25 października 2018, 11:00
Autor: David duChemin
czytano: 2480 razy

Porzuć dążenie do perfekcji

Porzuć dążenie do perfekcji

Z MYŚLĄ O DRODZE DO MISTRZOSTWA, zastanawiam się, czy kiedykolwiek zastanawiamy się nad tym, czy mistrzostwo, a ściślej doskonałość, jest celem wartym naszego czasu i uwagi. Czy rzeczywiście marzymy o perfekcji? Albo, bliżej sedna, czy w perfekcji jest coś ludzkiego? Zapewne nie, choć podejrzewam, że ludzkość jako taka jest bardzo zainteresowana dążeniem do ideału. Wydajemy się lubić pogoń za perfekcją. Nie jestem tylko pewny, co byśmy zrobili, gdybyśmy ją dogonili… albo nawet czy bylibyśmy w stanie stwierdzić, że to zrobiliśmy. Czy po zrobieniu perfekcyjnego zdjęcia bylibyśmy usatysfakcjonowani? Mawia się, że nuda wynika z braku braków, nieobecności czegoś, do czego można byłoby dążyć. Czy zrobienie perfekcyjnego zdjęcia wywołałoby tylko jeszcze głębszą tęsknotę za czymś więcej? Podejrzewam, że tak.

Ta pogoń za perfekcją — a zwłaszcza za perfekcją na poziomie technicznym — martwi mnie, gdy dostrzegam ją u studentów, i przeraża, gdy zauważam pewne jej oznaki u samego siebie. "Potrzeba" uzyskania większego zakresu tonalnego i ostrzejszej ostrości sugeruje, że szukamy czegoś na zastępstwo rzeczy, która naprawdę by nas poruszyła. Żadna ostrość ani zakres tonalny nie uczynią historii lepszą w stopniu większym, niż nowoczesny krój pisma jest w stanie upiększyć wiersz.

[kn_free]

Podejrzewam, że perfekcja jest wbrew ludzkiej naturze. Im ostrzejsze są nasze zdjęcia, tym trudniej jest dać się przekonać złudzeniu (a ostatecznie właśnie tym są zdjęcia), bo życie tak nie wygląda. Odwrót od hiperostrości jest powodem, dla którego tak wielu ludzi wraca do filmu po 20 latach rozwoju cyfrowej rewolucji. Właśnie dlatego tak wielu audiofilów sięga po winylowe płyty po 20 latach niekwestionowanego prymatu płyt kompaktowych i plików MP3. W dźwięku analogowym jest jakaś organiczność, chropawość i niedoskonałość, i na tej samej zasadzie jest różnica w doświadczaniu fotografii cyfrowej i kliszy. Nie chcę przez to powiedzieć, że jedno jest zawsze lepsze od drugiego, a jedynie że są one inne. Sam charakter technologii cyfrowej, która pozwala o wiele bardziej zbliżyć się do perfekcji, zdaje się być tym samym, co odciąga nas dalej od czegoś, co sprawia wrażenie bardziej ludzkiego, naturalnego doznania.

Oczywiście absolutnie nie jest to jedynie kwestia potyczki między technologią cyfrową a analogową. To zapewne najmniej ważne, a ja przywołałem ten konflikt tylko w ramach ilustracji. Innym przykładem jest coraz powszechniejszy ostatnio odwrót na całej linii od zastosowania Photoshopa, zwłaszcza jeśli chodzi o wizerunek ciała. Im częściej oglądam plastikowe, stworzone w Photoshopie wersje ludzi pozujących do obiektywu, tym mniejszy mam z nimi kontakt. Za pośrednictwem oprogramowania zbliżamy się do idealnego odwzorowania ludzkiej sylwetki. Zagłębiamy się w iluzję. I zarazem oddalamy od rzeczywistości, od człowieczeństwa.

Jaki ma to związek z rolą fotografa w tworzeniu zdjęć? Otóż wszystko zależy od tego, do jakiego stopnia jesteśmy skłonni zaakceptować sztuczność, pogodzić się z byciem o krok bliżej do (technicznej) doskonałości naszych zdjęć, zamiast nieustannie szukać tego, dzięki czemu zdjęcia są naprawdę żywe — wspaniałych chwil, sugestywnego światła, spontaniczności i przejawów ludzkiej egzystencji (nawet jeśli stanowi ona gorzką do przełknięcia pigułkę, jak to ma miejsce w przypadku wybitnych reportaży wojennych).

To, czego szukamy na naszych zdjęciach, ma oczywiście bezpośredni związek z tym, co widzimy. A jeśli się zastanawiamy, dlaczego nasze zdjęcia są tak ciepło przyjmowane w miejscowym klubie fotograficznym, ale nie budzą zainteresowania reszty świata, to równie dobrze może być tak, że "reszta świata" szuka czegoś innego, co poruszyłoby w niej czułe struny. Nigdy nie przyszło jej do głowy, aby doszukiwać się wartości zdjęcia w samych jego walorach technicznych.

 

Zawsze będą ludzie, którzy wychodzą z kina podekscytowani raczej efektami specjalnymi niż samą historią. Musimy zadać sobie pytanie, czy właśnie dla takich ludzi robimy zdjęcia i czy to nam wystarczy. Jeśli odpowiedź brzmi "nie", to powinniśmy podjąć niełatwe wyzwanie poszukiwania i tworzenia zdjęć chwytających za serce, które odwołują się do nas i do innych za pośrednictwem czegoś znacznie trudniejszego do osiągnięcia niż techniczna doskonałość.

Może właśnie dlatego dążymy do perfekcji. Może robimy to, bo jest ją znacznie łatwiej zdefiniować. Jest ją też łatwiej osiągnąć, bo sprowadza się to raczej do kupienia najnowszego aparatu (nasze postrzeganie technicznej doskonałości zmienia się z każdym postępem technologicznym) i posługiwania się nim w sprawny, wręcz mistrzowski sposób. Jeśli ktoś para się fotografią jako sztuką, to z pewnością nie dlatego, że jest to łatwe wyzwanie. Tak jak perfekcja, łatwość nie współgra z duszą człowieka. Owszem, chcemy jej, ale ona nas nie satysfakcjonuje. Najlepsze i najbardziej szczere, autentyczne dzieła zawsze przychodzą z trudem. Pokaż mi arcydzieło sztuki albo literatury, które przemawia do ludzi od pokoleń, a ja pokażę Ci coś, co wymagało ponadprzeciętnego wysiłku i czegoś więcej niż nawet zdumiewającej sprawności w posługiwaniu się pędzlem czy piórem.

Nie zniechęcam Cię do dążenia do technicznej perfekcji dlatego, że uważam ją za nie dość satysfakcjonującą. Chodzi o to, że nie jest dość satysfakcjonująca pod pewnymi słusznymi względami. Potrafimy lepiej. Umiemy zajrzeć głębiej.

Fragment pochodzi z książki Zdjęcia z duszą. Jak zostać fotografem z wizją Davida duChemin, którą SwiatObrazu.pl objął patronatem medialnym.

 

 

 



www.swiatobrazu.pl