czytano: 113223 razy
Sony NEX-6 - test bezlusterkowca

Cyfrowe aparaty z wymienną optyką nie będące lustrzankami, czyli w głównej mierze tzw. bezlusterkowce zdobywają sobie coraz większe zainteresowanie zarówno mniej, jak i bardziej zaawansowanych amatorów fotografii. Firma Sony, która wkroczyła na ten rynek przebojowymi aparatami NEX bezustannie rozwija swoją ofertę w tym zakresie. Redakcja SwiatObrazu.pl otrzymała niedawno do testów dwa najnowsze modele należące do tej linii. Teraz pragniemy przedstawić test pierwszego z nich: bezlusterkowca Sony NEX-6 kierowanego dla bardziej wymagających odbiorców.
Budowa i wygląd zewnętrzny
Gdy nieco ponad pół roku temu mieliśmy w redakcji okazję testować aparat Sony NEX-7, kolega Antoni Żółciak napisał w podsumowaniu testu, że Sony NEX-7 to pierwszy bezlusterkowiec, którego ergonomia nie odstaje od wygody obsługi lustrzanek. I choć stwierdzenie to można uznać za nieco kontrowersyjne (nie do końca zgadza się z nim m.in. niżej podpisany), to trzeba przyznać, że aparat ten był naprawdę udany i wyraźnie odstawał od pozostałych bezlusterkowców z rodziny NEX. Tę lukę pomiędzy siódemką a aparatami takimi jak NEX-5N czy nowszy NEX-5R (nie mówiąc już o stanowiącym klasę najbardziej podstawową korpusie NEX-F3) ma za zadanie zapewnić Sony NEX-6.
Jest to sprzęt, który – zgodnie ze słowami wygłoszonymi przez polskiego przedstawiciela firmy Sony podczas konferencji połączonej z warsztatami fotograficznymi, jakie odbyły się w połowie roku w Sterdyniu – powstał przy uwzględnieniu licznych uwag użytkowników i recenzentów modelu NEX-7. Jest więc odpowiedzią na bieżące potrzeby wymagających fotografów pragnących używać na co dzień aparatów bezlusterkowcyh.
![]() |
Bohater testu – aparat bezlusterkowy Sony NEX-6 z nowym obiektywem SEL-P1650 wyposażonym w system elektrycznej regulacji zoomu. |
Sony NEX-6 jest więc zaawansowanym aparatem kompaktowym z wymienną optyką kierowanym do nieco bardziej doświadczonych i ambitnych fotografów. Od modelu Sony NEX-7 różni się wieloma istotnymi szczegółami technicznymi i rozwiązaniami ergonomicznymi, a przede wszystkim odznacza się niższą ceną. W chwili publikacji tego artykułu szóstka dostępna była dla nabywcy detalicznego za około 3750 zł w wersji z obiektywem podstawowym SELP1650, podczas gdy za korpus Sony NEX-7 z podobnym (choć nie identycznym – o czym jeszcze powiemy sobie nieco więcej) obiektywem należało zapłacić prawie tysiąc złotych więcej. Różnica ta staje się jeszcze bardziej znacząca, jeżeli weźmiemy pod uwagę dość astronomiczną cenę siódemki obowiązującą po trzech miesiącach od premiery (tyle mniej więcej czasu minęło, odkąd Sony NEX-6 trafił na sklepowe półki), a nawet znacznie później.
[kn_advert]
Korpusik nieco bardziej typowy
Sony NEX-7, mimo iż stanowił kontynuację wielu rozwiązań ergonomicznych i funkcjonalnych zastosowanych w poprzednich aparatach NEX, był konstrukcją bardzo nowatorską. W wielu przypadkach nowatorskość ta, mimo iż wysoko oceniana przez recenzentów spotykała się z krytyką doświadczonych nabywców, dla których aparat ten wydawał się nie do końca intuicyjny. Dlatego właśnie w przypadku testowanej szóstki postawiono na rozwiązania bardziej klasyczne.
[converttable end="1]
[converttable]
Testowany aparat wykazuje więc w swoim wyglądzie zewnętrznym równie wiele podobieństw do modelu NEX-7, co do modeli o niższych numeracjach, a ponadto ujawnia cechy zupełnie indywidualne, odróżniające go od reszty "braci". Oczywiście jak wszystkie inne NEX-y, szóstka jest firmowo przystosowana do współpracy z obiektywami wyposażonymi w mocowanie typu E, a dzięki adapterom LA-EA1 i LA-EA2 również szkła typu A. Różnice pojawiają się natomiast przy akcesoriach – Sony NEX-6 jest pierwszym aparatem z linii zaopatrzonym w nowe złącze lamp błyskowych (i nie tylko) o nazwie Multi Interface Shoe.
Sam korpus wykonany został z bardzo dużą dbałością o jakość i estetykę. Odznacza się wymiarami 120×67×43 mm i wagą 287 gramów, a także głębokim uchwytem (gripem) i te cechy upodabniają go do modelu Sony NEX-7. Ma też bardzo podobny, uchylny wyświetlacz LCD o przekątnej długości trzech cali i rozdzielczości 921 600 punktów. Jeszcze ważniejszym elementem wspólnym dla obydwu tych aparatów jest jednak wizjer elektroniczny typu OLED o rozdzielczości ponad dwóch milionów punktów. W opinii członków redakcji SwiatObrazu.pl jest to jak na razie bez wątpienia najlepszy wizjer EVF zastosowany w aparatach bezlusterkowych.
Cechy odróżniające aparat Sony NEX-6 od starszej i nadal droższej siódemki to brak jednego pokrętła sterującego, obecność pokrętła PASM (bardzo ważny element, o którym powiemy sobie już więcej za moment), uproszczony przycisk AEL (bez przełącznika trybu pracy), wzbogacenie pokrętła na tylnej ściance o przycisk ISO i wreszcie wspomniana już nowa stopka lampy błyskowej. Zmodyfikowana została też nieco budowa mechaniczna wbudowanej lampy błyskowej, dzięki czemu odchylanie jej palcem w celu odbicia wiązki światła od sufitu jest łatwiejsze i mniej ryzykowne dla samego mechanizmu.
Oczywiście bardziej podstawowe cechy testowanego aparatu charakterystyczne dla wszystkich korpusów należących do systemu NEX – takie, jak system obsługi oparty o trzy uniwersalne przyciski sterujące i pionowe pokrętło, doskonała jakość materiałów użytych do budowy korpusu, czy minimalistyczny design – pozostały bez zmian. Dzięki temu już na pierwszy rzut oka widać, że testowana szóstka kontynuuje najlepsze tradycje systemu.
Przetwornik i procesor obrazu
Aparat Sony NEX-7 odznaczał się dość astronomiczną, jak na aparat z matrycą formatu APS-C, rozdzielczością 24,3 megapiksela. Zdaniem wielu recenzentów i użytkowników było to nieco za dużo. Jak widać głosy te pozwoliły projektantom powstrzymać te "megapikselowe zapędy".
![]() |
|
Podobnie, jak wszystkie inne aparaty z linii Sony NEX, testowany model również wyposażono w matrycę formatu APS-C. |
W przypadku modelu NEX-6 zastosowany został przetwornik obrazu CMOS formatu APS-C o rozdzielczości szesnastu megapikseli. Jest to typowy dla urządzeń tego producenta układ Exmor hD CMOS wsparty procesorem obrazu BIONZ. Zmniejszenie rozdzielczości, czyli w konsekwencji zwiększenie powierzchni pojedynczej komórki rejestrującej światło pozwoliło projektantom aparatu podnieść maksymalną dostępną czułość matrycy aż do 25 600 ISO. Ponadto matryca ta ma konstrukcję hybrydową – dysponuje pomocniczym układem AF wykonanym w technologii detekcji fazy (takiej samej, jak stosowana w tradycyjnych aparatach DSLR i SLT). Co ciekawe, choć projektantom przyświecał podobny cel, co twórcom testowanego przez nas niedawno Canona EOS 650D, to osiągnęli go w zupełnie odmienny sposób.
Nie zmieniły się natomiast parametry migawki aparatu. Nadal jest to konstrukcja szczelinowa z elektronicznie sterowaną pierwszą kurtyną umożliwiającą wykonywanie zdjęć z minimalnym czasem ekspozycji wynoszącym 1/4000 sekundy. Nie jest to może imponujący wynik, lecz wystarczający do większości zastosowań. Nie można tego niestety napisać o minimalnym czasie synchronizacji z lampą błyskową – 1/160 s (tyle samo miał Sony NEX-7), to jak na dzisiejsze standardy chyba już nieco za mało. Imponująca jest za to prędkość aparatu - 10 kl./s w trybie seryjnym (specjalny tryb priorytetu prędkości) to coś, czym Sony NEX-6 może się szczycić.
Zawartość opakowania
Aparat Sony NEX-6 otrzymaliśmy do testów w postaci zestawu oznaczonego jako NEX-6L, czyli wyposażonego w obiektyw kitowy SEL-P1650. Poza korpusem zawartość pudełka okazała się dosyć standardowa: dość skąpa dokumentacja, oprogramowanie, pasek na ramię, dekielek na obiektyw (bardzo wygodny), muszla oczna oraz kabel USB z zasilaczem.
![]() |
Elementy wchodzące w skład zestawu Sony NEX-6 w wersji z obiektywem kitowym SEL-P1650. |
Ano właśnie – nie z ładowarką, lecz z zasilaczem. Firma Sony najwyraźniej postanowiła zintegrować ładowarkę z aparatem. Z jednej strony rozwiązanie takie ma swoje zalety, umożliwiło bowiem ładowanie baterii za pomocą dowolnego urządzenia z portem USB (np. z notebooka), lecz z drugiej strony wymusza angażowanie do tego celu samego aparatu. Tak więc jeżeli dysponujemy dwoma akumulatorami, to i tak nie będziemy w stanie jednocześnie wykonywać zdjęć i ładować baterii, chyba że zaopatrzymy się w tym celu w dedykowaną ładowarkę. Na plus natomiast należy zaliczyć dostarczanie wraz z aparatem dwóch kabli zasilających – z wtyczką typu C (stosowaną powszechnie w większości krajów europejskich, w tym w Polsce) oraz niewidoczną na powyższym zdjęciu wtyczką G (standard brytyjski).
W zestawie brakuje nieco też dekielków na korpus i tylnego na obiektyw. Utrudnia to transport aparatu w sytuacji, gdy lubimy go przewozić z odłączonym szkłem – co w pewnych sytuacjach jest bardzo wygodne.
Obiektyw SEL-P1650
Aparat Sony NEX-6 sprzedawany jest w trzech podstawowych zestawach: jako sam korpus lub też z jednym bądź z dwoma obiektywami. My do testów dostaliśmy zestaw z jednym obiektywem oznaczonym symbolem SEL-P1650, które to szkło znaleźć można również w zestawie typu double-kit – wówczas jego uzupełnienie stanowi dobrze znany miłośnikom i użytkownikom NEX-ów długoogniskowy zoom SEL-55210. Natomiast SEL-P1650 to konstrukcja nowa i z wielu powodów zasługująca na uwagę.
[kn_advert]
Dane techniczne
Wraz z pojawieniem się pierwszych bezlusterkowców u części fotografów, a przede wszystkim fotografów-filmowców obudził się sentyment i tęsknota za znanym z kompaktów i kamer wideo sterowaniem ogniskową przy użyciu dźwigienki zoom. Potrzeba było jednak kilku lat, aby kolejni producenci dostrzegli potrzebę zaoferowania użytkownikom swoich aparatów możliwości powrotu do tego rozwiązania. Obiektyw SEL-P1650 jest pierwszym w systemie NEX obiektywem wyposażonym w taki właśnie mechanizm – a przy okazji kilka innych interesujących cech.
![]() |
Sony NEX-6 z obiektywem SEL-P1650 – nową konstrukcją optyczną wyposażoną w system optycznej stabilizacji obrazu oraz bardzo interesujący mechanizm regulacji ostrości i ogniskowej Power Zoom. |
Nowy kit dostarczany wraz z NEX-em szóstką przede wszystkim zachwyca kompaktowością wymiarów. W wersji spoczynkowej ma on długość zaledwie trzydziestu centymetrów, co czyni z niego konstrukcję niewiele większą od szkieł typu pancake, takich jak SEL-16F28. Jest to jednak pełnoprawny obiektyw zoom, tyle że typu "chowanego" – aby się o tym przekonać, wystarczy włączyć aparat, ponieważ tubus natychmiast się rozsuwa.
Bardziej niż parametry i sposób pracy obiektywu po włączeniu aparatu przykuwa jednak uwagę obecność tylko jednego, elektrycznego pierścienia sterującego oraz niewielkiej dźwigni Power Zoom służącej do regulacji ogniskowej, czyli zoomowania. Sam pierścień ma podwójną funkcję, co najwyraźniej jest dość częstym rozwiązaniem w konstrukcjach firmy Sony (wystarczy wspomnieć przycisk AF/MF-AEL z przełącznikiem w aparacie Sony NEX-7). Przy włączonym autofocusie jest to dodatkowy sterownik ogniskowej dla tych, którzy wolą pierścień od dźwigni, natomiast w trybie Manual Focus służy oczywiście do regulacji ostrości.
Oczywiście jak wszystkie inne obiektywy typu zoom należących do systemu NEX (dotyczy to także części szkieł stałoogniskowych), SEL-P1650 wyposażony jest również w układ stabilizacji obrazu. Jest to ważne z uwagi na brak stabilizowanej matrycy w aparacie Sony NEX-6.
Budowa optyczna
Choć w porównaniu z dostarczanym wraz z innymi NEX-ami obiektywem SEL-1855, nowy SEL-P1650 charakteryzuje się znacznie prostszą budową wewnętrzną, to i tak trudno uznać jest to szkło za niezbyt zaawansowane. Dowodzi tego choćby jego konstrukcja – zastosowano w nim dziewięć soczewek zebranych w aż osiem niezależnych grup. Ponadto aż cztery z nich to soczewki asferyczne, a jedna to element o obniżonej dyspersji (ED).
![]() |
Schemat budowy wewnętrznej obiektywu SEL-P1650. Kolorem fioletowym wyróżnione zostały soczewki asferyczne, natomiast zielonym - element niskodyspersyjny. |
Ergonomia i ustawianie ostrości
Obiektywy takie jak omawiany model zawsze budzą pewne kontrowersje, ponieważ z uwagi na swoją konstrukcję i zastosowane rozwiązania techniczne nie mogą być tak szybkie jak tradycyjne konstrukcje mechaniczne i często nie są też tak precyzyjne jak one. W przypadku modelu SEL-P1650 można jednak śmiało stwierdzić, że nie jest źle. Opóźnienie reakcji obiektywu na zmianę jego położenia w obydwu trybach pracy jest niewielkie – zauważalne, lecz nie przeszkadza w fotografowaniu.
Sama wydajność mechanizmu AF w testowanym obiektywie jest jak najbardziej do zaakceptowania. Nie ustępuje ona obiektywom sterowanym tradycyjnymi silniczkami – oczywiście za wyjątkiem najszybszych modeli z napędem pierścieniowym. Bardzo cieszy natomiast, że zarówno regulacja ogniskowej, jak i ostrości działają po prostu bezszelestnie. Dzięki temu obiektyw znakomicie sprawdza się podczas filmowania.
Jak przystało na konstrukcję zaprojektowaną z myślą o najnowszych NEX-ach, obiektyw SEL-P1650 współpracuje również w pełni z najnowszym, hybrydowym mechanizmem automatycznego pomiaru i regulacji ostrości obecnym w aparatach NEX-6 oraz NEX-5R. Jest to ważne, ponieważ obiektywy, w których zgodności tej nie zapewniono (przede wszystkim modele starsze, dla których nie wypuszczono jeszcze odpowiednich poprawek oprogramowania wewnętrznego) mogą ostrzyć automatycznie tylko i wyłącznie w oparciu o system tradycyjny, oparty w stu procentach na technice pomiaru kontrastu miejscowego.
Wrażenia z użytkowania
Nie da się ukryć, że Sony NEX-6 jest konstrukcją w równym stopniu podobną, co odmienną od swojego "rodzeństwa". Częściowo spowodowane to jest cechami charakterystycznymi tego konkretnego modelu, a po części swoistej rewolucji, jaka przy okazji premiery tego modelu aparatu (a przy okazji kilku innych) dokonała się w firmie Sony. To wszystko w efekcie zaowocowało powstaniem bardzo ciekawego i pod wieloma względami nietuzinkowego bezlusterkowca.
[kn_advert]
Sony NEX w wersji klasycznej i nieco uproszczonej
Jak twierdzą przedstawiciele firmy Sony), wprowadzenie do aparatu NEX-6 tradycyjnego pokrętła trybów ekspozycji typu PASM było odpowiedzią na wyraźne żądania fotografów o bardziej tradycyjnych poglądach na kwestie ergonomii cyfrówek. I nie da się ukryć, że pomysł ten sprawdza się znakomicie. W połączeniu z głębokim, pokrytym bardzo wysokiej jakości gumą uchwytem dało to konstrukcję przywodzącą na myśl aparaty kompaktowe z najwyższej półki.
Troszkę szkoda, że zdecydowano się usunąć wygodny przełącznik AF/MF AEL i w zamian pozostawić jedynie przycisk AEL, lecz szczęśliwie dano użytkownikowi możliwość zmiany sposobu działania tego przycisku – tak więc jeżeli ktoś wolałby za jego pomocą przełączać się pomiędzy manualnym i automatycznym trybem regulacji ostrości, to ma taką możliwość. Ogólnie możliwości konfiguracyjne przycisków należy uznać za rozbudowane – oprócz działania przycisku AEL zmienić można działanie software’owego przycisku B oraz (co jest dosyć oczywiste) przycisku Fn zlokalizowanego w górnej części korpusu tuż obok przycisku spustu migawki. We wszystkich trzech przypadkach możliwości wyboru są bardzo rozbudowane.
Taką samą gumą, jak w przypadku gripa powleczono również boczną i spory kawałek tylnej części aparatu, a tę ostatnią ponadto wyprofilowano tak, aby kciuk znalazł dobre oparcie na swego rodzaju "garbie". Przesunięto przy tym nieco w prawo (w porównaniu do aparatu Sony NEX-7) przycisk filmowania, dzięki czemu praktycznie uniemożliwiono jego przypadkowe naciśnięcie.
Wygodna obsługa z jednym, bardzo wyraźnym zgrzytem
Wraz z pojawieniem się kółka wyboru trybów zniknęło z korpusu jedno z dwóch bliźniaczych pokręteł sterujących, a drugie przeniesione zostało pod pokrętło trybów (co okazało się zresztą bardzo dobrym pomysłem, ponieważ takie rozwiązanie zapewniło wysoki komfort obsługi). W efekcie zniknął innowacyjny system sterowania Tri-Navi, który tak bardzo przypadł do gustu naszemu redakcyjnemu koledze Antoniemu testującemu aparat Sony NEX-7.
Nie znaczy to jednak, że aparat NEX-6 jest wyraźnie gorszy od bardziej zaawansowanego modelu pod względem ergonomii. Tak nie jest – ergonomia szóstki w podstawowym zakresie obsługi stoi na bardzo wysokim poziomie, natomiast stała się ona znacznie bardziej "klasyczna". Pojedyncze kółko sterujące, pokrętło trybów, dodatkowe kółko sterujące na tylnej ściance połączone z czterokierunkowym wybierakiem – to już znamy z wielu modeli aparatów różnych producentów. Do tego dochodzi system zmiennych opcji wywoływanych trzema klawiszami Soft Key znany ze wszystkich aparatów Sony NEX i w efekcie otrzymujemy urządzenie intuicyjne i łatwe w obsłudze.
Gdzie w takim razie kryje się ów zgrzyt, o którym wspominamy w tytule tego podrozdziału? W bardzo niedopracowanym rozwiązaniu kwestii korekty ekspozycji. Chyba większość z Was zgodzi się bowiem, że zarówno w trybach programowym, jak również preselekcji przysłony i czasu (oraz w trybach automatycznych – o ile oczywiście producent decyduje się zapewnić fotografującemu w nich takową możliwość) czynność tę najwygodniej byłoby przeprowadzić tylnym pokrętłem. Tak zresztą jest w większości modeli aparatów. Tymczasem w przypadku aparatu Sony NEX-6 funkcję korekty ekspozycji trzeba najpierw uaktywnić wciśnięciem odpowiedniego przycisku, i dopiero wówczas można ją regulować – w dowolny sposób. Bez tego tylne pokrętło pozostaje nieaktywne. Jest to bardzo duże niedopatrzenie rzutujące niestety na komfort obsługi aparatu.
Wizjer elektroniczny – tak powinno być w każdym bezlusterkowcu
Jedną z najważniejszych cech testowanego aparatu jest naturalnie obecność w nim elektronicznego wizjera EVF. Jest to ta sama znakomita konstrukcja, jaką zastosowano wcześniej m.in. w aparatach Sony NEX-7 oraz Sony SLT-A77 i zdaniem wielu najlepszy wizjer elektroniczny, jaki spotkać można w aparatach cyfrowych.
Zalety wynikające z używania takiego wizjera są ewidentne – jest on wykonany w lepszej technologii i oferuje większy (dla oka) obraz o znacznie lepszej rozdzielczości niż wyświetlacz LCD. Ponadto informacje wyświetlane podczas fotografowania na ekranie LCD i w wizjerze można w testowanym aparacie skonfigurować dość swobodnie i przede wszystkim zupełnie niezależnie. Sam wizjer odznacza się też bardzo dobrym czasem reakcji, co w połączeniu z wysoką rozdzielczością obrazu zbliża nas do komfortu, z jakim wiąże się fotografowanie przy użyciu tradycyjnego wizjera optycznego – z tym, że należy pamiętać o pewnych zaletach dostępnych tylko w wizjerach EVF, takich jak symulacja aktualnej ekspozycji zdjęcia, znacznie wygodniejszy podgląd głębi ostrości, czy możliwość korzystania z narzędzi pomocniczych podczas ostrzenia manualnego.
Samemu wyświetlaczowi LCD również trudno cokolwiek zarzucić – jest duży, czytelny, odporny na odblaski i zaopatrzony w dobrej jakości, przemyślany system wychylania. Szczególnie warty uwagi jest ten ostatni element. O tym, że ekran LCD w bezlusterkowcu powinien być ruchomy chyba nikogo nie trzeba przekonywać. Mogą się jednak pojawić wątpliwości, czy lepsze jest rozwiązanie zaproponowane przez Sony (ekran wychylany), czy zapewniające pełną swobodę regulacji położenia – jak choćby w testowanym przez nas niedawno Canonie EOS 650D.
![]() |
Zarówno dla wyświetlacza LCD, jak i dla wizjera EVF można zdefiniować osobne zestawy trybów pracy dostępnych dla użytkownika i przełączanych poprzez naciskanie przycisku DISP. |
Moim osobistym zdaniem lepiej w praktyce sprawdza się ekran wychylany – zwłaszcza, gdy jest wykonany porządnie. Zapewnia on bowiem łatwiejszą możliwość wychylenia się w górę lub w dół podczas fotografowania aparatem trzymanym tuż nad ziemią lub też nad głową (a jest to chyba 95% przypadków, kiedy korzystamy z tego udogodnienia), a przy tym trudniej jest go przez przypadek uszkodzić.
Menu, które należałoby wreszcie dopracować
Minimalistyczna koncepcja aparatów z rodziny Sony NEX sprawia, że niezależnie od modelu wiele elementów związanych zarówno z konfiguracją tych cyfrówek, jak i ich codziennym użytkowaniem realizowane jest z poziomu menu. To zaś niewiele zmieniło się od początku swojego istnienia i niestety ciągle powiela stare błędy: bywa chaotyczne, nieintuicyjne oraz wymaga częstego wchodzenia na głębsze poziomy ustawień w celu zmiany najbardziej podstawowych parametrów.
![]() |
Charakterystycznym elementem związanym z menu aparatu Sony NEX-6 jest brak opcji wyboru trybu ekspozycji – z powodów chyba dość oczywistych. |
Przede wszystkim menu aparatu sprawia wrażenie, jakby projektowano je z myślą o interfejsie dotykowym, a tymczasem Sony NEX-6 nie ma nawet dotykowego ekranu. Wybór i zmiana ustawień wielu opcji powoduje wyjście z menu, tak więc zmiana kilku parametrów pod rząd wymaga niezłej gimnastyki związanej z kilkakrotnym otwieraniem menu i odwiedzaniem tych samych grup opcji. Jeżeli do tego dodamy fakt, że niektóre powiązane ze sobą funkcje rozrzucone są po różnych menu, to szybko wyłania się z tego mało optymistyczny obrazek.
Tak więc menu, którego zasadnicza postać nie uległa zmianie od czasu pierwszych aparatów z serii NEX jest obecnie jednym z dwóch najsłabszych punktów modelu NEX-6 pod względem ergonomii – zaraz obok fatalnie rozwiązanej korekty ekspozycji.
Jakość obrazu foto
Oczywiście w każdym nowym aparacie najważniejsze jest to, jak dobre zdjęcia jesteśmy nim w stanie wykonać. Na to zaś największy wpływ ma techniczna jakość rejestrowanego obrazu. Aby ocenić możliwości matrycy CMOS i przetwornika obrazu użytych w aparacie Sony NEX-6, poddaliśmy go serii testów mających na celu sprawdzenie kluczowych cech testowanej cyfrówki. Zdjęcia wykonane zostały w standardowych ustawieniach aparatu (po zresetowaniu go do ustawień fabrycznych) i zapisane w postaci plików RAW i JPEG. To, co macie okazję oglądać na ekranie to materiał pobrany z plików końcowych JPEG – za wyjątkiem sytuacji, w których zostało to wyraźnie wspomniane.
[kn_advert]
Zakres dostępnych czułości ISO i poziom zaszumienia obrazu
Zaczniemy od sprawdzenia poziomu czystości obrazu w pełnym zakresie dostępnych w aparacie czułości matrycy – dość imponującym, ponieważ wynosi on od 100 aż do 25 600 ISO. Pierwszym obiektem testowym jest, jak zwykle zresztą, barwna tablica ColorChecker Classic sfotografowana aparatem, którego balans bieli został wcześniej ustawiony przy użyciu szarej karty (źródłem światła była lampa halogenowa). Wszystkie opcje redukcji szumów pozostały w ustawieniach fabrycznych.
[converttable start="1" end="1" type="vertical"]
![]() |
||||
100 ISO |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
200 ISO |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
400 ISO |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
800 ISO |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
1600 ISO |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
3200 ISO |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
6400 ISO |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
12800 ISO |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
25600 ISO |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
Paczka w formacie ZIP ze wszystkimi zdjęciami testowymi z tej prezentacji w oryginalnych rozmiarach dostępna jest TUTAJ. |
[converttable]
Wyniki prezentują się całkiem ciekawie. Przy najniższych czułościach ISO zdjęcia nie prezentują się tak idealnie, jak w przypadku testowanej niedawno lustrzanki Canon EOS 650D, lecz zjawisko to można łatwo wyjaśnić: aparat bezlusterkowy, w odróżnieniu od tradycyjnej lustrzanki, ma podczas kadrowania bezustannie włączoną matrycę, zaś ta grzejąc się generuje tzw. szumy własne. A ponieważ i tak nikt rozsądny w praktyce nie będzie przyglądał się wykonanym przez siebie zdjęciom w powiększeniu 100%, to uzyskany obraz należy uznać i tak za bardzo dobry.
Znacznie ciekawiej robi się przy wyższych czułościach matrycy – do 6400 ISO włącznie nie widać praktycznie żadnych zakłóceń, a kolory zachowują pierwotne nasycenie nawet przy najwyższej czułości, przy której aparat staje się już na dobrą sprawę czymś w rodzaju noktowizora. Przy czułościach 12 800 i 25 600 ISO szumy są już wprawdzie dobrze widoczne, lecz nadal świetnie kontrolowane.
Odwzorowanie barw i szczegółów
Zjawisko opisane w poprzednim rozdziale pozwala mieć dość paskudne podejrzenia względem agresywności działania algorytmów odszumiających w ustawieniach domyślnych. Przyjrzyjmy się więc jeszcze jednej prezentacji, tym razem przedstawiającej wybrane fragmenty zdjęcia rzeczywistego obiektu – w tym wypadku rośliny – obfitującego w drobne detale zarówno te dobrze, jak i te słabiej oświetlone.
[converttable start="1" end="1" type="vertical"]
![]() |
|||
100 ISO |
![]() |
![]() |
![]() |
200 ISO |
![]() |
![]() |
![]() |
400 ISO |
![]() |
![]() |
![]() |
800 ISO |
![]() |
![]() |
![]() |
1600 ISO |
![]() |
![]() |
![]() |
3200 ISO |
![]() |
![]() |
![]() |
6400 ISO |
![]() |
![]() |
![]() |
12800 ISO |
![]() |
![]() |
![]() |
25600 ISO |
![]() |
![]() |
![]() |
Paczka w formacie ZIP ze wszystkimi zdjęciami testowymi z tej prezentacji w oryginalnych rozmiarach dostępna jest TUTAJ. |
[converttable]
Okazuje się jednak, że i w tym względzie testowany Sony NEX-6 nie ma się tak naprawdę czego wstydzić. Oczywiście cudów nie należy się spodziewać – czułości 12 800 ISO oraz 25 600 ISO z powodu degradacji drobnych szczegółów na zdjęciach traktować należy jako mocno awaryjne. Również wartości 3200 i 6400 ISO odznaczają się wyraźnym spadkiem detali, choć tak naprawdę jest on odczuwalny raczej tylko wówczas, gdy oglądamy zdjęcie w powiększeniu 100%, a przy wymiarach obrazu 4912×3264 piksele ma to raczej niewiele sensu. Jedyny problem sprawić mogą obszary zacienione, gdzie reprodukcja szczegółów obniża się wyraźnie już przy 1600 ISO, a od czułości 6400 ISO wzwyż na ekranie tak naprawdę niewiele już widać. Co ciekawe wynik ten wydaje się lepszy, aniżeli uzyskany przez nas podczas pierwszych testów ISO przeprowadzonych podczas warsztatów w Sterdyniu – nie sposób jednak stwierdzić, czy odpowiedzialność za to ponoszą inne warunki środowiskowe, czy też może poprawki dokonane w międzyczasie w oprogramowaniu wewnętrznym aparatu.
Przed zakończeniem tego rozdziału pragnęlibyśmy wrócić jeszcze na moment do naszej tablicy barwnej ColorChecker Classic – tak się bowiem składa, że to, co mieliśmy okazję oglądać na zdjęciach ją przedstawiających wygląda co najmniej nietypowo z punktu widzenia zgodności kolorystyki pól tablicy z oryginałem. W oczy rzuca się przede wszystkim barwa trzeciego pola od lewej w drugim wierszu licząc od dołu tablicy – na tablicy ColorChecker Classic stanowi ono referencyjny wzorzec czerwieni i taki też kolor powinien mieć na zdjęciach wykonanych przy prawidłowo ustawionym odcieniu balansu bieli. Oczywiście pewne odchyłki na zdjęciach zapisywanych przez aparat w plikach JPEG są zupełnie dopuszczalne. Pamiętajmy: każdy aparat cyfrowy (a mówiąc dokładniej jego procesor obrazu) i każdy program do konwersji plików RAW interpretuje informacje z matrycy aparatu oraz te dotyczące temperatury barwowej światła w nieco inny sposób. Jeżeli do tego dodamy istnienie mechanizmów profili barwnych obecnych w bardzo wielu aparatach cyfrowych, a oddziałujących bezpośrednio na sposoby odwzorowania poszczególnych kolorów na zdjęciach, to nic dziwnego, że z kolorymetrycznego punktu widzenia fotografia cyfrowa bywa prawdziwym koszmarem specjalistów w tym zakresie.
Jednakże tym razem sprawa zasługuje na baczniejszą uwagę. W żadnym bowiem wypadku aparat ustawiony na standardowy profil barwny o poprawnie ustawionym balansie bieli nie powinien ukazać czerwonego pola planszy testowej oświetlonej zupełnie normalnym strumieniem światła o ciągłym widmie (halogen) jako znajdującego się na pograniczu barwy czerwonej i pomarańczowej.
[converttable end="1"]
[converttable]
Aby rozwiązać tę zagadkę postanowiliśmy porównać ze sobą dwa zdjęcia pochodzące z jednego kadru. Zdjęcie wykonane zostało w trybie RAW + JPEG przy standardowych ustawieniach obróbki obrazu przez aparat (tak samo, jak wszystkie wcześniejsze fotografie testowe), a następnie poddano dwutorowej obróbce. Plik w formacie JPEG został poddany kadrowaniu i drobnej korekcie geometrycznej, a następnie po przeskalowaniu do odpowiednich rozmiarów zapisany bez żadnej korekty barwnej. Plik w formacie RAW został wywołany w Photoshopie CS6 przy zachowaniu domyślnych ustawień modułu ACR 7.3, a następnie potraktowany dokładnie tak samo, jak plik JPEG w celu dokładnego dopasowania do siebie geometrii obydwu obrazów.
Jak widać druga fotografia odznacza się już zupełnie poprawną i całkiem zgodną z wzorcem kolorystyką. Przy okazji możemy się przekonać, że różnice dotyczą tylko niektórych pól barwnych i to w niejednakowym stopniu. A zatem odpowiedzialność za ten stan rzeczy ponoszą algorytmy zawarte w aparacie odpowiedzialne za zapis zdjęć w formacie JPEG. Czy w praktyce (a więc podczas fotografowania innych tematów niż tablice testowe) zjawisko to występuje i przeszkadza? To już zupełnie inna kwestia. Na naszych zdjęciach testowych zamieszczonych w galerii tego nie widać. Wszystkie odznaczają się zupełnie poprawną kolorystyką – również tam, gdzie widoczne są intensywnie czerwone detale. Po raz kolejny widać więc, że rzeczywiste sytuacje to coś zupełnie innego niż testy laboratoryjne.
Dynamika tonalna
Matryce CMOS stosowane w aparatach firmy Sony od wielu lat znane są z rejestrowania bardzo szerokiego spektrum tonów – zwłaszcza przy nisko ustawionej czułości ISO. Nie inaczej jest w tym przypadku. Zdjęcia, które wykonaliśmy jeszcze w październiku podczas warsztatów plenerowych z nowymi NEX-ami pokazały jednoznacznie, że nawet w kontrastowym świetle Sony NEX-6 radzi sobie bardzo dobrze. Zobaczcie zresztą sami.
Jak widać na powyższym przykładzie nawet sceny o wysokiej rozpiętości tonalnej nie są dla nowego zaawansowanego NEX-a szczególnie wielkim wyzwaniem. Pozwala to z powodzeniem fotografować nim nawet przy silnym i kontrastowym oświetleniu.
Ustawianie ostrości
Jak już niejednokrotnie wspomnieliśmy na łamach tego testu, Sony NEX-6 to pod wieloma względami konstrukcja nowatorska. Jedna z największych innowacji dotyczy systemu automatycznej regulacji ostrości. On oraz nieco prostszy i mniejszy NEX-5R to pierwsze dwa modele bezlusterkowców Sony z nową, hybrydową matrycą CMOS wyposażoną w fazowe detektory ostrości. I choć podobne mechanizmy mieliśmy okazję zaobserwować już u największych konkurentów firmy Sony, to właśnie ten japoński potentat zdecydował się zrealizować ten element aparatu zupełnie inaczej – uzyskując również inne efekty.
[kn_advert]
Pomiar fazowy jako wsparcie i tylko z określonymi szkłami
Fazowy system AF zastosowany w aparacie Sony NEX-6 jest niewątpliwie imponujący. Składa się on z matrycy 99 pól obejmujących całą centralną część kadru. Co ciekawe, czujniki te nie zostały wkomponowane w obszar światłoczuły (a więc nie zajmują miejsca rejestratorów światła, dzięki czemu obraz w tych obszarach nie musi być interpolowany w celu zapełnienia luk), lecz umieszczone zostały na specjalnej warstwie poprzedzającej rejestrującą powierzchnię sensora.
Rozwiązaniu przyjętemu przez Sony towarzyszy kilka ważnych założeń. Przede wszystkim mechanizm ten (podobnie jak w przypadku produktów innych producentów) nie współpracuje ze wszystkimi obiektywami systemowymi, lecz jedynie z przystosowanymi do tego celu. Jednak w odróżnieniu od konkurentów, firma Sony zapowiedziała, że przynajmniej część starszych obiektywów firmowych z mocowaniem E doczeka się stosownych poprawek oprogramowania wewnętrznego zapewniających zgodność z nowym systemem AF.
Druga różnica polega na zadaniu fazowego układu AF. Otóż działa on tylko jako pomocniczy układ ustawiania ostrości – ma na celu określenie kierunku, w jakim powinna odbywać się regulacja ostrości oraz zapobiec zjawisku "falowania", czyli przemieszczania się mechanizmu ostrzenia w przód i w tył, podczas gdy układ pomiaru kontrastu lokalnego usiłuje znaleźć miejsce, w którym ostrość jest optymalna. Ostateczne zadanie pomiaru i precyzyjnego ustawienia ostrości spoczywa nadal na 25-polowym mechanizmie opartym na wykrywaniu kontrastu. Z tego powodu działaniem układu fazowego nie można sterować – można go jedynie włączyć lub wyłączyć.
Tak rozwiązany układ AF działa jako mechanizm wspomagający zarówno przy włączonym pomiarze ostrości pojedynczym, jak i ciągłym, a także pomaga aparatowi w śledzeniu poruszającego się obiektu – ta ostatnia funkcja wymaga włączenia osobną opcją dostępną w menu Aparat.
Czy to jest skuteczne?
W teście Canona EOS 650D nie byliśmy w stanie ukryć, że hybrydowy układ AF, obecny w tym aparacie i mający znacznie przyspieszać szybkość automatycznej regulacji ostrości w trybie Live View oraz podczas filmowania, bardzo nas rozczarował. Okazał się mało skuteczny i tak naprawdę nie wniósł żadnej nowej jakości do działania aparatu. Z fazowym pomiarem ostrości w bezlusterkowcu Sony NEX-6 jest zupełnie inaczej. Przede wszystkim system ten naprawdę działa, co łatwo sprawdzić fotografując jakąkolwiek wieloplanową scenę z włączoną odpowiednią opcją i bez niej. Co jednak najważniejsze, mechanizm ten jest skuteczny.
Mówiąc krótko, chyba nigdy do tej pory w aparatach bezlusterkowych, kompaktach, ani lustrzankach działających w trybie Live View nie mieliśmy okazji obserwować tak dobrze i szybko działającego mechanizmu automatycznego ustawiania ostrości. Działa tutaj wszystko: aparat precyzyjnie określa, w którą stronę powinien się odbywać przesuw soczewek, kiedy ma się zatrzymać i w jaki sposób należy śledzić poruszający się obiekt w trybie ciągłym.
Sam autofocus może pracować w jednym z kilku trybów. Oferuje również możliwość ciągłego ostrzenia podczas filmowania, co niewątpliwie ucieszy tych, którzy mieli problemy z filmowaniem dynamicznych scen (autofocus oparty na samej analizie kontrastu lokalnego w wielu modelach aparatów i kamer przejawiał irytujący zwyczaj gubienia ostrości co jakiś czas). Potrzebny jest tylko odpowiedni obiektyw.
Ostrzenie manualne – tak dobrze, jak chyba nigdzie indziej
Choć układ AF w testowanym aparacie jest chyba najbardziej godną uwagi innowacją techniczną, to nie powinniśmy zapominać o funkcjach związanych z manualnym ostrzeniem. Są one bowiem bardzo interesujące i rozbudowane. Aparaty Sony NEX oraz Sony SLT dysponują bowiem podwójnym systemem ułatwiającym ręczne ustawianie ostrości: poprzez kilkakrotne powiększanie wybranego fragmentu sceny, a także poprzez tzw. Peaking, czyli funkcję detekcji kontrastowych krawędzi i wyróżnianie ich barwnymi obwódkami na ekranie podglądu – w przeważającej części przypadków wskazywany jest w ten sposób precyzyjnie obszar, na jaki w danej chwili ustawiona jest ostrość.
O ile funkcja powiększenia centralnej części kadru dostępna jest praktycznie we wszystkich przemyślanych aparatach bezlusterkowych i lustrzankach z funkcją Live View oraz w sporym odsetku topowych kompaktów, o tyle zaznaczanie krawędzi to narzędzie rzadko spotykane w aparatach cyfrowych. Jest ono natomiast bardzo rozpowszechnione w zaawansowanych kamerach wideo i firma Sony nie ukrywa, że to właśnie z myślą o wideofilmowcach została ona wprowadzona do aparatów fotograficznych. Okazuje się jednak, że równie chętnie korzystają z niej fotografowie – i z całą pewnością będą z niej korzystać również użytkownicy aparatu Sony NEX-6.
Tryb filmowania
Aparaty Sony NEX od samego początku istnienia promowane były również jako idealny sprzęt dla fotografów z zacięciem filmowym, choć trzeba przyznać, że pierwsze modele należące do tej linii dawały bardzo skromne możliwości w zakresie kreatywnej kontroli nad parametrami obrazu w trybie filmowym. Sony NEX-6 idzie pod tym względem śladami siódemki, który to aparat był już całkiem dojrzałą kamerą zamkniętą w korpusie bezlusterkowca.
[kn_advert]
Już nie włączysz przypadkowo
Bardzo charakterystyczną cechą korpusu Sony NEX-6 jest dziwne umiejscowienie przycisku włączającego i wyłączającego rejestrowanie sekwencji wideo mocno z prawej strony, na odstającej ogumowanej tylnej części korpusu. Taka lokalizacja jest odpowiedzią na liczne zarzuty pod adresem siódemki dotyczące przypadkowego uruchamiania trybu wideo podczas wykonywania zdjęć – przy zaproponowanym w szóstce rozwiązaniu jest to praktycznie niemożliwe – niestety utrudnia też włączenie nagrywania jedną ręką, gdy trzymamy aparat w dłoni.
![]() |
Przebudowany, w porównaniu do modelu NEX-7, uchwyt pod kciuka miał na celu przede wszystkim uniemożliwienie przypadkowego naciśnięcia przycisku włączającego nagrywanie filmów. |
W trakcie nagrywania, podobnie jak w przypadku aparatu NEX-7, możliwe jest regulowanie parametrów aparatu zgodnie z wybranym trybem kontroli ekspozycji. Można również wydać korpusowi polecenie natychmiastowego ustawienia ostrości, co może być przydatne w wielu sytuacjach. Działając w trybie ciągłym autofocus będzie dążył do tego, aby ustawiać ostrość płynnie i raczej powoli.
Dostępne formaty zapisu ruchomego obrazu
Podobnie jak większość nowych aparatów i kamer firmy Sony, NEX-6 jest urządzeniem zgodnym z formatem AVCHD 2.0 i w ramach tego standardu może nagrywać materiał wideo w kilku standardach różniących się klatkażem, sposobem zapisu pojedynczych obrazów oraz przepływnością (bitrate). Rozdzielczość za każdym razem będzie jednak taka sama: FullHD, czyli 1920×1080 pikseli. W wersji aparatu przeznaczonej na rynek europejski dostępne tryby zapisu to FX (50 kl./s z przeplotem, 24 Mbit/s), FH (50 kl./s z przeplotem, 17 Mbit/s), FX (25 kl./s progresywnie, 24 Mbit/s), FH (25 kl./s progresywnie, 17 Mbit/s) i wreszcie PS (50 kl./s progresywnie, 28 Mbit/s). Ten ostatni tryb do odtworzenia wymaga urządzenia zgodnego ze standardem AVCHD 2.0.
![]() |
W formacie AVCHD dostępnych jest pięć ustawień jakości obrazu. Najlepszym z nich jest PS, wymagający jednocześnie najwięcej przestrzeni na karcie pamięci. |
Jeżeli ktoś z jakiegoś powodu nie chciałby zapisywać filmów w formacie AVCHD, to zawsze może wybrać też alternatywę, czyli format MPEG-4. W tym wypadku możliwości są jednak znacznie skromniejsze i obejmują dwa ustawienia: anamorficzny zapis progresywny w rozdzielczości 1440×1080 pikseli z prędkością 25 kl./s przy przepływności danych na poziomie 12 Mbit/s oraz zapis w formacie SD, czyli 640×480 pikseli z prędkością 25 kl./s (progresywnie) przy przepływności 3 Mbit/s.
Gdzie tu podłączyć mikrofon?
Sądząc po wielu wypowiedziach, na które można natrafić w Internecie – i to zarówno głoszonych przez dziennikarzy i blogerów technologicznych, jak również zupełnie zwyczajnych użytkowników – sporo kontrowersji budzi brak w testowanym aparacie gniazda mikrofonowego. Rzeczywiście, brak możliwości podłączenia go byłby co najmniej dziwny i kompletnie dyskwalifikowałby testowany aparat jako kamerę wideo. Rzecz w tym, że gniazdo mikrofonowe w testowanym aparacie jest – tyle tylko, że nie w postaci tradycyjnego złącza Mini-Jack, a nowej stopki akcesoriów Multi Interface Shoe. Możemy do niego podłączyć dedykowany mikrofon lub odpowiedni adapter, dzięki któremu będziemy cieszyć się pełnoprawnym panelem audio w postaci przedwzmacniacza z gniazdami XLR, jeśli mamy taką potrzebę. Fakt jednak, że wiąże się to z pewnymi wydatkami i niewygodą.
Niestety niezależnie od obecności złącza mikrofonowego testowany aparat pozbawiony jest jakichkolwiek narzędzi kontroli poziomu rejestrowanego dźwięku, a także nie ma gniazdka słuchawkowego. Dlatego też tak naprawdę nie mamy żadnej kontroli nad tym, w jaki sposób zarejestrowana zostanie ścieżka audio naszych nagrań – przynajmniej z poziomu aparatu.
Zasilanie, pamięć, złącza
Nadszedł czas na podsumowanie drobniejszych, lecz równie ważnych cech testowanego aparatu – związanych z wydajnością baterii, wymaganiami względem kart flash oraz zestawu dostępnych złączy i gniazd rozszerzeń.
[kn_advert]
Zasilanie
Standardowym ogniwem zasilającym w testowanym aparacie jest – podobnie jak w przypadku innych NEX-ów – akumulator litowo-jonowy NP-FW50 o pojemności 1080 mAh. Zgodnie ze standardową metodologią pomiaru opracowaną przez Camera & Imaging Products Association aparat jest w stanie wykonać bez konieczności ładowania baterii około 360 zdjęć. Nie wydaje się to zbyt dużo, lecz pamiętajmy, że mamy do czynienia z aparatem bezlusterkowym (a więc takim, którego matryca i wyświetlacz LCD na zmianę z wizjerem EVF pracują prawie cały czas) i to wyposażonym w przetwornik obrazu o naprawdę dużych rozmiarach.
Można się wprawdzie zastanawiać, czy z wymienionych powyżej powodów bezlusterkowce nie powinny mieć bardziej pojemnych baterii, wymusiłoby to jednak zmianę standardu ogniw stosowanych w aparacie Sony NEX-6 i innych w porównaniu z wcześniejszymi konstrukcjami. Ponadto niewielkie wymiary samego korpusu mogłyby mocno utrudnić zastosowanie ogniwa o większej pojemności.
Pamięć
Sony NEX-6, podobnie jak inne aparaty tego producenta współpracuje z dwoma rodzajami kart pamięci: SecureDigital oraz Memory Stick Pro Duo we wszystkich ich odmianach. Z uwagi na duże ilości zapisywanych danych (zwłaszcza podczas filmowania) zalecane są pamięci flash o wysokiej wydajności – w przypadku kart SD klasa 4 lub wyższa, natomiast w przypadku kart MS Pro Duo nośniki typu Mark 2 lub HG. Nieobsługiwane są natomiast karty pamięci MMC.
Gniazdo kart pamięci, podobnie jak w innych aparatach Sony NEX mieści się w tej samej komorze, co akumulator.
Złącza
Zestaw dostępnych złącz w aparacie Sony NEX-6 jest niezwykle skromny. Składają się nań jedynie dwa gniazdka ukryte pod klapką z lewej strony korpusu: USB, będący jednocześnie gniazdem ładowarki oraz miniHDMI.
Klapka zasłaniająca te gniazdka nie izoluje zbyt dobrze przed wilgocią i pyłem – jest sztywna i wykonana z plastiku. Dlatego też powinniśmy uważać podczas wycieczek z aparatem na plażę czy w zimowy plener, ponieważ z całą pewnością sprzętu tego nie należy określać mianem odpornego na niesprzyjające warunki atmosferyczne.
Nie należy jednak zapominać o jeszcze jednym, najważniejszym chyba złączu w całym aparacie. Multi Interface Shoe, bo o nim tutaj mowa, to nowy standard stopki lampy błyskowej wprowadzony przez firmę Sony w połowie 2012 roku. Jest ona pod wieloma względami godna uwagi. Po pierwsze, jest całkowicie zgodna w podstawowym zakresie (uchwyt, wyzwalanie flesza) z tradycyjną stopką ISO 518. Po drugie, stanowi tak naprawdę rodzaj wielofunkcyjnego portu komunikacyjnego – dzięki zintegrowanemu w niej zestawowi styków można do niej podłączyć mikrofon, wizjer elektroniczny, moduł GPS i wiele innych akcesoriów – ich lista zapewne będzie się szybko rozwijać, ponieważ firma Sony, która stworzyła ten standard, przewidziała w nim możliwość zastosowania aż 24 styków, choć obecnie urządzenia wykorzystują zaledwie kilka z nich. Istnieją więc tutaj znaczne możliwości rozwoju.
![]() |
|
Stopka akcesoriów Multi Interface Shoe – w głębi złącza widoczny jest komplet styków do przekazywania danych. |
Wprowadzenie stopki Multi Interface Shoe to jeden z najbardziej rewolucyjnych kroków, jakie firma Sony poczyniła w zakresie aparatów i kamer cyfrowych w mijającym roku. Fakt, iż w aparacie NEX-6 znalazło się miejsce na tę stopkę należy odczytać jako wielką zaletę testowanego bezlusterkowca.
Podsumowanie
Aparat Sony NEX-6 to bez wątpienia jeden z najciekawszych i najlepszych aparatów bezlusterkowych mijającego roku. Dzięki doskonałym parametrom i jakości wykonania w połączeniu z przemyślaną ergonomią powstała cyfrówka, która z pewnością zainteresuje wielu miłośników nieskrępowanego fotografowania. Nowe rozwiązania, takie jak doskonale zrealizowany hybrydowy autofocus czy nowa stopka akcesoriów (bo trudno mówić już tutaj o samej stopce lampy błyskowej) dodatkowo podnoszą wartość tego urządzenia. A jeżeli dodamy do tego atrakcyjną, jak na aparat bezlusterkowy cenę, to otrzymujemy sprzęt, który spokojnie może konkurować nie tylko z aparatami producentów takich jak Olympus czy Samsung, ale nawet ze "starszym bratem", czyli Sony NEX-7. Do wad testowanego aparatu zaliczyć wypada natomiast bardzo źle rozwiązany dostęp do narzędzia korekty ekspozycji oraz nieco anachroniczne i źle przemyślane menu. Mamy nadzieję, że elementy te ulegną w przyszłości poprawie.
Ostatecznie redakcja SwiatObrazu.pl zdecydowała się przyznać aparatowi bezusterkowemu Sony NEX-6 ocenę bardzo dobrą.
Ocena końcowa (w skali 1-6):
|
bardzo dobry |
Zalety |
|
Wady: |
|
[kn_advert]
Aparat Sony NEX-6 do testów udostępniła firma Sony
Galeria zdjęć przykładowych
Prezentowane w poniższej galerii zdjęcia wykonane zostały aparatem Sony NEX-6 w trybie RAW+JPEG przy standardowych ustawieniach obróbki obrazu i automatycznym balansie bieli. Kliknięcie na miniaturę spowoduje otwarcie ośmiokrotnie powiększonej wersji w osobnym oknie przeglądarki. Pod opisem parametrów każdego zdjęcia znajduje się link do oryginalnych plików JPEG i RAW (UWAGA: duża objętość!).
![]() |
![]() |
![]() |
16 mm, 1/60 s, f/4, 640 ISO JPEG RAW |
37 mm, 1/25 s, f/5.6, 3200 ISO JPEG RAW |
50 mm, 1/80 s, f/5.6, 1600 ISO JPEG RAW |
![]() |
![]() |
![]() |
23 mm, 1/13 s, f/5.6, 3200 ISO JPEG RAW |
34 mm, 1/20 s, f/5.6, 3200 ISO JPEG RAW |
16 mm, 1/60 s, f/5.6, 2000 ISO JPEG RAW |
![]() |
![]() |
![]() |
50 mm, 1/80 s, f/5.6, 2500 ISO JPEG RAW |
50 mm, 1/80 s, f/5.6, 2000 ISO JPEG RAW |
50 mm, 1/160 s, f/8, 100 ISO JPEG RAW |
![]() |
![]() |
![]() |
43 mm, 1/320 s, f/5.6, 100 ISO JPEG RAW |
48 mm, 1/320 s, f/6.3, 100 ISO JPEG RAW |
48 mm, 1/320 s, f/6.3, 100 ISO JPEG RAW |
![]() |
![]() |
![]() |
35 mm, 1/1250 s, f/1.8, 100 ISO JPEG RAW |
35 mm, 1/1250 s, f/2.8, 100 ISO JPEG RAW |
35 mm, 1/60 s, f/9, 100 ISO JPEG RAW |
Autorem wszystkich przedstawionych w tym artykule zdjęć - zarówno próbnych, jak i produktowych, chyba że w opisie zdjęcia podano inaczej - jest Jarosław Zachwieja.
[kn_advert]
www.swiatobrazu.pl