czytano: 22674 razy
Tu chowa się życie

Fascynacja Eskimosami wymrze dopiero wtedy, kiedy ludzie stracą zainteresowanie poezją prowansalską. Ale czy ludzie kiedykolwiek przestaną zajmować się miłością?
Zastanawiam się, czy istnieje jeszcze obszar, w którym ludzie mogą zachowywać się jak dzieci. Pierwsze, co mi wpada do głowy to Sieć i jej zachwiane proporcje, odwrócenie wymiarów jak z Alicji z krainy czarów. Internet jest jednak nie tyle zabawką co używką - wyrokiem, ze smutnym, dla niektórych tragicznym zakończeniem. A zatem sztuka z jej niesłabnącym ogniwem, które zapala i przygarnia coraz to nowych wyznawców? Krąg utalentowanych ludzi wyklucza się często dzięki wyrafinowaniu, a to ma niewiele wspólnego ze światem dzieci. Co pozostaje? W pewnym sensie fotografia, ale nie tylko. Wydaje mi się, że połączenie życia ze zdjęciami, a właściwie z określoną wrażliwością, może nas przenieść do krainy niewinności, jakkolwiek pojętej. Udowadnia to historia Jacoba Sobola, autora dziennika zatytułowanego Sabina.
Fot. Jacob Sobol
O tej miłości stało się głośno za sprawą zdjęć. Po powrocie ze śnieżnej i groźnej Grenlandii Sobol zapadł na depresję i dopiero po długiej walce powrócił do świata żywych. Obejrzał filmy, które zrobił podczas kilkuletniego pobytu w krainie wiecznego śniegu i zaczął robić z nich książkę o swojej ukochanej. Sabina niczym Izolda, Laura, Beatrycze czy Julia, weszła do kanonu sztuki. Została uwieczniona na przypadkowych, migawkowych zdjęciach, które powstawały mimochodem, jakby bez świadomości tworzenia sztuki. Autor przyznaje, że przez pierwsze cztery miesiące pobytu na pustyni śniegowej bardziej interesowały go foki i mięso polarnych niedźwiedzi niż fotografia.
Fot. Jacob Sobol
Co robił? Uczył się żyć. W najdalszych, najbardziej surowych rejonach świata odnajdywał to, czego zwykle doświadczamy tuż za progiem. Bliskości, intymności, odrzucenia i bezsilności. A także przeżyć granicznych, takich jak śmierć. Młody fotograf dojrzewał pośród śniegu i dorastał w męskim kręgu. To łowcy fok, rybacy i osadnicy z najtwardszą skórą u rąk, uczyli go podstawowych umiejętności przetrwania. W pustej izbie na strychu, w której Sobol zamieszkał ze swoją wybranką, leżała strzelba i kilka skór. Największy lęk, zupełnie jak w Dolinie Muminków, wzbudzał w młodych kochankach silny wiatr zwany Piteraq. To on pozbawiał życia ludzi i zwierząt.
Fot. Jacob Sobol
Prosta historia nieoczekiwanego spotkania kojarzy się z filmem. Wydaje się, że o takiej podróży można by napisać książkę i sprzedawać ją w milionowym nakładzie. Tymczasem trudno uwierzyć w determinację młodego fotografa i jego wyprawę na Grenlandię w poszukiwaniu pejzaży do fotografowania. Kogo, oprócz zawodowych fotoreporterów, stać na tak śmiałą decyzję? Tym bardziej, że żaden z nich nie mógłby sobie pozwolić na wieloletni pobyt wśród Eskimosów. Absolwent duńskiej szkoły fotograficznej pozostał z nimi cztery lata.
Fot. Jacob Sobol
Fot. Jacob Sobol
Równolegle do zdjęć powstaje dziennik z podróży na lodową pustynię. Jego autor dorastał na literaturze podróżniczej i fascynowały go opowieści o Indianach oraz Eskimosach. Mógł podświadomie czuć, że tylko kontakt z najsurowszym krajobrazem i doświadczenie polowania uczynią go mężczyzną. W prosty, niemal graficzny sposób utrwalił to na swoich zdjęciach.
Fot. Jacob Sobol
Fot. Jacob Sobol
To fotografie przyrody. Oczywiście na wielu z nich widać wyłącznie Sabinę. Mimo to wszystkie te zdjęcia opowiadają o przyrodzie, naturze, władzy jaką biologia rozciąga nad nami. Od poznania się kochanków, poprzez intensywny, żywiołowy seks, krew menstruacyjną, rozdarte pończochy, aż po sztywne, znalezione w śniegu szczenię. Kadr po kadrze w śnieg i skamieliny lodowe wdziera się życie. Martwe foki, które Europejczykom do złudzenia przypominają puste butelki, sieci wydęte na wietrze, pęknięte ręce od mrozu, składają się na martwy pejzaż. Dominuje nad nim Sabina. Północne ucieleśnienie życia, symbol płodności, oddania i oczekiwania na wojownika. Dziewczyna na tych zdjęciach w niczym nie przypomina piękności w europejskim, wygładzonym stylu. Na niektórych z nich jest niejednoznaczna. Jej chłopięca, pucołowata twarz przywołuje w pamięci obraz pierwszej kobiety, matki, symbolu płodności i obfitości - Wenus z Willendorfu.
Fot. Jacob Sobol
Fot. Jacob Sobol
Cykl Jacoba Sobola nawiązuje do najbardziej zaangażowanych, emocjonalnych fotografii świata. To nie jest tylko zapis fotograficzny robiony w trudnych warunkach, ale dziennik miłosny pisany na żywo, in statu nascendi.
Fot. Jacob Sobol
Nieostre kontury tych zdjęć oddają brak ostrości widzenia. Ich autor owładnięty był szałem miłosnym, o którym pisze wprost i bez poczucia wstydu. W jego dzienniku pisanym podczas pobytu w Grenlandii przeczytamy o sprawach codziennych. Każda jednak rzecz codzienna na śniegowej pustyni może oznaczać ostateczną. Surowa przyroda, która wygląda tu tak, jakby jej wcale poza śniegiem nie było, uruchamia w ludziach silne pragnienie bliskości. Niektórzy mówią, że Eskimosi pragną się ze zwierzęcą mocą i jest w nich siła zabijanych zwierząt.
Fot. Jacob Sobol
Strona 1
Strona 2
Grenlandia stawia warunki. Nie każdy potrafi im sprostać. Eskimosi niechętnie się myją, bo tracą w ten sposób drogocenną warstwę ochronną. Jedzą często surowe, świeżo upolowane mięso. Ich przysmakiem jest wątroba jedzona wprost z parującego zwierzęcia. Wyją z rozpaczy, kiedy nad ziemię nadciąga noc. Niektórzy w czasie tych polarnych nocy zabijają się lub swoich bliskich.
Fot. Jacob Sobol
Fot. Jacob Sobol
Czy to ostatni bastion dzikiego życia? Dla Sobola Grenlandia przemieniła się w czasie jego pobytu w mityczne Wyspy Szczęśliwe. Zatrzymała go kobieta, niczym syreni śpiew Odysa. Autor niezwykłego pamiętnika z podróży przebudził się po kilku latach i wyruszył w powrotną drogę. Sabina została pośród śniegów.
Fot. Jacob Sobol
Fot. Jacob Sobol
Bije z tych fotografii niezwykła witalność i erotyzm. Zupełnie jak gdyby zimno bywało gorące, a śnieg nie przeszkadzał w nagości i porywach namiętności. Sabina porównywana jest w swojej nieskrępowanej ekspresji do zwierząt, które w tych warunkach są największym skarbem ludzi. Foki, niedźwiedzie i ryby są uznawane za święte, mimo że z regularnością się je zabija. Akt polowania jest jednak świętością. Wiadomo, że mięso na śnieżnej pustyni jest gwarantem przeżycia.
Fot. Jacob Sobol
Historia miłości tych ludzi z dwóch krańców świata jest jak opowieść o pierwszych rodzicach. Sobol zostaje wprowadzony do świata, który musi poznać, nazwać i udomowić. Przez pierwszy okres terminuje u starszych myśliwych, a dopiero później poluje samodzielnie. Wszystkie kroki jego dojrzewania są zapisane na zdjęciach.
Fot. Jacob Sobol
Fot. Jacob Sobol
Grenlandia niczym dawna Afryka odkrywana jest przez podróżnika z Danii. Nie przywiózł ze sobą strzelby Karen Blixen, ale aparat. Pisarka odkrywała Afrykę przez kilkanaście lat, a potem jeszcze kolejne, kiedy ją opisywała. Jacob Sobol porzucił Grenlandię w momencie, kiedy przestał kochać Sabinę. W dniu powrotu odkrył to, o czym pisała Blixen. - "Kiedy przelatuję nad fiordami, górami, lodowcami, a domy zamieniają się stopniowo w małe czarne punkciki na zboczu góry, zastanawiam się, jak to możliwe, że ludzie mogą żyć w takiej izolacji. Niedługo po powrocie zdaję sobie jednak sprawę, że to mieszkańcy Tiniteqilaaq żyją w centrum świata, a wydarzenia na zewnątrz odgrywają zadziwiająco małą rolę."
Fot. Jacob Sobol
Fot. Jacob Sobol
www.swiatobrazu.pl