparatem. Generalnie nie ma się tak naprawdę do czego przyczepić – podobnie jak w przypadku kolorystyki, kontrast fotografii jest bez zarzutu (przynajmniej w rozsądnym zakresie czułości ISO, gdyż po podniesieniu tego parametru powyżej 3200 ISO kontrast spada wraz ze wzrostem poziomu zakłóceń). Tradycyjnie już na kontrast dobrze wpływa ustawienie wartości przysłony w optymalnym zakresie, czyli w tym przypadku f/4-5.6. Przy większym otwarciu kontrast spada na skutek wielu czynników, w tym aberracji i winietowania, a przy silnym przymknięciu dają o sobie znać zjawiska związane z dyfrakcją.
Jeśli chodzi o odblaski, to aparat wykazuje całkiem dobrą odporność na ich powstawanie, a także flar – szczególnie jeśli źródło światła znajduje się poza kadrem. Jedynym wyjątkiem od tej reguły są (znowu!) najkrótsze ogniskowe. W tej kombinacji obiektyw jest bardzo podatny na powstawanie odblasków niezależnie od stopnia przymknięcia przysłony i warto o tym pamiętać, żeby nie zostać paskudnie zaskoczonym.
Stabilizacja obrazu
Ponieważ obiektyw, w jaki wyposażono Olympusa STYLUS 1 jest konstrukcją stabilizowaną, postanowiliśmy poddać próbie również i ten element jego konstrukcji optycznej. Już podczas praktycznego użytkowania aparatu okazało się, że jest to udogodnienie bardzo udane – stabilizator działa bowiem zarówno podczas ekspozycji, jak i w czasie kadrowania. Dzięki czemu bardzo ułatwione jest wykonywanie zdjęć na najdłuższych ogniskowych.
[converttable end="2"]
[converttable]
Test potwierdził nasze wcześniejsze spostrzeżenia: stabilizacja obrazu wykorzystana w testowanym aparacie jest znakomita. Jej wydajność przy najdłuższej ogniskowej wynosi od 3 do 4 EV w zależności od kilku czynników – w tym przyzwyczajenia fotografa do korpusu. Nam niejednokrotnie udawało się wykonywać nieporuszone zdjęcia przy ogniskowej 300 mm z czasami ekspozycji rzędu 1/20 sekundy. Ponadto stabilizator nie sprawiał żadnych kłopotów ani podczas panoramowania, ani przy fotografowaniu ze statywu. Wyłączanie go mija się więc z celem, chyba że chcemy zaoszczędzić nieco prądu z akumulatora.
Zasilanie, pamięć, złącza
Tradycyjnie już ostatnimi omawianymi przez nas podczas testów stałymi elementami aparatów są kwestie związane z tym, jak sprzęt wykorzystuje swoje źródło zasilania, jak wygląda jego współpraca z kartami pamięci oraz jakimi złączami dysponuje. Są to rzeczy ważne, a często niestety ignorowane zarówno przez testerów, jak i kupujących, którzy czasem dość szybko na własnej skórze przekonują się o randze swojego niedopatrzenia.
[kn_advert]
Zasilanie
Zastosowany w aparacie Olympus STYLUS 1 akumulator to litowo-jonowy model BLS-5 o pojemności nominalnej 1150 mAh. Takie źródło zasilania pozwala wykonać około 400-420 zdjęć wg normy pomiarowej Camera & Imaging Products Association, co jest całkiem niezłym wynikiem. Podczas testów praktycznych nie mieliśmy specjalnie dużych problemów z zasilaniem – aparat odpowiednio wcześnie zgłaszał fakt wyczerpywania się źródła prądu, co dawało wystarczający margines czasowy na dokończenie zdjęć i doładowanie.
Sporą ciekawostką jest fakt, iż BLS-5 to ogniwo wykorzystywane również w aparatach bezlusterkowych E-P3, E-PL3, E-PL5 i E-PM1. Jeżeli więc ktoś wykorzystuje STYLUS 1 jako aparat zapasowy lub uzupełniający w stosunku do jednego z tych bezlusterkowców, to kwestie zasilania ma w dużej mierze uproszczone.
Pamięć
Pod tym względem Olympus STYLUS 1 jest aparatem bardzo typowym – współpracuje z nośnikami typu Secure Digital, a więc kartami pamięci SD, SDHC i SDXC, a także Eye-Fi. Umiejscowienie gniazda również jest klasyczne, bo znajduje się ono tuż obok akumulatora w jego komorze. Niestety gwint statywu aparatu znajduje się dokładnie w centralnej części podstawy, a nie pod obiektywem, wobec czego otwarcie komory i wymiana karty pamięci w momencie, gdy aparat stoi na statywie jest niewykonalne.
Przeciętny plik RAW zapisany przez aparat Olympus STYLUS 1 ma pojemność od 11 do 12,5 megabajta, natomiast pliki JPEG zakodowane z najlepszą jakością i w maksymalnej rozdzielczości rzadko przekraczają 6 megabajtów. Stąd też do komfortowego korzystania z aparatu wystarczy w zupełności nośnik o pojemności 8 gigabajtów, na którym da się zmieścić nieco ponad tysiąc zdjęć w formacie JPEG, ponad 600 plików RAW lub około 1 godziny materiału filmowego najlepszej jakości.
Złącza
Poza gniazdem karty pamięci i stopką lampy błyskowej testowany aparat wyposażono tylko w dwa złącza, które znajdują się pod wspólną klapką z prawej strony korpusu. Jest to złącze HDMI standardu micro oraz multizłącze pełniące funkcję złącza AV, USB oraz portu niektórych akcesoriów (np. wężyka spustowego RM-UC1).
![]() |
Złącza HDMI i multiAV/USB ukryte pod plastikową klapką z boku aparatu. |
Klapka nie jest w żaden sposób uszczelniona, a sam aparat również nie ma poważniejszych zabezpieczeń przed pyłem i wilgocią. Przy całej solidności konstrukcji nie jest to więc aparat z grupy "wszystkoodpornych".
Podsumowanie
Aparat kompaktowy Olympus STYLUS 1 to bardzo ciekawa konstrukcja, dobrze wypełniająca lukę pomiędzy prostszymi kompaktami a bardziej zaawansowanymi lustrzankami i bezlusterkowcami. Zastosowana w niej kombinacja cech – matryca formatu 1/1,7 cala, bardzo jasny obiektyw o dziesięciokrotnym przełożeniu ogniskowych, stylowy korpus inspirowany cyfrówkami z rodziny Olympus OM-D, możliwość zapisywania zdjęć w formacie RAW, liczne ciekawe funkcje dodatkowe – dały aparat bardzo uniwersalny, z którego najlepszy użytek zrobią fotografowie z ambicjami i doświadczeniem. Jest to w dużej mierze sprzęt unikatowy, nie mający bezpośredniej konkurencji.
Do jego największych wad należą z pewnością zbytnio "napompowane" niektóre parametry, a zwłaszcza czułość ISO, o której dwóch najwyższych dostępnych ustawieniach najlepiej w ogóle zapomnieć. Nie zachwyca również jakość obrazu oferowana przez obiektyw przy najkrótszych ogniskowych, a także jakość rejestrowanych filmów w formacie FullHD. Potencjalny nabywca musi mieć też świadomość, że jeśli tylko zrezygnuje z pewnych elementów konstrukcyjnych (głównie wbudowanego wizjera i długiego obiektywu), to za zbliżoną kwotę może nabyć aparaty Sony DSC-RX100 II oraz Canon PowerShot G1 X, których znacznie większe przetworniki obrazu zaoferują znacznie lepszej jakości zdjęcia – szczególnie w warunkach słabego oświetlenia.
Jak już jednak wspomnieliśmy, wszystkie te aparaty w pewnym stopniu różnią się od siebie. Jeżeli więc ktoś szuka kompaktowej cyfrówki o doskonałej jakości wykonania, ergonomicznej i funkcjonalnej, a przy tym dysponującej jasnym obiektywem o dużym przełożeniu, to powinien się zainteresować Olympusem STYLUS 1. Nie pożałuje.
Zalety |
|
Wady: |
|
[kn_advert]
Aparat Olympus STYLUS 1 do testów udostępniła firma Olympus Polska
Galeria zdjęć przykładowych
Wszystkie prezentowane w tej galerii zdjęcia zostały wykonane przy użyciu aparatu Olympus STYLUS 1 w trybach PASM i zapisane w formacie JPEG + RAW. Kliknięcie na miniaturę spowoduje otwarcie jego ośmiokrotnie powiększonej wersji w osobnym oknie przeglądarki. Pod opisem parametrów każdego zdjęcia znajdują się linki do oryginalnych plików JPEG i RAW (UWAGA: duża objętość!).
![]() |
![]() |
![]() |
21 mm (ekw. 100 mm) 1/1000 s, f/4.5, 100 ISO JPEG RAW |
21 mm (ekw. 100 mm) 1/500 s, f/3.5, 100 ISO JPEG RAW |
21 mm (100 mm) 1/800 s, f/3.5, 100 ISO JPEG RAW |
![]() |
![]() |
![]() |
6 mm (ekw. 28 mm) 1/800 s, f/4, 100 ISO JPEG RAW |
7 mm (ekw. 32 mm) 1/800 s, f/3.5, 100 ISO JPEG RAW |
16 mm (ekw. 76 mm) 1/250 s, f/5.6, 100 ISO JPEG RAW |
![]() |
![]() |
![]() |
12 mm (ekw. 57 mm) 1/100 s, f/5.6, 125 ISO JPEG RAW |
64 mm (ekw. 300 mm) 1/125 s, f/5.6, 640 ISO JPEG RAW |
26 mm (ekw. 124 mm) 1/200 s, f/3.2, 200 ISO JPEG RAW |
![]() |
![]() |
![]() |
26 mm (ekw. 124 mm) 1/200 s, f/3.2, 200 ISO JPEG RAW |
29 mm (ekw. 136 mm) 1/400 s, f/2.8, 100 ISO JPEG RAW |
26 mm (ekw. 124 mm) 1/125 s, f/5.6, 100 ISO JPEG RAW |
![]() |
![]() |
![]() |
64 mm (ekw. 300 mm) 1/1600 s, f/2.8, 100 ISO JPEG RAW |
16 mm (ekw. 76 mm) 1/80 s, f/2.8, 100 ISO JPEG RAW |
24 mm (ekw. 112 mm) 1/125 s, f/4.5, 100 ISO JPEG RAW |
Autorem wszystkich przedstawionych w tym artykule zdjęć produktowych i testowych jest Jarosław Zachwieja. Fotografie w galerii zdjęć przykładowych wykonali Agata i Jarosław Zachwieja.
[kn_advert]
www.swiatobrazu.pl